Strona 1 z 1

Nakłucie pęcherza

PostNapisane: Sob gru 08, 2007 22:49
przez malwina
Czy ktoś mógłby mi objaśnić jak przebiega nakłucie pęcherza i pobranie próbki na posiew?
Chodzi o to czy robią to pod USG, czy wet wkłuwa się na wyczucie?
Czy to kota boli?
Czy niesie ze sobą jakieś zagrożenia, i jakie?
Mamy to w perspektywie i im bliżej tym gorzej, tzn przeraża mnie to i tyle, choć wiem że się taką metodę stosuje :(
Chyba muszę to zrobić, tak zaleca wetka, bo nigdy nie będę mieć pewności, czy bakterie wyhodowane ostatnio z moczu mojej koty, pobranego tradycyjnie do sterylnego pojemniczka nie pochodziły z zanieczyszczenia.
Proszę o cośkolwiek na ten temat.

PostNapisane: Sob gru 08, 2007 23:41
przez Tinka07
Hi Mawina,

nakłucie pęcherza moczowego, inaczej cystocenteza nie jest bolesna dla kota. Wbrew pozorom koty bardzo dobrze tolerują taki zabieg. Procedura ta nie sprawia większego bólu niż normalny zastrzyk. Jest to też jedyna możliwość na zdobycie sterylnego moczu, potrzebnego do zrobienia posiewu. Osobiście wolałabym, żeby wet zrobił to za pomocą USG, tak na wszelki wypadek. Mój tak zawsze też robił.

Pozdrawiam ciepło

PS: Wyciskanie moczu, jak to czasem robią niektórzy weci, jest o wiele bardziej niebezpieczne niż cystocenteza.

PostNapisane: Sob gru 08, 2007 23:58
przez galla
Kot mojej mamy miał niedawno pobierany mocz przez nakłucie pęcherza. Mama mocno panikowała, na szczęście na zapas :wink:
Nakłucie było robione pod USG, kota nic nie bolało. Jedyne co, to w miejscu nakłucia było troszkę krwi (ale to normalne, w końcu to nakłucie :wink: ) i po zabiegu pierwsze siusiu zrobił podbarwione krwią. Kolejne siuśki były już normalnej barwy, kot czuł się świetnie.
Zdaję sobie sprawę, że sama idea zabiegu nam, laikom, może się wydawać drastyczna, ale jeśli jest to robione przez dobrego weta w odpowiednich warunkach (czyli np. z użyciem USG), to nie jest to jakiś straszny zabieg. O USG zapytaj swojego weta - jeśli nie stosuje, to nie rób u niego tego zabiegu, przecież nie musisz robić tego tam, jeśli czujesz, że coś jest nie tak, że wet nie jest dobry, że coś zaniedbuje. Jeśli czujesz się niedoinformowana, to pytaj. Wet musi Cię poinformować o wszystkim, jeśli masz jakiekolwiek wątpliwości :)

PostNapisane: Nie gru 09, 2007 0:46
przez Edyta i Sebastian
Moja nerkowa Biri miała już kilkakrotnie w ten sposób pobierany mocz do posiewu (ostatni raz w tym tygodniu). Uważam, że jest to jedyny pewny sposób pobrania sterylnego. Za każdym razem byłam podczas nakłuwania pęcherza i uważam, że jest to zabieg bardzo bezpieczny. I zgodzę się z Tinką07, że o wiele bezpieczniejszy niż popularne u nas wyciskanie (niezbyt przydatne do posiewu).
Tylko, że u nas było o tyle prościej, że kitka jest zawsze znieczulana do pobrania krwi i moczu, ponieważ inaczej nie pozwoli. W związku z tym nie ma obawy, że kicia sie poruszy lub że moczu będzie za mało, bo przy śpiącym kocie zawsze jest łatwiej. Lekarz jednak nie nakłuwa u nas przy pomocy USG. Wygląda to tak, że goli brzuszek, dezynfekuje, szuka pęcherza dłonią, sprawdza jego napełnienie, odpowiednio sobie układa w dłoni pęcherz i nakłuwa. Nigdy nie było u nas żadnej krwi, ani w pobieranej próbce moczu, ani na brzuszku. A ślad po igle jest niewidoczny. Czy zabieg jest bolesny - nie wiem, bo Biri jest znieczulona. Widziałam ten zabieg już kilkakrotnie jak był wykonywany na moim ukochanym kocie i uważam, że jest bardzo bezpieczny. Ale mój wet jest chirurgiem, więc może łatwiej mu to przychodzi robicć bo obserwując go muszę przyznać, że wie co robi i robi to doskonale, dlatego się nie boję.
Słyszałam jednak, że w Polsce mało który wet potrafi wykonać takie pobranie (na forum za często też się o czymś takim nie czyta w przeciwieństwie do wyciskania...), więc wolałabym wybrać kogoś pewnego, poleconego, kto będzie wiedział co robi.
No i trzeba przypilnować, żeby kot przyjechał do weta z pełnym pęcherzem. A w czasie całego zabiegu, żeby gdzieś po drodze nie złapać bakterii (np. z sierści, dłoni).

PostNapisane: Nie gru 09, 2007 9:20
przez malwina
Bardzo dziękuję za info, to co napisaliście brzmi uspokajająco, to ważne chyba żebym sama nie "zaraziła" koty nerwówką przed tym zabiegiem.
Już mi lepiej :)