Strona 1 z 4

Marzyła(e)ś o GWIAZDCE Z NIEBA? To już nasza Gwiazdka, w DS!

PostNapisane: Śro mar 12, 2008 21:55
przez martaEG'a
Gwiazdeczka to Kotka z tajemnicą, którą rozszyfrować postanowiła niesamowita Agalenora - wysterylizowaładała, zafundowała przeglad techniczny, zaszczepiła i... dała Jej szansę na lepsze, prawdziwie kocie życie...

Pomożecie Wy też???

Szczegóły już wkrótce... A teraz pierwsze zdjęcia z DT (a dosłownie łazienka tymczasowa :oops: )
Czyż to nie prawda, że Gwiazdla lśni swym blaskiem?!?!?!

Obrazek Obrazek Obrazek

PostNapisane: Śro mar 12, 2008 22:16
przez genowefa
Śliczna jesteś Gwiazdeczko :1luvu:

PostNapisane: Czw mar 13, 2008 14:37
przez kalewala
Nareszcie widzę zdjęcia kota, o którym tyle słyszałam :D
Będę Gwiazdeczce kibicować :wink:

PostNapisane: Czw mar 13, 2008 14:43
przez Agalenora
Marto, wielkie dzięki (jeszcze raz) za pomoc, zaangażowanie i wzięcie Gwiazdki na tymczas :D

To taka śliczna koteczka. Prawdziwa dziewczynka. Ma taki dziewczęcy wyraz pyszczka...

Gwiazdka to Kotka z Tajemnicą. Zabrałam ją z Powązkowskiej, w celu kastracji. Od razu rzuciło mi się w oczy to, że na człowieka reaguje inaczej niż dziczki... To oswojony, ale smutny kot. Kot, który wiele przeżył, ale nie potrafi tego opisać słowami. Mówią za to jej oczy.

Najprawdopodobniej miała kiedyś stały dom. Była czyjaś.

Wie, że człowiek karmi, fajnie głaszcze...
dlatego też pięknie mruczy, podnosi ogon.

ale - chyba wie też chyba, że człowiek może uderzyć, sprawić ból
Dlatego też czasem broni się, kuli, sztywnieje w bezruchu.

W jej oczach widać przedziwną mieszankę -

zapytanie, radość, niepewność i strach.

Chce zaufać, ale czy na pewno warto? Czy nie zostanie skrzywdzona?

Jako kot bezdomny, regularnie karmiona przez karmicielkę przetrwała zimę w niezłej kondycji (przypuszczam, że zanim straciła dom, została już zaszczepiona)
Dobrze wie, do czego służy urządzenie zwane kuwetą.

Gwiazdka ma ok. 1 roku


Marto, czekam na dalsze relacje i więcej zdjęć - no i oczywiście ruszamy z kampanią reklamową

A może właśnie zajrzy domek, który szuka Gwiazdki z Nieba?
Nadchodzą święta (co prawda nie te - typowo od prezentów)

Ale dla Gwiazdki najwspanialszym prezentem byłby Stały Dom!

PostNapisane: Czw mar 13, 2008 20:45
przez martaEG'a
Proszę Państwa, GWIAZDECZKA to naprawdę cudowna Koteczka, która w swoich pięknych oczętach i jedwabistym futerku z całą pewnością kryje jakąś tajemnicę – Agatka miała rację, i jest to, niestety, chyba duża tajemnica... :roll:

Jak wczoraj dotarłyśmy do domku (Gwiazdka była bardzo dzielna podczas podróży, ale była wystraszona, bardzo dyszała i cichutko pomiaukiwała, ale nie przeszkodziło jej to w zjednywaniu ludzkich wzroków i wzbudzaniu wyrazów zachwytów), po obwąchaniu przez rezydentów została wprowadzona na niby-salony (na kilka dni to raczej konieczność) czyli do łazienki. Nie chciała wyjść z kontenerka choć przy nakładaniu jedzonka wyraźnie się ożywiła. Cały czas spokojnie do niej mówiłam (toć ja dla nie obca baba – póki co). Otworzyłam transporterek z góry i zaczęłam głaskać To Cudo i dostałam kilka delikatniutkich pryszków, qrcze jak ona niesamowicie patrzy... TŻ pozazdrościł i wpakował rękę i popłynęła muzyka – usłyszeliśmy ogromne mruczenie, TŻ – jak ja je dotykam, to nie dziwne, że się włączają (fakt), wzięłam STARsiczkę na kolana a ona nie przestawała mruczeć i to jak – w domu zawitała poważna konkurencja dla Peściaka... wyłoniła się i szybko znalazła miseczki i zabrała się za chrupki, ale podsunęliśmy mokre – je bardzo nerwowo, niemal co sekundę podnosi wzrok i jakby pytała czy na pewno może...
Niestety naglę zwiała za kibelek, ale mogliśmy głaskać, nadal się włączała ale postanowiliśmy dać jej „chwilkę dla siebie”, tym bardziej, że Kocurki z wrzaskiem domagały się wejścia do łazienki (Foczek zdecydowanie przewodził)... :D

