Nasza koteczka już dojrzała - zastrzyki?

Kocie pogawędki

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Wto cze 17, 2003 9:34

Dlatego twierdze, ze najwazniejsza jest informacja - zarowno w przypadku kobiet jak i kotek :D
Mi kiedys nikt nie powiedzial, ze nalezy przerwac branie hormonow co 13 miesiecy, zeby organizm odpoczal. Teraz to wiem, ale teraz to mi juz niepotrzebna informacja - mam zakaz brania srodkow hormonalnych wlasnie przez tamta akcje.
Toffie, Bajek, Bździągwa, Julian

kinus

 
Posty: 16452
Od: Pon mar 03, 2003 23:22
Lokalizacja: Poznań

Post » Wto cze 17, 2003 9:47

Candy, mam pytanie, troszke nie na temat, Forumowicze wybaczcie :oops: :wink: . Jednak tez sprawa hormonalna...
Jesli kocur nie znaczy, ale i nie kryje, to kastrowac go czy nie?! Jak radzisz przyszlym wlascicielom kociakow z Twojej hodowli!?

anii

 
Posty: 100
Od: Pon mar 10, 2003 10:26
Lokalizacja: wawa

Post » Wto cze 17, 2003 9:59

Alino - serdeczne dzięki za zrozumienie i obronę.
Muszę przyznać - w życiu nie spodziewaliśmy się takiej reakcji na nasze słowa - jak to miało w niektórych przypadkach w tym wątku.
O to właśnie chodzi - my jedynie ostrzegamy.
Mówienie tu o grożeniu, moralizatorstwie, napastliwych wypowiedziach...Nie rozumiem i wydaje mi się to nie na miejscu. Jasne, że bijemy na alarm, każdy kto oglądałby koszmarne cierpienia nowotworowe Ciapki i miałby odrobinę sumienia - też by bił. W imię czego to ma spotykać inne koty? Jeszcze raz - śmierć Ciapy nie miała żadnego sensu, mogło jej nie być - ale jeśli w ogóle ma czemuś posłużyć - to właśnie ostrzeżeniu. Nam to już koteczki nie zwróci, ale komuś może uratować zwierzaka.
Przecież za nikogo nie podejmiemy decyzji, chyba też na nikogo nie jesteśmy w stanie wpłynąć, kto już i tak ma swoje zdanie, hodowlę której nie chce poświęcić, itp.
Opisaliśmy nasz przypadek- mając nadzieję, że przynajmniej wyeliminuje on przypadkowe stosowanie hormonów (często jeszcze niestety się zdarza, że weci tak dla świętego spokoju wyciszają ruję). I tak pewnie każdy będzie wiedział lepiej, dopóki sam się nie sparzy.
Śmierć naszej koteczki cały czas boli i wciąż trudno jest nam o tym pisać i opowiadać. Dlatego nie łatwe było zabranie głosu w tym wątku. Nie zrobilibyśmy tego, gdybyśmy wiedzieli, z czym się spotkamy. Oczywiście, że ton jest dramatyczny - trudno się temu dziwić. Ale wszelkie dane nie pochodzą od nas, tylko od profewsjonalistów. My chętnie usłyszelibyśmy, że to Ciapka była chorowita, hormony raczej nie szkodzą, itp - to po prostu zdejmowałoby z nas odpowiedzialność. Tak nie było, nikt tak naprawdę nie zdjął z nas odpowiedzialności za jej cierpienia i śmierć.
Dlatego chociaż chcieliśmy ostrzec innych. Nie pojmuję jak można było to opacznie zrozumieć.

katonka

 
Posty: 4378
Od: Wto lis 19, 2002 21:47
Lokalizacja: Warszawa

Post » Wto cze 17, 2003 10:04

anii pisze:Candy, mam pytanie, troszke nie na temat, Forumowicze wybaczcie :oops: :wink: . Jednak tez sprawa hormonalna...
Jesli kocur nie znaczy, ale i nie kryje, to kastrowac go czy nie?! Jak radzisz przyszlym wlascicielom kociakow z Twojej hodowli!?

Nie kastrować.

