Strona 1 z 1

Chory dziki kot :(

PostNapisane: Wto cze 17, 2003 17:48
przez anna100
W pobliżu mojej pracy jest kolonia kotów,generalnie nie są w najgorszym
stanie, ale jeden z nich wyglada na b. chorego.
Jest bardzo chudy (ale nie kosciotrup) skórę ma jakby "oblepioną" na ciele i
przylizaną matową sierśc,a na szyi - rozległą grzybicę albo coś podobnego,
chodzi na sztywnych łapkach z trochę uniesionym zadem. Jednak zachowuje sie
normalnie tzn. wskakuje na dach, regularnie obchodzi całe podwórko, całkiem
szybko biega ....
Widzę go tylko z daleka więc nie umiem powiedziec nic wiecej.

Czy można by mu jakoś pomóc?
Czy to moze sie przenieśc na inne koty?

PostNapisane: Wto cze 17, 2003 19:27
przez Blue
Pomoc mozna temu kotu tylko w jeden sposob - dostarczajac go do weta - jesli to mozliwe. Jesli on ma grzybice - to jak najbardziej moze sie to przeniesc na inne koty, jednak moze to byc np. jakas sprawa pasozytnicza (same pasozyty lub uczulenie na nie) - wtedy leczenie szybko przyniesie rezultaty.
Chodzenie na usztywnionych lapkach nie jest dobrym objawem - jednak bywa naturalne u starych kotow.
Chudosc i matowosc siersci moze byc wynikiem zarobaczenia - ale i wielu powaznych chorob powoli wyniszczajacych organizm.
Nikt Ci za bardzo zdalnie i na odleglosc nie pomoze...
Od jak dawna ten kot tak wyglada i w jakim mniej wiecej jest wieku?

Najlepiej by bylo zeby tego kota mogl dokladnie obejrzec jakis lekarz - on bedzie umial ocenic stan jego zdrowia (chocby zmierzy temperature, sprawdzi jak wygladaja sluzowki kota, jego uszy, ogolna kondycja, z czego wynika usztywnienie lap, czym sa zmiany na szyi) i zastosuje dopiero wtedy dobrane wlasciwie leczenie.
Jesli tylko masz mozliwosc dostarczyc tego kota do weta - to bedzie to najlepsze rozwiazanie.

Chory dziki kot :(

PostNapisane: Śro cze 18, 2003 9:26
przez anna100
A czy Ty, lub ktos z forum móglby mi pomóc w jego złapaniu? Mam transporter i dobrego lekarza w pobliżu na Pl.Hallera?

Mogę go zabrać do lecznicy, ale nie będę mogła go przetrzymać, poniewaz mam dwa koty w domu.

Czy istnieje jakaś szansa, żeby ktoś go przetrzymał na czas leczenia, a jeżeli nie to, czy jest sens odławiania go, jeżeli ma zostać uśpiony, bo nikt nie bedzie sie mógl nim zająć?
Z drugiej strony, jeżeli jego choroba jest zaraźliwa, to może zarazić wszystkie koty na podworku - co wtedy?

Proszę pomożcie mi :(

PostNapisane: Śro cze 18, 2003 9:49
przez Falka
Anno - tu wszyscy mają koty wiec trudno będzie znaleźć kogoś, kto się zdecyduje na przygarnięcie go na czas leczenia, chyba, że bedzie miał możliwość odizolowania kota.

Spróbuj wywiedzieć się o szpitale przy lecznicach. Może to jest rozwiązanie?

PostNapisane: Śro cze 18, 2003 9:53
przez anna100
Wiem, zdaje sobie z tego sprawę - dlatego to jest takie trudne.
A czy mozecie mi podać jakies namiary na lecznice?

PostNapisane: Śro cze 18, 2003 10:00
przez Falka
Znalazłam w necie tylko to:
Szpital Małych Zwierząt "Bemowo", ul. Powstańców Śląskich 101, Warszawa-Bemowo, tel. (022) 638 39 14
Szpital Małych Zwierząt "Bemowo" - filia, ul. Klemensiewicza 7

Ale może warto zadzwonić po prostu do kilku wetów i popytać. Wydaje mi się, że Hematowet przy Krasińskiego też ma szpital.

Kontakty do lecznic http://www.koty.pl/home/adresy/lecznice.php3?woj=7

Jak się dowiesz, to napisz proszę jakie są ceny. Też mnie to interesuje.

PostNapisane: Śro cze 18, 2003 14:42
przez anna100
Dzwoniłam

- to jedyne lecznice, gdzie można zostawić bezdomnego kota, ale pod warunkiem, że nie ma choroby zakaźnej.

MULTI WET - Centrum Zdrowia Zwierząt Warszawa 841-40-22; 841-44-40
cena 45 zl za 1 dzień + leki ( ale za zwierzę bezdomne po uzgodnieniu - mniej - trzeba się dogadać)

Całodobowa Klinika dla Zwierzat
ul. Powstańców Śląskich 101, 01-319 Warszawa (0-22) 638-39-14
cena 25 zl za 1 dzień ( ale za zwierzę bezdomne po uzgodnieniu - mniej - trzeba się dogadać)

Więc miejsce by było!
Moje możliwosci finansowe są raczej na poziomie Powstańców Śląskich.

