Wczoraj wieczorkiem wybralam się z Axelkiem na spacer, pod las- tak jak zawsze. Idziemy sobie, chłopak od krzaczka do krzaczka, ja delektowałam się przyrodą. I nagle patrzę
, a pod jednym drzewkiem siedzi kot. Piękny, cudny!!! Od razu zauważyłam subtelną kobiecość
. Kotusia coś a'la norweg ( ale widać że ktoś tam kiedyś), ogólnie włos długi, piekne frędzle. Czarna z wierzchu, spód srebrny. Wiem , bo dorwałam. Kotusia kochana , mimo syczenia na psiego intruza, który udawał nie zainteresowanego, nie podrapała mnie, nie mówiąc o wyciąganiu pazurów. Patrzę, zapchlona jak cholera, na szyjce wytarta sierść , jakby od obróżki (ale wiadomo, ani obróżki, ani identyfikatora). Myślę sobie piękna, wezmę do domku, napewno kotś takie cudo będzie chciał. Ale coś mi nie pasowało. Kotusia wyczesana (znowu myśl, kto wyrzuca kota, ale najpierw go wyczesuję). Pod lasem są domy, więc pomyślałam , że przejdę się i popytam , może to czyjaś. Okazało się, że tak. Facet ma piekny dom, dwa dobremany. Nie mogłam do niego zadzwonić po jak zobaczyły psy Axla to furii dostały. Rozmawiałam z sąsiadką. Oczywiście nabaknełam coś o obróżce i identyfikatorze (ale co mi kobiecina mogła powiedzieć). Kotusie- Neli puściłam i niej na ogrodzie. I tak sobie myśle, czy jak ja spotkam drugi raz to zwinąć?? Przecież jeżeli facet nie mysli o obóżce, ani tym bardziej o odpchleniu to co za imbecyl. Ale z drugiej stronie, jakie mam prawo aby zwędzić komuś kota?? Co zrobić??