Było :Ukraść, czy nie ...?..... Ukradłam.

Od czasu do czasu jeżdżę na kilkudniowe pobyty do mojej córki z racji konieczności opieki nad wnuczkiem.
Właśnie wróciłam z takiego pobytu i od kilku dni mam dylemat - jak w tytule : UKRAŚĆ czy NIE ?
Tosia przychodzi do ogródka mojej córki od kilku miesięcy. Siada na zewnętrznym parapecie i czeka.
Dostaje jedzenie, które pochłania natychmiast w całości. Zawsze jest bardzo głodna.
Na początku, kilka miesiecy temu - została zaproszona do domu. Weszła. Zadomowiła sie na ludzkich kolanach. Posiedziała kilka godzin a potem zażądała wypuszczenia.
Córka z mężem zdecydowani byli ją zostawić (choć mają już dwa koty), biorąc pod uwagę fakt, że nie wyrzuca sie z domu kota, który sam przychodzi. To wtedy nazwana została Tosią. Zrobili rozeznanie i okazało się, że Tosia ma dom. Dom znajduje sie po przeciwległej stronie bardzo ruchliwej ulicy. Tosia opuszcza go każdego ranka, przebiega przez ruchliwa jezdnię, melduje sie na oknie mojej córki, dostaje jeść. Gdy domownicy wychodzą z domu, wraca do siebie aby po południu lub wieczorem znów powrócić na parapet. Gdy ktoś zostaje w domu - Tosia potrafi spędzić na zewnętrznym parapecie cały dzień, nieustannie dopominając sie o jedzenie, które pochłania w każdej ilości.
Jakiś czas temu Tosia miała niesprawną łapkę. Nosiła ją w górze, biegając na trzech nogach. Teraz już chodzi na czterech.
Dwa tygodnie temu Tosia w rujce szalała po ogrodzie z czarnym kocurem - przybłędą. Najprawdopodobniej od 2 tygodni jest kotna.
Pierwszą moją myślą było - zabrać i wysterylizować....
Córka zgasiła moje zapędy, twierdąc, że tak nie można, bo przecież TOSIA MA DOM.
Tylko, że w tym domu najprawdopodobniej nie dostaje nic do jedzenia....
Oczami wyobraźni widzę, jak za kilka miesięcy Tosia będzie próbowała przeprowadzić przez ruchliwą jezdnię gromadkę swoich kociąt, zdążając na stałe miejsce karmienia. Jeśli te kocięta wogóle przeżyją, bo gdy Tosia zostawi je samym sobie, spędzając całe dni na parapecie - marnie widzę ich los.
Jak myślicie : co zrobić ? Ukraść Tosię ?
Właśnie wróciłam z takiego pobytu i od kilku dni mam dylemat - jak w tytule : UKRAŚĆ czy NIE ?
Tosia przychodzi do ogródka mojej córki od kilku miesięcy. Siada na zewnętrznym parapecie i czeka.

Dostaje jedzenie, które pochłania natychmiast w całości. Zawsze jest bardzo głodna.
Na początku, kilka miesiecy temu - została zaproszona do domu. Weszła. Zadomowiła sie na ludzkich kolanach. Posiedziała kilka godzin a potem zażądała wypuszczenia.
Córka z mężem zdecydowani byli ją zostawić (choć mają już dwa koty), biorąc pod uwagę fakt, że nie wyrzuca sie z domu kota, który sam przychodzi. To wtedy nazwana została Tosią. Zrobili rozeznanie i okazało się, że Tosia ma dom. Dom znajduje sie po przeciwległej stronie bardzo ruchliwej ulicy. Tosia opuszcza go każdego ranka, przebiega przez ruchliwa jezdnię, melduje sie na oknie mojej córki, dostaje jeść. Gdy domownicy wychodzą z domu, wraca do siebie aby po południu lub wieczorem znów powrócić na parapet. Gdy ktoś zostaje w domu - Tosia potrafi spędzić na zewnętrznym parapecie cały dzień, nieustannie dopominając sie o jedzenie, które pochłania w każdej ilości.
Jakiś czas temu Tosia miała niesprawną łapkę. Nosiła ją w górze, biegając na trzech nogach. Teraz już chodzi na czterech.
Dwa tygodnie temu Tosia w rujce szalała po ogrodzie z czarnym kocurem - przybłędą. Najprawdopodobniej od 2 tygodni jest kotna.
Pierwszą moją myślą było - zabrać i wysterylizować....
Córka zgasiła moje zapędy, twierdąc, że tak nie można, bo przecież TOSIA MA DOM.
Tylko, że w tym domu najprawdopodobniej nie dostaje nic do jedzenia....
Oczami wyobraźni widzę, jak za kilka miesięcy Tosia będzie próbowała przeprowadzić przez ruchliwą jezdnię gromadkę swoich kociąt, zdążając na stałe miejsce karmienia. Jeśli te kocięta wogóle przeżyją, bo gdy Tosia zostawi je samym sobie, spędzając całe dni na parapecie - marnie widzę ich los.
Jak myślicie : co zrobić ? Ukraść Tosię ?