Aga miała wyczucie z imieniem, to naprawdę Gwiazdeczka, ona jakby bardzo chetnie pozowała do zdjęć. Ale co tam zdjęcia skoro to już znana Gwiazda filmowa... :lol:

Wieczorem, wieczorem niestety się zasmuciłam. Jak poszliśmy do łazienki, nawet nie uciekała, siedziała na swoim (mało ulubionym) kocyku, wymruczała coś dość głośno, główkę wtuliła w rękę i chyba chciała zabarankować albo się położyć i... nagle się poderwała i dostałam groźnie wyglądającego packa, ale zdecydowani9e bez pazurków, później nadal mruczała i poddawała się głaskom... no ale znowu wybrała kibelek, TŻ (ło matko jak on ładnie do niej mówi) zagadywał ją i głaskał – mruczała, ale nagle (w trakcie włączenia) pacnęła go do krwi a TŻ twierdzi, że dziabnęła... :?

W nocy w łazience cichuteńko, Kocurki dzielnie pełniły wartę niemal na drzwiach od łazienki. Weszłam w nocy do Kici i znalazłam dorodnego qpala (i to nawet całkiem porządny) a rano również sioo... – wszystko elegancko zapakowane w kuwetkę. Mokre wyjedzone ale chrupek też zdecydowanie ubyło... :)

Zauważyłam, że jak wchodzimy, to zawsze leży tuż przy drzwiach. Jak dzisiaj wróciłam też tak było, ale oczywiście Gwiazdka wybrała kibelek. Próbowałam nawiązać dialog, ale fuknęła kilkakrotnie i to niestety głośniej niż wczoraj... :roll:

Bardzo chciałabym jej pomóc, ale może robię coś źle, będę wdzięczna za wszystkie rady, nie jestem tak doświadczona jak Wy – Kocie Bratnie Dusze...

PostNapisane: Czw mar 13, 2008 21:43
przez martaEG'a
Jesteśmy własnie po głaskach, przerażeniu, panice, jedzeniu (STARsia wsunela całą miseczkę mokrego), fukach i niby-sesji fotograficznej... Martwię się, bo pryska zdecydowanie bardziej i to przerażenie w oczętach... ale jak głaskałam to wyciągała główkę, bo chciała przy szyjce... no łapka dostałam :roll:

PostNapisane: Czw mar 13, 2008 21:47
przez martaEG'a
Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek

PostNapisane: Czw mar 13, 2008 23:01
przez Agalenora
No właśnie... Jakbym czytała sama siebie. Gwiazdka mruczy, barankuje i nagle... tak jakby przypominała sobie o czymś złym, broni się...

Myślę, że to stres.
Łapanka - wet - klatka - znow wet - i przeprowadzka - obce miejsce.

Gwiazdce chyba trzeba dać korepetycje z socjalizacji.

Myślę, że:
1. potrzeba czasu
2. Feliway - zgodnie z instrukcją obsługi 8)
3. Gdy zauważycie, że Gwiazdka nie ma ochoty na głaski, cofa się - może dać jej spokój... :roll:
4. Dużo rozmawiać, gadać do niej, ja nawet śpiewam w łazience... gdy nikt nie słyszy. Kot musi przyzwyczaić się do odglosów otoczenia.
Jak koty zniosą mój śpiew, to już nic ich nie przerazi.

A może założyć temat na kotach? Może ktoś, kto miał podobne doświadczenia, coś nam podpowie...


Ja w swej karierze oswajałam dziczki, dla których byłam Pierwszym Człowiekiem.

Z Gwiazdką chyba jest trochę inaczej...

Kciuki w każdym razie

:idea:

PostNapisane: Czw mar 13, 2008 23:22
przez martaEG'a
Dzięki Agatko!!! jak zawsze Kochana!!!