Candy

 
Posty: 1409
Od: Wto lut 04, 2003 22:27
Lokalizacja: Małe Trójmiasto

Post » Wto cze 17, 2003 10:13

Hmmm Candy, co hodowca to zdanie. Mnie hodowca wrecz zastraszyl, ze kot nie kastrowany, ma strasznie smutne zycie i bardzo sie z tymi klejnotami zle czuje...
Jakie Ty masz powody by odradzac kastracje na kocie, ktory nie znaczy, ale i tez do hodowli nie bedzie przeznaczony??

anii

 
Posty: 100
Od: Pon mar 10, 2003 10:26
Lokalizacja: wawa

Post » Wto cze 17, 2003 10:27

Katony miejcie litosc.....to Wy nie rozumiecie.
Absolutnie nie mowie, ze nie macie racji. Nie chodzi mi w ogole (i mysle, ze innym osobom tez) o sama informacje, bo skoro ja sprawdziliscie, to zapewne jest prawdziwa (ja nie wiem, bo jeszcze nie sprawdzalam, problem jest jeszcze troszke przede mna, bo najstarsza kicia ma dopiero 4 miesiace). Chodzi mi o TON WYPOWIEDZI. Twierdzicie, ze po prostu informujecie, ale znow w Waszej wypowiedzi spotykam takie sformulowania, jak: "I tak pewnie każdy będzie wiedział lepiej, dopóki sam się nie sparzy.", "Nie zrobilibyśmy tego, gdybyśmy wiedzieli, z czym się spotkamy", "Nie pojmuję jak można było to opacznie zrozumieć".
Przekaz wszyscy - tak mysle - zrozumieli wlasciwie. Ale jak slysze takie sformulowania, to mna trzepie. Dlaczego zakladacie, ze kazdy bedzie wiedzial lepiej - znaczy sie poda zastrzyki i dorpowadzi kotke do smierci :?: Dla mnie - wiedzial lepiej - oznacza posiadal lepsza wiedze niz Wy, jezeli jest to mozliwe. A tego nie wiem.
NBie zrobilibyscie tego - nie ostrzegli ludzi, gdybyscie wiedzieli z czym sie spotkacie - a z czym takim sie spotkaliscie ? z dwiema osobami, ktore Wam zarzucily, ze czasami upieracie sie przy jakichs informacjach nie do konca je sprawdzajac - MOWIE TU O SRODKACH DLA KOBIET, NIE DLA KOTOW. Dla mnie ten watek to tez dyskusja o podawaniu hormonow w ogole, wiec wyciaganie w kazdym poscie faktu, ze Wasza kotka odeszla jest czasami po prostu wg mnie zaslona, gdy braknie innych argumentow.
Moja ukochana papuga tez odeszla. Walczylam o nia i o jej towarzyszke 2 miesiace. To byl horror. Tym bardziej, ze druga byla zdrowa, ale odeszla, bo nie chciala zyc. Uwierzcie, ze umieranie nawet tak malego stworzenia, ktory towarzyszyl mi wszedzie przez 7 lat, tego sie nie zapomina. zapewne tez moglabym ja uratowac, ale nie bylo weta, ktory by sie na papugach znal, nie posiadalam zadnej informacji, JAK mala leczyc. Wiec odeszla wskutek zapewne tez mojej niewiedzy.
Dlatego tez twierdze, ze INFORMACJA jest bardzo wazna, ale jako informacja a nie nakaz. A szczerze mowiac wasze wypowiedzi czasem brzmia jak jedyne sluszne. A ja jakos mam do tego awersje. Za kilka miesiecy sama bede dzwonila do wetow, rozmawiala, poczytam wszystko co mozliwe o rui i pomaganiu kotkom w tym czasie. I wtedy powiem pewnie tym, ktorzy beda mieli odobny problem - wiecie - stad akurat wiem, ze taka metoda jest podobno najlepsza, a taka najgorsza - wady i zalety - jednym slowem konkrety. A w mojej opinii Wy straszycie ale tak naprawde jedynym argumentem jest to, ze interesowaliscie sie i WY WIECIE, ze tak jest, ze kazda kotka umiera po zastrzykach predzej czy pozniej, no i to, ze Wasza kotka odeszla. A ja oczekiwalabym jeszcze np podzielenia sie informacjami - np. ten a ten powiedzial, ze jest tak.... a na tej stronie mozecie poczytac, ze takie sa skutki....

To tyle co mialam do powiedzenia
Toffie, Bajek, Bździągwa, Julian

kinus

 
Posty: 16452
Od: Pon mar 03, 2003 23:22
Lokalizacja: Poznań

Post » Wto cze 17, 2003 10:32

Ja kastracji nie odradzam.Każdy właściciel kota podejmuje decyzję sam,oczywiście po konsultacji z wetem.
Moje doświadczenia są takie:koty z mojej hodowli,które zostały wykastrowane,(wydaje mi się,że zbyt szybko)zmieniły swój charakter,są nieufne i nie chcą przytulanek,nie siedzą na kolanach,no,nie te same koty.
Mojej przyjaciółki kot,wykastrowany w wieku 10 m-cy,po przywiezieniu z lecznicy nie poznawał nikogo,warczał,prychał.Już nie ma kochanego persika,tylko "obronny" kocur (tak nazywa go moja psiapsiółka).
Ale inny kocur wykastrowany,bo takie było zalecenie weta,ma się dobrze,jest normalnym kotem.
Niekastrowane kocury z mojej hodowli,które nie znaczą,(colorpointy bardzo rzadko leją,no cóż,zdarza się i im) są towarzyskie,miłe,kochane.Zawsze można podjąć decyzję o kastracji.Ale jak nie ma ku temu przesłanek,im później,tym lepiej.
Zaznaczam-to tylko i wyłącznie moje zdanie.Na tym forum na pewno są kociarze bardziej doświadczeni ode mnie i z ich zdaniem też się bardzo liczę. :D

Candy

 
Posty: 1409
Od: Wto lut 04, 2003 22:27
Lokalizacja: Małe Trójmiasto

Post » Wto cze 17, 2003 10:42

anii pisze:Hmmm Candy, co hodowca to zdanie. Mnie hodowca wrecz zastraszyl


I jeszcze jedno-ja nigdy nikogo nie straszę.
Proszę o kontakt,mogę pomóc radą i swoim doświadczeniem,ale przede wszystkim wysyłam do weta.Bo ja nim nie jestem.

Candy

 
Posty: 1409
Od: Wto lut 04, 2003 22:27
Lokalizacja: Małe Trójmiasto

Post » Wto cze 17, 2003 11:34

Kinus, przeczytaj nasz pierwszy post. Jest tam opis naszych dociekań i zbieranie informacji. Mogę oczywiście podać Ci też nazwiska weterynarzy - chyba raczej na priv - którzy potwierdzili nasze obawy.
Ta dyskusja nie ma sensu. Ja też mogę się przyczepić do Twoich sformułowań o tym, że masz dość jedynie słusznej prawdy, że uważamy, że wiemy lepiej.
Uważam, że przytaczanie naszego przykłady tu najbardziej ma sens, bo o nim wiemy zdecydowanie najwięcej i są to informacje 100-proc. sprawdzone. To nie chwyt retoryczny, cholera jasna, tylko właśnie sięganie do sprawdzownych źródeł.
Oczywiście nie mamy monopolu na prawdę, mówimy jak ta prawda wyglądała w naszym przypadku. Czepianie się sformułowań...Przecież na Boga każdy ma swój rozum i sumienie i będzie podejmował zgodne z nimi decyzje.
My ostrzegamy. Wiele informacji tu na forum bardzo nam pomogło, dzięki temu forum udało nam się wreszcie znaleźć wetkę, której ufamy stuprocentowo.
Co jest takiego w sformułowaniu, że każdy będzie i tak wiedział lepiej, dopóki się nie sparzy?? Przecież to prawda ogólna, dotycząca każdego z nas. O wielu sprawach jesteśmy ostrzegani, ale serio traktujemy ryzyko, gdy się z nim naprawdę zetkniemy.

A może są osoby, które stosowały hormony i ich koty mają się świetnie? Nawet przy dłuższym stosowaniu? Albo minęło już wiele lat od zastrzyków - i nic? To by coś wniosło do dyskusji. A nie takie przepychanki. NASZYM ZDANIEM zastrzyki są śmiertelnie groźne - i mamy prawo do tego, żeby mić właśnie taką opinię. Inni mogą i mają święte prawo do tego - mieć inne zdanie. To wasze decyzje i wasze koty.
I nigdy nie przyszłoby mi do głowy zarzucać, że ktoś ostro formułuje swoje wypowiedzi, nawet "jako jedynie słuszne" skoro sam się przekonał o ich prawdziwości. Dla nas to po prostu jest "jedynie słuszne" i wnaszym domu kotki nigdy nie dostaną zastrzyku. ALE KAŻDY MA WOLNĄ WOLĘ.
Jeśli dla niego "jedynie słuszna" będzie inna prawda - to jego sprawa - i ja z mojej strony po prostu trzymam kciuki, żeby wtedy to on miał racje - dla dobra kota. I naprawdę będziemy mieli wtedy wielką nadzieję, że to my się myliliśmy. Świadomość, że mieliśmy rację w takim przypadku nie byłaby niczym satysfakcjonującym!

Oczywiście są przypadki znacznie trudniejsze. Są - jak w Twoim Kinus - przypadku kwestie hodowlane, które muszą być brane pod uwagę, potrafimy to zrozumieć, choć trochę odnosimy wrażenie, że te gorączkowe głosy protestu pochodzą głównie od ludzi, którzy nie widzą innej metody - na przykład radzenia sobie w hodowlach. A może są, może ktoś się odezwie?
No i są pewnie jakieś trudne medyczne przypadki...Nie wiemy. Niech się odezwą ci, którzy mają jakieś doświadczenia

katonka

 
Posty: 4378
Od: Wto lis 19, 2002 21:47
Lokalizacja: Warszawa

Post » Wto cze 17, 2003 11:52

katon-starszy pisze:"Kinus, przeczytaj nasz pierwszy post. Jest tam opis naszych dociekań i zbieranie informacji. Mogę oczywiście podać Ci też nazwiska weterynarzy - chyba raczej na priv - którzy potwierdzili nasze obawy."

"Co jest takiego w sformułowaniu, że każdy będzie i tak wiedział lepiej, dopóki się nie sparzy?? Przecież to prawda ogólna, dotycząca każdego z nas. O wielu sprawach jesteśmy ostrzegani, ale serio traktujemy ryzyko, gdy się z nim naprawdę zetkniemy."

"Oczywiście są przypadki znacznie trudniejsze. Są - jak w Twoim Kinus - przypadku kwestie hodowlane, które muszą być brane pod uwagę, potrafimy to zrozumieć, choć trochę odnosimy wrażenie, że te gorączkowe głosy protestu pochodzą głównie od ludzi, którzy nie widzą innej metody - na przykład radzenia sobie w hodowlach. "


Co do pierwszego cytatu - post czytalam kilka razy. Nie rozumiem, dlaczego nazwiska wetow chcecie podawac na priv, skoro sprawa nie dotyczy tylko mnie, ale wielu zyjacych z kotkami ludzi. Jezeli maja oni racje, to jak najbardziej nalezy im sie miejsce na forum, a nie na priv.

Co do drugiego - co jest zlego ? wciaz zakladacie zla wole innych ludzi. Dlaczego ktos ma chciec sie sparzyc? bo Was nie posluchal? a moze po prostu ten ktos sam z siebie sprawdzi, co i jak z hormonami i wcale sie nie sparzy ? bo sprawdzi .... A moze to po prostu ja mam tak w charakterze, ze nie znosze sie sparzac, wiec dmucham na zimne i przewiduje to, co sie moze zdarzyc ?

Czy przypadek hodowlany jest trudniejszy - watpie. Jak juz pisalam, uwazam, ze wazna jest informacja i dokladna wiedza o zagrozeniu i zapobieganiu zagrozeniu. I wiecie co ? Jezeli moje posty sa przez was odbierane jako protest przeciwko metodzie wyciszania czy zapobiegania rui - zastrzykom, to ja nie mam chyba juz nic do powiedzenia. To bezcelowe najwyrazniej.
Dla mnie gdybyscie w tym samym tonie chcieli "poinformowac", ze koty nie powinny pic mleka, tak samo bym to odebrala. Mimo, ze uwazam, ze koty nie powinny pic mleka. Nie chodzi mi o temat rozmowy, a o sposob, w jaki informujecie. Ale na zrozumienie juz nie licze.
Toffie, Bajek, Bździągwa, Julian

kinus

 
Posty: 16452
Od: Pon mar 03, 2003 23:22
Lokalizacja: Poznań

Post » Wto cze 17, 2003 11:55

katon-starszy pisze:Oczywiście są przypadki znacznie trudniejsze. Są - jak w Twoim Kinus - przypadku kwestie hodowlane, które muszą być brane pod uwagę, potrafimy to zrozumieć, choć trochę odnosimy wrażenie, że te gorączkowe głosy protestu pochodzą głównie od ludzi, którzy nie widzą innej metody - na przykład radzenia sobie w hodowlach. A może są, może ktoś się odezwie?
No i są pewnie jakieś trudne medyczne przypadki...Nie wiemy. Niech się odezwą ci, którzy mają jakieś doświadczenia


Gorączkowe protesty? Przepraszam,czyje?
Odezwałam się,bo chciałam podzielić się swoim doświadczeniem.Metody też podałam różne.
No i tyle.Są jakieś skróty,że kończy sie rozmowę,nie pamiętam jakie,ja mam chyba już dość,więc koniec.

Candy

 
Posty: 1409
Od: Wto lut 04, 2003 22:27
Lokalizacja: Małe Trójmiasto

Post » Wto cze 17, 2003 12:29

Candy pisze:
katon-starszy pisze:Oczywiście są przypadki znacznie trudniejsze. Są - jak w Twoim Kinus - przypadku kwestie hodowlane, które muszą być brane pod uwagę, potrafimy to zrozumieć, choć trochę odnosimy wrażenie, że te gorączkowe głosy protestu pochodzą głównie od ludzi, którzy nie widzą innej metody - na przykład radzenia sobie w hodowlach. A może są, może ktoś się odezwie?
No i są pewnie jakieś trudne medyczne przypadki...Nie wiemy. Niech się odezwą ci, którzy mają jakieś doświadczenia


Gorączkowe protesty? Przepraszam,czyje?
Odezwałam się,bo chciałam podzielić się swoim doświadczeniem.Metody też podałam różne.
No i tyle.Są jakieś skróty,że kończy sie rozmowę,nie pamiętam jakie,ja mam chyba już dość,więc koniec.

Candy kochana, nie przejmuj się.
moge osobiście zaświadczyć, że niewiele osób potrafi tak taktownie i szczerze dzielic się z "zielonymi kandydatami na hodowcę" :oops: swoją wiedzą i doświadczeniem :)
mi Twoje rady dużo rozjaśniły i pomogły i sądzę, że więcej osób mogłoby to samo powiedzieć 8)
Obrazek

Olivia

 
Posty: 4464
Od: Czw mar 20, 2003 20:51
Lokalizacja: Gdańsk

Post » Wto cze 17, 2003 12:45

Candy pisze:Ja kastracji nie odradzam.Każdy właściciel kota podejmuje decyzję sam,oczywiście po konsultacji z wetem.
Moje doświadczenia są takie:koty z mojej hodowli,które zostały wykastrowane,(wydaje mi się,że zbyt szybko)zmieniły swój charakter,są nieufne i nie chcą przytulanek,nie siedzą na kolanach,no,nie te same koty.
Mojej przyjaciółki kot,wykastrowany w wieku 10 m-cy,po przywiezieniu z lecznicy nie poznawał nikogo,warczał,prychał.Już nie ma kochanego persika,tylko "obronny" kocur (tak nazywa go moja psiapsiółka).


8O Pierwszy raz słyszę o takich następstwach.
Piszesz z własnego doświadczenia, więc to informacje z pierwszej ręki.
Czuje się w tym momencie zdezorientowana zupełnie.
Mowa o zmianie charakteru na lepsze po zabiegu była dość częstym atutem do kastracji. Na marginesie, powodem bowiem głównym jest jak wiemy znaczenie przez kocura.

Ale o takich następstwach pierwszy raz czytam :strach:
Mam na myśli nie tylko wieloletnie czytanie forum, ale i literaturę.
Czyżby to co wydawało mi się, że wiem na pewno musiało być poddane w wątpliwość?

Nie pytałam weterynarza o to nigdy, nie szukałam jakichś dodatkowych informacji na ten temat. Mogę więc jednak nie mieć wystarczająco dużo informacji na ten temat. Pierwszy raz natomiast spotykam się z takimi przypadkami o jakich piszesz jak już wspomniałam i jestem naprawdę :strach:

Myślę pisząc to wszystko również o swoim kocurku (bowiem naprawdę podane info mnie niesamowicie zaskoczyło). Marcyś ma "wróżoną" przez osoby znające się na tym (nie mnie) podobno wielką urodę w przyszłości.
Zastanawialiśmy się w zwiazku z tym, czy jeżeli kot nie znaczyłby terenu ( wiem, że tak się zdaża, rzadko bo rzadko ale kto to wie co będzie?) kastrować go. Weterynarz powiedział, że nawet jeśli kot by nie znaczył do tej pory, to jeżeli pokryje kotkę (choć raz) zacznie to robić. To niesprawdzona na razie przez nas informacja, ale taką uzyskał TZ.
Jeżeli tak jest, to kastracja Maurycego nie podlega żadnej dyskusji.

Jednak w swietle tego co piszesz, wywołuję do tablicy fachowców i posiadaczy wykastrowanych kocurów jeśli tak można powiedzieć.
(żeby nie było jakicholwiek niedomówień nie poddaję w najmniejszym stopniu w wątpliwość tego co piszesz na ten temat, piszesz przecież o swoich kotach a nie o zasłyszanych inforacjach na w/w Po prostu jak pisałam i powtórzę się, pierwszy raz w zyciu o takim zachowniu słysze i jakby nie było jestem żywo zainteresowana problemem.

Nelly

Avatar użytkownika
 
Posty: 19844
Od: Nie lut 10, 2002 9:36
Lokalizacja: Poznań

Post » Wto cze 17, 2003 12:54

Alina pisze:Jednak w swietle tego co piszesz, wywołuję do tablicy fachowców i posiadaczy wykastrowanych kocurów jeśli tak można powiedzieć.


Nie jestem ani fachowcem ani hodowcą. Dlatego komentuję tylko ten kawałek. Mam kota, wykastrowanego w wieku 9,5 miesiąca, zresztą kastracja od początku nie podlegała dyskusji, mimo że znaczył wyłącznie poza domem, a akurat w tym momencie, bo tydzień później przybyła do nas koteczka. Budyń był przylepa straszna i pieszczoch przed kastracją i - nie wierzyłam że to w ogóle możliwe - po kastracji stał się jeszcze bardziej wylewny w okazywaniu uczuć. Natomiast nie wpłynęło to na fakt, że u weta nadal diabeł w niego wstępuje i jest super agresywny ku zdziwieniu naszych pań wet. Ale już przywykły, jak trzeba podac tabletkę na miejscu, to ja ją podaję i jest OK. Poza tym kot nie zmienił charakteru, jak chce na spacer dalej się wydziera, jak idziemy na spacer, zdarza mu się "znaczyć" krzaki.
BTW, BluMka, koteczka wysterylizowana w wieku 12 miesięcy, miesiąc po zabiegu, nie wiem czy to ma związek, ale zdecydowanie zyskała na przylepności.
[url=http://www.TickerFactory.com/]
Obrazek
[/url]

lady_in_blue

 
Posty: 6164
Od: Pon kwi 22, 2002 10:35
Lokalizacja: Wola

Post » Wto cze 17, 2003 13:14

Alina pisze:Osobiście, bardzo boję się ryzykować zdrowiem kota, i chyba jednak dlatego nie zaszczepię kota przeciw białaczce osobną szczepionką (choć nie słyszałam na forum, żeby czyjś kot noworworu dostał - pisałam na ten temat w temacie o Maurycym). Tak w każdym razie na dzień dzisiejszy myślę
Bo jeśli będę miała pecha ??? To co mi z tego przyjdzie, że to pierwszy przypadek tutaj ? O ryzyku było nie było wiem.

Alino- powiedz prosze cos więcej. Moje kociaki zostały zaszczepione Fel-O-Vax IV. Teraz maja iść na testy białaczkowe, a za jakieś 10 dni bedą szczepione szczepionką powtórkową, ale o powiekszonym zakresie działania (czyli wraz ze szczepionką antybiałaczkową)- mam nadzieję, ze dobrze to ujęłam 8) Oczywiście o ile okaże sie, że żaden nie jest "nosicielem"... :roll:
Obrazek KAJTUŚ <3 05.02.2003 - 21.07.2023 [*] Jeszcze się kiedyś spotkamy! Obrazek FRODO <3 25.02.2003-18.08.2013 ['] Na zawsze pozostaniesz w naszych sercach!

alahari

 
Posty: 3705
Od: Czw kwi 03, 2003 19:25
Lokalizacja: Warszawa Ursynów

[poprzednia][następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Google [Bot] i 522 gości