Strona 1 z 10

Było :Ukraść, czy nie ...?..... Ukradłam.

PostNapisane: Śro lut 13, 2008 14:09
przez Elżbieta P.
Od czasu do czasu jeżdżę na kilkudniowe pobyty do mojej córki z racji konieczności opieki nad wnuczkiem.
Właśnie wróciłam z takiego pobytu i od kilku dni mam dylemat - jak w tytule : UKRAŚĆ czy NIE ?
Tosia przychodzi do ogródka mojej córki od kilku miesięcy. Siada na zewnętrznym parapecie i czeka.
Obrazek

Dostaje jedzenie, które pochłania natychmiast w całości. Zawsze jest bardzo głodna.
Na początku, kilka miesiecy temu - została zaproszona do domu. Weszła. Zadomowiła sie na ludzkich kolanach. Posiedziała kilka godzin a potem zażądała wypuszczenia.
Córka z mężem zdecydowani byli ją zostawić (choć mają już dwa koty), biorąc pod uwagę fakt, że nie wyrzuca sie z domu kota, który sam przychodzi. To wtedy nazwana została Tosią. Zrobili rozeznanie i okazało się, że Tosia ma dom. Dom znajduje sie po przeciwległej stronie bardzo ruchliwej ulicy. Tosia opuszcza go każdego ranka, przebiega przez ruchliwa jezdnię, melduje sie na oknie mojej córki, dostaje jeść. Gdy domownicy wychodzą z domu, wraca do siebie aby po południu lub wieczorem znów powrócić na parapet. Gdy ktoś zostaje w domu - Tosia potrafi spędzić na zewnętrznym parapecie cały dzień, nieustannie dopominając sie o jedzenie, które pochłania w każdej ilości.
Jakiś czas temu Tosia miała niesprawną łapkę. Nosiła ją w górze, biegając na trzech nogach. Teraz już chodzi na czterech.
Dwa tygodnie temu Tosia w rujce szalała po ogrodzie z czarnym kocurem - przybłędą. Najprawdopodobniej od 2 tygodni jest kotna.

Pierwszą moją myślą było - zabrać i wysterylizować....
Córka zgasiła moje zapędy, twierdąc, że tak nie można, bo przecież TOSIA MA DOM.
Tylko, że w tym domu najprawdopodobniej nie dostaje nic do jedzenia....
Oczami wyobraźni widzę, jak za kilka miesięcy Tosia będzie próbowała przeprowadzić przez ruchliwą jezdnię gromadkę swoich kociąt, zdążając na stałe miejsce karmienia. Jeśli te kocięta wogóle przeżyją, bo gdy Tosia zostawi je samym sobie, spędzając całe dni na parapecie - marnie widzę ich los.

Jak myślicie : co zrobić ? Ukraść Tosię ?

PostNapisane: Śro lut 13, 2008 14:23
przez Jana
Ukraść.

Jej dom nie jest dobrym domem, nie dba o nią jak należy.

PostNapisane: Śro lut 13, 2008 14:23
przez JoasiaS
Elżbieto, kraść bez namysłu :!: :!: :!: 8)

Joasia

PostNapisane: Śro lut 13, 2008 14:23
przez BarbAnn
..o ile ich wczesniej nie potopią.....

PostNapisane: Śro lut 13, 2008 14:24
przez mikrejsza
miałam trochę podobną sytuację, wprawdzie kotka w swoim domu dostaje jedzenie, to 2-3 razy w roku miała kociaki dla których już nie starczało, zawsze lądowały u mnie głodne i domagały się jedzenia, potem szukałam im domów... Teraz powiedziałam-dość. Zabrałam kotkę, wysterylizowałam i wypuściłam. Wróciła do swojego domku, pretensji nikt nie zgłosił ;) Tyle że ona jest tam karmiona więc o zabieraniu jej na stałe nawet nie myślałam, a u Ciebie...cóż...Myślę że sterylka na pewno by jej i Wam życie ułatwiła (bo kociaki zostaną pewnie u Was, te u nas też "wprowadzały się" na nasz parapet ).