1. czasu Ci u nas dotatek (no oprócz dnia, w czasie pracy) :)
2. insrukcję muszę dokładnie pryswoić, ale póki co - uzywamy zgodnie z Twoimi zaleceniami :)
3. jak widać, że STARsia sę cofa czy denerwuje natychmiast jest stop
4. no! ja gadam do Kociastych zawsze a TZowi też się udzieliło
5. śpiewać nie będę (nikomu tego nie zrobię) i tak już bardzo zestresowanej Gwiazdeczce...
:oops:
niedawno byłam u STARsi - nafukała... i w ogole szybko zwiała za kibelek... :cry:

qrcze, tak mi jej szkoda... coś wymyslimy - BĘDZIE DOBRZE :P

PostNapisane: Sob mar 15, 2008 18:21
przez Agalenora
Co do śpiewania... To wbrew pozorom działa! Wydaje mi się, że kot, który przyzwyczaja się do głosu człowieka w różnych odmianach, staje mniej spłoszony, odważniejszy, lepiej reaguje na hałasy otoczenia. No cóż. Życie z człowiekiem wiąże się z przyzwyczajeniem do różnych hałasów (pralka, odkurzacz, radio itp.) w pewnym momencie te hałasy stają się, tak mi się wydaje, naturalnym otoczeniem kota.


Na pocieszenie dodam, że nasza Tosia św pamięci, gdy do nas trafiła, przez tydzien w ogóle nie chciała z nami gadać.
Schowała się w bardzo niedostępnym miejscu, za karton-gipsem w łazience. Taki impas trwał ponad tydzien.
Jedynym dźwiękiem powodującym zaciekawienie Tosi był... miauk (jeszcze wtedy będącej kociakiem) mojej Pyzi. Gdy chciałam zobaczyć (z daleka) kawałek Tosi przynosiłam do łazienki Pyzię.

A później coś sobie w główce poukładała i stała się bardzo kochanym, miziastym i proludzkim kotem

Podstawowe, znane mi skuteczne lekarstwo to chyba czas -
Gwiazdka najwyraźniej musi sobie przemyśleć pewne sprawy... :)

PostNapisane: Sob mar 15, 2008 19:22
przez kya
Takie koty potrzebuja duzo czasu zazwyczaj .Ja mam swojego od sierpnia a jeszcze nie do konca zaufal ludzkim rekom i byle gwaltowniejszy ruch powoduje ucieczke lub panike w oczach . Gdyby kicia byla w pokoju mialaby wieksze pole manewru np.zaszylaby sie w chwili strachu gdzies w kaciku .Lazienka to jednak chyba nie jest pomieszczenie w ktorym czuje sie bezpiecznie .Pamietam ile godzin w ciagu dnia lezalam na podlodze żeby zrownac sie z poziomem mojego kota i zeby raczyl do mnie podejsc .Musialo to zabawnie wygladac lezaca baba żebrajaca o pozwolenie kocie do poglaskania ;) Mam nadzieje ,ze tu z mniejszym bolem pojdzie oswajanie i w koncu kicia zaufa na tyle by tak nerwowo nie reagowac na ludzkie rece . Czas zrobi swoje . Powodzenia zycze:)

PostNapisane: Nie mar 16, 2008 12:49
przez Agalenora
Marto, a może faktycznie wypuścić z łazienki i zobaczyć, jak Gwiazdka poczuje się na większej przestrzeni?

Zamknięcie sprawdza się u małych, zupełnie dzikich kociaków

Tak sobie myślę...

Caly czas kciuki trzymam za socjalizację!

PostNapisane: Nie mar 16, 2008 15:33
przez martaEG'a
Po pierwszym niemal idealnym wieczorze, fuczy i prycha na mnie, na Marcina troszkę mniej, ale mam stresa jak dalej się zachowywać i jak jej pomóc...

Też gdybaliśmy o tym niesczęsnym zamknięciu i wczoraj w nocy otworzylismy drzwi do łazienki, wcześniej było powitanie z Kocurkami - bez jakichkolwiek rewelacji i jakby bez zaangażowania...
Teraz Gwiazdka (w nocy powędrowała na dół) znalazła sobie miejscówkę pod łóżkiem w tzw. pokoju gościnnym (zapomnieliśmy zamknąć - tak na wszelki wypadek...) i nie wychodzi w ogóle, to KOTpitanan jakby pomógł mi zlokalizować gdzie Gwiazdka siedzi, bo dośc długo mieliśmy stresa...

STARsia w o góle nie wychodzi, siedzi w kucki ciagle w tym samym miejscu...

PostNapisane: Pon mar 17, 2008 0:41
przez Agalenora
Hop, Gwiazdeczko do góry! Nie bój się kocie, musisz uwierzyć, że nic złego Ci nie grozi.

Mam nadzieję, ze kolejne wieści będą choć odrobinę bardziej optymistyczne. Ja mocno wierzę w tego Kota :) 8)

PostNapisane: Pon mar 17, 2008 11:17
przez Anna61
W górę, po domek :)