Ruda koteczka(!). Prawie dwa lata później:)))

Przeklejam z kociarni, bo może tu prędzej zauważy więcej osób:
Zakładam nowy wątek bo będzie mi łatwiej w razie potrzeby zmieniać temat.
Początek w wątku założonym przez gishę (dziękuję) tutaj: viewtopic.php?t=72612&highlight=
Koteczka znalazła się nagle pod sklepem tak około 11-tej chyba. Rano, gdy otwierałam, napewno jej nie było. Nigdy wcześniej też nie. Zwróciła uwagę najpierw klientki, która wychodząc usłyszała koci lament. Zaraz wyszłam sama. Koteczka tak jak pisze gisha - zadbana, czysta, w obróżce przeciwpchelnej, i ... zapłakana. Teoretycznie mogła się zagubić. Ale wiem napewno, że nigdy takiej w okolicy nie było. Znalazła się zbyt nagle. Nie wygląda, żeby długo wędrowała. Odejść też nie próbowała, chociaż miałam akurat nawał klientów i z 45 minut nie robiłam nic. Potem okazało się, że jest straszliwie głodna, na jedzenie po prostu rzuciła się. Po czy nadal lamentowała patrząc w oczy i ocierając się o nogi, prosiła o pomoc. Gdy pod koniec wzięłam ją do sklepu, od otwartych drzwi niemal uciekała. To przeważyło, że zdecydowałam się ją wziąć, a nie zostawić na miejscu z przysklepowymi kotkami, które tam biedy nie mają.
I teraz najciekawsze - koteczka jest kompletnie ruda. Bez białego. Samiczka
. Wpadłam z nią do weta, po drodze. Potwierdził bo nie dowierzałam oczom - koteczka na 100%. Drobna, szczuplutka, ale obejrzwszy zęby dał jej ok. 2 lata. No i wieść gorsza - ma coś w jelitkach. W pierwszej chwili myślał, że ciąża, alepotem mówi, że raczej nie, że coś w jelicie. Najgorsza opcja - jakiś guz. Nieco lepsze - przykanie, które może samo wyjdzie. Mam obserwować czy i jak załatwia się.
Teraz siedzi w klatce (powinnam już ją dawno oddać
). Na psy warczy, widać nie przyzwyczajona. Poza tym łagodna, narączkowa. Mam widocznie za mało kotów i za dużo miejsca i pieniędzy, skoro jeszcze ona naszła mi na drogę
. Kuchia jest w ruinie i nie mam jak tam jej trzymać. Narazie siedzi w klatce w pokoju. Wypuszczać nie chcę i ze względu nazdrowie jej i moich, i ze względu na to, że moje ostatnio i tak się piorą za dużo, jeszcze im kolejnej potrzeba
Ogłoszenie narazie powiesiłam na sklepie i dałam znać do schroniska w Sopocie. Potem powieszę więcej, ale coś mam wątpliwości czy znajdzie się właściciel
Oby była zdrowa, bo łatwo znajdzie dom (hmm, domek będzie musiał być dobrze przetestowany, nie wiadomo, czy kicia po sterylce, a jej uroda aż prosi się o rozmnażaczy.
Gdyby ktokolwiek miał miejsca więcej niż ja na tymczasa, to błagam.
I dzękuję tu marii_z, od której dostałam dzisiaj w prezencie pół pięknego, wołowego serca jako wkład w wyżywienie, Marylo, jesteś
Dziękuję też gishy, która mnie psychicznie wspiera od chwili znalezienia kotka
Zakładam nowy wątek bo będzie mi łatwiej w razie potrzeby zmieniać temat.
Początek w wątku założonym przez gishę (dziękuję) tutaj: viewtopic.php?t=72612&highlight=
Koteczka znalazła się nagle pod sklepem tak około 11-tej chyba. Rano, gdy otwierałam, napewno jej nie było. Nigdy wcześniej też nie. Zwróciła uwagę najpierw klientki, która wychodząc usłyszała koci lament. Zaraz wyszłam sama. Koteczka tak jak pisze gisha - zadbana, czysta, w obróżce przeciwpchelnej, i ... zapłakana. Teoretycznie mogła się zagubić. Ale wiem napewno, że nigdy takiej w okolicy nie było. Znalazła się zbyt nagle. Nie wygląda, żeby długo wędrowała. Odejść też nie próbowała, chociaż miałam akurat nawał klientów i z 45 minut nie robiłam nic. Potem okazało się, że jest straszliwie głodna, na jedzenie po prostu rzuciła się. Po czy nadal lamentowała patrząc w oczy i ocierając się o nogi, prosiła o pomoc. Gdy pod koniec wzięłam ją do sklepu, od otwartych drzwi niemal uciekała. To przeważyło, że zdecydowałam się ją wziąć, a nie zostawić na miejscu z przysklepowymi kotkami, które tam biedy nie mają.
I teraz najciekawsze - koteczka jest kompletnie ruda. Bez białego. Samiczka

Teraz siedzi w klatce (powinnam już ją dawno oddać



Ogłoszenie narazie powiesiłam na sklepie i dałam znać do schroniska w Sopocie. Potem powieszę więcej, ale coś mam wątpliwości czy znajdzie się właściciel

Oby była zdrowa, bo łatwo znajdzie dom (hmm, domek będzie musiał być dobrze przetestowany, nie wiadomo, czy kicia po sterylce, a jej uroda aż prosi się o rozmnażaczy.
Gdyby ktokolwiek miał miejsca więcej niż ja na tymczasa, to błagam.
I dzękuję tu marii_z, od której dostałam dzisiaj w prezencie pół pięknego, wołowego serca jako wkład w wyżywienie, Marylo, jesteś

Dziękuję też gishy, która mnie psychicznie wspiera od chwili znalezienia kotka