PostNapisane: Śro lut 13, 2008 14:26
przez Nordstjerna
Po mojemu: zabrać i wysterylizować. Taki "dom" to nie dom.
Od jakiegoś czasu moje poglądy na takie sprawy bardzo się zradykalizowały. Jeśli kot przychodzi pod moje drzwi, a nie jest wykastrowany, to... będzie. :twisted:
Choćby nawet ktoś sobie do niego rościł prawo własności. Przecież nawet nie musi o niczym wiedzieć.

PostNapisane: Śro lut 13, 2008 14:30
przez aamms
Ukraść..

PostNapisane: Śro lut 13, 2008 14:31
przez Aleba
Ja bym ukradła...

PostNapisane: Śro lut 13, 2008 14:32
przez Maryla
można zrobić bez konieczności kradzieży, tak myślę
pójść do "właścicieli" i powiedzieć im że kotka przychodzi i że tak się córce podoba że chcieliby ją zatrzymać
oczywiscie ciachnąc od razu
nie sądzę żeby "właściciele" mieli coś przeciw - w sumie tyle tam kotów, nie ten to inny

ja też pochodzę z okolic Kozienic i gdy byłam u rodziców to przechodziłam przez ulicę do sklepu, pod sklepem leżała przemiła tricolorka - pogłaskałam ją, na co właściciel do mnie: jak chce to niech ją sobie weźmie - nie chcę myśleć jakie były jej dalsze losy :cry:

a tak wogóle to jest śliczna

PostNapisane: Śro lut 13, 2008 14:34
przez MaryLux
Nie kradnij, tylko po prostu zabierz i już. Tamci "ludzie" pewnie pomyślą, że wpadła pod samochód i po problemie.

PostNapisane: Śro lut 13, 2008 14:35
przez Nordstjerna
Maryla pisze:można zrobić bez konieczności kradzieży, tak myślę
pójść do "właścicieli" i powiedzieć im że kotka przychodzi i że tak się córce podoba że chcieliby ją zatrzymać
oczywiscie ciachnąc od razu
nie sądzę żeby "właściciele" mieli coś przeciw - w sumie tyle tam kotów, nie ten to inny


He he. U niektórych budzi się nagle poczucie własności. Oczywiście ograniczone do "nie, bo nie". Dalej już nie sięga.

PostNapisane: Śro lut 13, 2008 14:38
przez Maryla
Nordstjerna pisze:
Maryla pisze:można zrobić bez konieczności kradzieży, tak myślę
pójść do "właścicieli" i powiedzieć im że kotka przychodzi i że tak się córce podoba że chcieliby ją zatrzymać
oczywiscie ciachnąc od razu
nie sądzę żeby "właściciele" mieli coś przeciw - w sumie tyle tam kotów, nie ten to inny


He he. U niektórych budzi się nagle poczucie własności. Oczywiście ograniczone do "nie, bo nie". Dalej już nie sięga.


niewykluczone

ale kiedyś Magdalena opisywała jak znalazła swojego kota u innych ludzi - po prostu przychodził wiec go sobie zostawili - w koncu nie miał czipa ani adresówki :wink:

PostNapisane: Śro lut 13, 2008 14:41
przez Iburg
Też bym ukradla, i nawet bym sie nie zastanawiala. A o sterylce to nawet nie musza wiedzieć. Koteczka naprawde śliczna. A można zobaczyc tez to rude poniżej.

PostNapisane: Śro lut 13, 2008 14:45
przez Henia
Zrób dobry uczynek ,ciachaj ją

PostNapisane: Śro lut 13, 2008 14:46
przez Elżbieta P.
Przekonałyście mnie. Ukradnę.

Właściciele - to ludzie, z którymi nie ma co rozmawiać... niestety.
Kot jest po to, aby łapał myszy, a sterylizacja - to jakieś fanaberie i niepotrzebny wydatek. To starsi, prości ludzie.
Jeśli Tosia jest ciężarna - to od niedawna. Przed chwilą obliczyłyśmy z córką, że harcowała z czarnym kotem 11-12 dni temu.