Wiecie co, ja już podjęłam decyzję, olśnienie miałam jakieś czy co
Tak sobie wymyśliłam, że przeczytałam / dowiedziałam się ostatnio ZA DUŻO o kotach, które mają poważne problemy z nerkami, pęcherzem itd. Sama mam w domu jedną struwitówkę i jedną szczawianówke. Tak rzeczywiście nigdy nie było, zanim na rynek nie weszły "zbilansowane" suche karmy. I nie ma znaczenia czy to RC, Eukanuba, Orijen czy inne. Jest mi teraz głupio, że z politowaniem patrzyłam na koleżankę "ze wsi" (w sensie wsiowe podejście do kotów), która nie chciała słyszeć o suchych karmach i całe życie karmiła mięsem, surowym, gotowanym, z ryżem, z warzywami, z makaronem. Wydawało mi się że krzywdę robi kotu. Ale dziś wiem, że to jej koty dożywały późnej starości w zdrowiu, a moje jeszcze nie mają trzech lat....
I możecie mnie zastrzelić, ale mam zamiar zrobić to samo. ŻADNA dieta. Nie BARF, nie jedna, druga, trzecia sucha, nie wyłącznie surowe, nie wyłącznie gotowane. Wszystko, co mi wpadnie pod rękę. Na zmianę - i coś mi się wydaje, że tu jest klucz do zagadki. Raz surowe z jarzynami, raz gotowane z ryżem, raz wątróbka, raz ryba, czasem z jajkiem, czasem bez. I czasami saszetkę whiskasa, bo kochają (zawsze mam w domu, traktuję jak McDoland's - raz na miesiąc, trzy tygodnie dostają) i czasami, jak nie będzie czasu albo coś, to suche. Ale nigdy jedno i to samo w kółko macieju.
howgh
I jeszcze coś - nie neguję zalet forum, w żadnym wypadku. Ale w kwestii karmienia to się dałam strasznie, ale to strasznie ogłupić.... Drogie suche rzeczywiście wychodzi najtaniej, i jest najprostsze, najmniej czasochłonne. Ale wolę się jednak trochę pomęczyć i wydać więcej....