Staram się nigdy nie wyciągać ręki ale tym razem sytuacja załamała się.
Na koncie fundacji jest 40zł, resztki zasikanego żwirku w kuwetach, 2 puszki winston z rossmana i paczka makaronu.
Do dzisiaj do godz. 13-14 musze zapłacić 209zł w hurtowni ( resztka długu) żeby wynegocjowac wycofanie sprawy sądu.
Od piątku nie bedzie można się do mnie (czyli fundacji) dodzwonić bo operator zawiesza mi całkowicie usługi ( rozmowy wychodzące zablokowane są od 2-ch tyg.) Domowy numer też zablokowany bo nie było za co zapłacić...
W baku- rezerwa rezerwy rezerwy. BOję się gdziekolwiek jechac żeby nie zostać w drodze... a muszę codziennie dojechac do kotów białaczkowych oddalonych ode mnie o 2-3km.
Moja prośba o pomoc skierowana jest do osób które chcą i mogą pomóc.
Proszę aby osoby nieprzychylne i mnie i fundacji pozostawiły ten wątek bez komentarza.