Kłopot nazywa się Stanowczy Nadmiar Kotów Z Którymi Nie Ma Co Zrobić.
Kłopot wynika między innymi z tego, że mamy okropnego grzyba, którego się ciężko leczy, a który się znakomicie przenosi.
W obecnej chwili sytuacja jest właściwie patowa - wszystkie współpracujące ze mną domki są przepełnione kotami z grzybem.
Adopcje przez tego kochanego grzyba praktycznie stoją, po prostu boimy się wydawać koty-potencjalnie obsypane zarodnikami... Nawet jeśli kot nie ma żadnych objawów - może mieć na sobie zarodniki, które zaatakują go w chwili obniżenia odporności, np. przy przeprowadzce.
Efekt: jeśli znajdę choć jednego potrzebującego pomocy kota (nawet idealnie zdrowego) - nie mam go komu wcisnąć.
Druga strona medalu (też zła) - mam też 2 grzybne koty w lecznicy. Leczą się powolutku...
Efekt: boję się przywozić jakiekolwiek koty do kociarni w lecznicy, żeby się nie zaraziły.
Zaraz wiosna. Ciąże. Kocięta. Telefon sie urywa wręcz...
Jedyne rozwiązanie to rozseparowanie kotów i intensywna walka z wrogiem. Jednocześnie - trzeba tu zachować SKRAJNĄ ostrożność, by świństwa nie rozwlec dalej.
Dlatego jeśli nie masz pomieszczenia CAŁKIEM IZOLOWANEGO OD REZYDENTÓW i ŁATWEGO DO MYCIA/ODKAŻENIA - możesz dalej nie czytać.
A może jednak masz? Np. łazienkę, bez dziury w drzwiach, w której nie bywają Twoje zwierzaki i z której jesteś skłonny/a na pewien czas usunąć dywaniki itp, a w progu położyć wilgotną szmatę nasączoną np. virkonem?
Moja propozycja, a raczej prośba ma kilka wariantów.
W każdym z nich dostarczam:
KOTA, VIRKON, LEKI (to zestaw standardowy).
W każdym z nich MUSISZ: (to też zestaw standardowy)
- izolować rezydentów
- myć ręce po każdym kontakcie z kotem lub jego oprzyrządowaniem
- w miarę możliwości mieć ubranie do tego pomieszczenia specjalne
- możliwie często przecierać okolice klatki by usuwać ewentualne zarodniki.
- karmić zwierza i dawać mu leki (w pożywieniu)
- sprzątać kuwetę
- wymieniać gazety w klatce (w roli posłanka łatwego do wymiany)
a) wariant dla leniwych lub początkujących

Kot jest DZIKI i po wyleczeniu będzie zawieziony jako kot w gospodarstwie (w zamian za łapanie myszy ma michę z suchym). W tym układzie pożyczam prócz zestawu standardowego KLATKĘ z WYPOSAŻENIEM.
Twoje jedyne zadanie (prócz zestawu standardowego) wówczas to nie dać się podrapać:) czyli przez pierwsze dni lepiej obsługuj zwierza w porządnych rękawicach.
Przewidywany czas pobytu kota u Ciebie: ok. miesiąc.
Takich kotów mam do rozdysponowania 3-4.
b) wariant dla nieco bardziej zaawansowanych
Kot pół-oswojony, do dooswojenia i wyadoptowania. Ten wariant też ma podwarianty, tzn. kot może być u Ciebie aż do adopcji lub też po wyleczeniu możemy szukać dla niego innego DT.
Też pożyczam klatkę z wyposażeniem.
Początkowo działasz WYŁĄCZNIE jak z kotem dzikim - tylko karmisz i sprzątasz. Stopniowo zaczynasz go też dotykać, głaskać, TYLKO W KLATCE. Po ustąpieniu widocznych objawów grzyba (lub tez jeśli kot nie ma ich na wstępie to po ok. tygodniu) - przyjeżdżam do Ciebie wykąpać zwierza w nizoralu, jednocześnie dezynfekujemy klatkę. Po następnym tygodniu jeśli na kocie nadal nie widać zmian chorobowych - po raz pierwszy wolno go bardziej intensywnie oswajać, już nawet wyjmując z klatki (oczywiście szczegóły procesu oswajania dogadamy zależnie od osobnika). Od tego momentu traktujemy kota jak zdrowego i niegroźnego (grzybowo) dla otoczenia.
Takich kotów mam do rozdysponowania ok. 8-10
c) wariant z kotem oswojonym.
To wariant najbardziej ryzykowny od strony grzybiczej, bo w tym wariancie kot jest po prostu luzem w pomieszczeniu. Rozsiewa więc potencjalne zarodniki najswobodniej. Tu musisz więc szczególnie dbać o izolację rezydentów oraz by nie zarazić siebie - jak najczęstsze odkażanie wszystkiego, jakieś ubrania robocze zakładane zaraz po wejściu do pomieszczenia itp.
Tu zwierzak jest miły, może ma jakieś zmiany chorobowe, a może tylko miał kontakt z grzybem i wymaga kwarantanny przed oddaniem. Po tygodniu od ustąpienia objawów go kąpiemy w nizoralu. Po kolejnym tygodniu - jeśli nic nie wylezie - uznajemy za gotowego do adopcji... można go wtedy przestać izolować. Jeśli możesz go przetrzymać do czasu adopcji - super. Jeśli nie - poszukamy innego domu, już spokojniej ze względu na grzyba...
Takich kotów mam do rozdysponowania ok. 10
Jak widzisz - opcji jest sporo. Niezależnie którą wybierzesz - BARDZO mi pomożesz. I nie tylko mi - również karmicielom. I co najważniejsze - kotom. Tym u nas, tym potrzebującym pomocy na ulicy i tym wolnożyjącym, które musimy jak najszybciej wykastrować by nie mnożyć bezdomności...
Proszę, pomóż.