Z drugiej strony moze nie trzeba by go było oddawać do szpitala, albo tylko na krótko - ale musi go obejrzeć weterynarz.

Ponawiam prośbę,
czy ktoś mogłby mi pomoc przy łapaniu i przewożeniu kota?
miejsce- Warszawa, Praga Płn. ul. 11-go Listopada.

kontakt do mnie:

ana-ana@tlen.pl

lub 501-661-062

PostNapisane: Śro cze 18, 2003 21:51
przez Blue
No - ja mieszkam na Pradze i moge Ci pomoc w lapaniu go - ale kiedy? Bo jutro mam wolne caly dzien, ale w piatek jestem juz w pracy. Wiec jutro by mi bardziej pasowalo :)
Z przewozeniem troszke gorzej - ale jak juz bedzie w kontenerku to przeciez mozna go spokojnie tramwajem przewiezc - no chyba ze moj maz kochany nam pomoze :)Co prawda troszke okulal - ale jakby nie bylo alternatywy a kot dal sie zlapac - to cos by sie wymyslilo :)
Tylko napisz mi jaki masz plan...
Ja jestem jutro dyspozycyjna.

Chory dziki kot :(

PostNapisane: Czw cze 19, 2003 16:33
przez anna100
Przesłałam ci wiadomośc na priva

Bardzo dziękuje za pomoc.

PostNapisane: Czw cze 19, 2003 21:30
przez anna100
Bardzo, bardzo dziękuję Blue i jej mężowi.

Byliśmy dzisiaj na tym podwórku z klatkami, jedzeniem do zwabiania i samochodem :lol:
Czyli w pełni wyposażona wyprawa na łapanie kota :D

Na szczęście dla kota okazało się - że nie istnieje!!!!

Rozmawialiśmy z panem , który jak się okazało dokarmia i opiekuje się kotami na tym podwórku i mówi, że nie widział tam żadnego tak chorego kota. jedynym ew. podejrzanym jest jego osobisty kot - stary, cały pokiereszowany po bójkach, b. długi i chudy, który czasami wychodzi na podwórko i którego prawdopodobnie widziałam przez okno.

Nauczka dla mnie:
sprawdzać,
sprawdzać,
sprawdzać
a dopiero potem wszczynać alarm.

Ale bardzo dziękuję wszystkim za zainteresowanie sprawą chorego kota, Jeszcze bardziej dziękuję Blue i jej mężowi, że byli gotowi mi pomóc.

Bardzo również dziękuję Komuś, że nie musiałam zabierać i ew. usypiać chorego kota.

Trochę się wstydzę, ze narobiłam tyle szumu :(
Ale mi przejdzie :D

PostNapisane: Czw cze 19, 2003 22:42
przez Falka
:D :D :D

Czasem takie pomyłki się zdarzają :lol: Za to wiemy już, gdzie można przechować chorego, dzikiego kota i za ile jeśli nie ma warunków w domu :) Dzięki za te informacje :D

PostNapisane: Pt cze 20, 2003 0:57
przez Blue
A niby dlaczego sie wstydzisz? 8O
Widzialas z okna zachudzonego, dziwnie chodzacego kota o brzydkiej siersci - tylko sie cieszyc ze okazalo sie iz jest to stary, po wielu bojkach i starciach kocur ktory ma swoj dom :)

Chcialas mu pomoc - to sie liczy :)
A ja tam bardzo sie ciesze ze tak sie cala sprawa zakonczyla :)

Choc rozmownosc tego faceta dokarmiajacego koty mnie powalila na kolana ;)
A przy okazji pewnie dlugo beda o nas opowiadac na tym podworku - bo kiedy Ty z nim gaworzylas ;) - to my z Damorkiem przeszukalismy cale podworko - pewnie wygladalismy nieco podejrzanie ;)

Jakbys jeszcze kiedys lapala jakiegos kota - to daj znac ;)

PostNapisane: Nie cze 29, 2003 20:28
przez anna100
dzięki !!!!!!

Dopiero teraz, bo byłam na urlopie

Pozdrawiam

PostNapisane: Nie cze 29, 2003 22:25
przez Kiara
Coz, dobrze ze taka pomylka - na kocia korzysc :D Nie masz sie co wstydzic, mozesz sie cieszyc - chcialas pomoc, ale pomoc okazala sie niepotrzebna. Na kocie szczescie i pewnie ku twojej uldze ;) Trzymaj sie :lol:

PostNapisane: Pon cze 30, 2003 10:25
przez Anja
Co za historia :lol: anna100 chyle czola przed Twoim sokolim okiem i wrazliowscia :D .
ps. zmien moze tytul watku na jakis happy end? :wink: