Jana pisze:Ja tylko pytam. Możesz mnie nazwać niedowiarkiem. Nauka jednak różni się od wiary choćby tym, że zawsze sprawdza.
Rozumiem, że jak nie zobaczysz to nie uwierzysz, że Fionka miała robaki...
Czyli nauka dotycząca homeopaii to nie nauka ? Twoja wypowiedź jest dla mnie powtarzaniem w kółko jednego: homeopatia to bzdura, bo działa tylko u tych którzy w nią wierzą....
Skoro tak, to dlaczego interesują się nią możni tego świata ? Łożą na badania nad nią ? Stosują ją, lecząc siebie i swoje rodziny ? Szkoda, że nie poszłaś na ostatnie sympozjum homeopatów w W-wie gdzie wykład prowadził naczelny lekarz homeopata, naukowiec, szef kliniki homeopatycznej Królowej Angielskiej Elżbiety II.....
Co do wiary: mój kot w wieku 4,5 miesiąca musiał uwierzyć MNIE. Podczas nieprzespanych nocy, patrząc jak cierpi gdy targały nim z krótkimi przerwami przez wiele godzin ataki padaczki, płacząc błagałam go żeby mi uwierzył i łykał kulki, bo weci wydali na niego wyrok śmierci.
Wyobraź sobie, że uwierzył, być może dlatego, że nie jest człowiekiem tylko kotem i nie miał blokady myślowej. Łykał te kulki z cukru a to co wydalał po nich nie pachniało słodko i nie wyglądało apetycznie...
Wyobraź sobie, że mam możliwość prawie natychmiastowego badania kału, tylko przejść przez ulicę i robiłam to nosząc te "cukrowe" wydaliny do wetów, którzy też jak nie zobaczą to nie uwierzą... Do tych samych którzy regularnie wg. przepisów go odrobaczali i w wieku 3 miesięcy przepisowo zaszczepili najdroższą, najlepszą szczepionką. Na życzenie jego przyszłej Pani. Jedynego z szóstki kociaków, którą urodziła jego mama w lecznicy. To ona przekazała mu tasiemca, którego nie wzięły odrobaczenia...Po szczepieniu całkowicie zachwiała się jego odporność, niknął w oczach, zaczął się paraliż tylnych nóżek, zaczęły się ataki padaczki, zabrałam go. Nie zgodziłam się podawać mu relanium bo wiedziałam, że jego mała wątróbka długo tego nie wytrzyma... Zabierając go, nie miałam pojęcia, że padaczka i paraliż może być od tasiemca... Weci nic mi nie powiedzieli, że padaczka może być od robali. Ja, niosąc go z lecznicy nie mogłam się pogodzić z tym, że mały kociak może mieć padaczkę i musi odejść... Zawsze wydawało mi się, że dorosłe koty na nią chorują.
Zadzwoniłam do dr Eli, podając diagnozę jaką postawili weci, nie uwierzyła w nią, kazała podać leki p.padaczkowe (homeopatyczne) ale kazała go obserwować w nocy i wszystko natychmiast przekazywać sobie. Każdy szczegół był ważny. Po trzech dniach odstawiła p.padaczkowe leki i podała diagnozę: ROBALE!!!
Zaczęła się walka o jego życie i zdrowie. Pomału, systematycznie w zastraszających ilościach wydalał martwe robale.
Uwierzył mi, że będzie zdrowy. JEST ZDROWY.
To nie był pierwszy kot u mnie odrobaczany homeopatią, ale był to kot najbardziej chory z powodu robali jaki do mnie trafił.
Chory z powodu robali i z powodu toksyn jakie wydalały. Gdyby nie szczepionka, prawdopodobnie robale odezwałyby się dużo później, czy tak gromadnie, nie wiem, pewnie nie. Skorzystały z jego słabej odporności po szczepieniu i zaatakowały z całą siłą. Tasiemiec, glisty, włosogłówki, przywry i piąty którego wetki nie mogły rozpoznać i znaleźć w dostępnej literaturze. Mnie było obojętne co z niego wychodziło, cieszyłam się, że wychodzi. Cieszyłam się z każdej nocy gdy widziałam, że ataki są coraz słabsze...
Prawdopodobnie krzykniecie: skoro homeopatia jest taka dobra to dlaczego Fionka odeszła... nie wiem. I sądzę, że tego nikt nie wie. Bo nikt tak naprawdę nie zna jej przeszłości. Nikt nie wie jakie spustoszenia poczyniły w jej narządach robale oraz toksyny jakie one wydzielały i toksyny z leków jakie wpakowali w nią weci. Nikt nie wie jaką mieszanką tych toksyn była podtruta... jak to na nią podziałało. Być może kiedyś jedna z dziedzin naukowych jaką jest parazytologia nam to wyjaśni, ale jak dotąd w Polsce jest lekceważona.
Obiecałam sobie, że opiszę przypadek Klimka na wątku Mirki o padaczce, odezwałam się wcześniej, ale postaram się również tam dokładniej napisać. Uważam, że w wielu przypadkach padaczki u kotów mogą być właśnie robale a przede wszystkim tasiemce. Mocno wessane, trzymające się kurczowo ścianek jelit, nie koniecznie "sypiące" ryżem. Dlaczego chemiczne odrobaczanie ich nie odczepia, nie wiem. Ile jest gatunków tasiemca, po przejściach Fionki i przeżyciach Sfinks już też nie wiem ale chyba o wiele więcej niż dotąd czytałam.
Drastyczną literaturą na temat pasożytów ( a przede wszystkim przyczyn chorób) jest książka Huldy Clark p.t. "Kuracja życia metodą dr Clark" dostępna wysyłkowo.
Podsumowując: Jana, ja nie tylko wierzę w homeopatię ale moje koty też nauczyłam wierzyć. Wręcz nakazałam. I nie odstrasza mnie nawet sprzątanie kuwet po tych cukrowych kulkach. I pewnie mi nie uwierzysz ale jest to obrzydliwe... i delikatnie mówiąc ... cuchnące. Charakterystycznie cuchnące.