Niektórzy z Was wiedzą, że mam działkowe koty, obsada się zmienia co roku, ale od kilku lat mam jedną stałą bywalczynię, która pojawia się i znika Kota jest dzika, a właście to już pół dzika, tylko raz przez przypadek udało się mi ją dotknąć, i ja i ona byłyśmy tym faktem bardzo zaskoczone, natomiast STARA, bo tak na nia wołamy, toleruje mojego tatę, ale też bez jakiś większych spoufaleń, nie ma mowy o braniu na ręce. Stara wychowuje w tym klimacie swoje dzieci i raczej są one małymi dzikuskami, ale jak to bywa w życiu zawsze są wyjątki, my natomiast nie staramy się za bardzo przyzwyczajać ich do ludzkich macanek, żeby nikt nie zrobił im później krzywdy.
Stara znikneła późną jesienią kiedy właśnie miałam ją odłowić i wysterylizować, pojawiała się sporadycznie zimą na jedzonko, wrociła na dobre jakiś miesiąc temu, oczywiście w ciąży okociła się tydzień temu, w szklarni i tam sobie teraz mieszka z trójką dzieci, fakt bezpieczniejszego miejsca niz nasza działka nie mogła sobie znaleźć, cwaniara wie co robi hihih Teraz w szklarni rosną mi nie tylko pomidory
Mój dylemat polega na tym, że nie wiem czy szukać domu tym małym, czy zostawić je na działce...? Opiekę mają zawsze, czy to lato czy zima, niebawem wreszcie będą ukończone budy dla nich, na które dostałam materiał od wspaniałej forumowej koleżanki Agaty, cmokaski dla tej Pani, więc warunki będą jeszcze lepsze! Nie wiem, czy jest sens zabierać takeigo półdzikiego kota do domu, ktoś niewprawiony może doznać szoku widząc kota biegającego po ścianach, tak właśnie było, jak moja ciotka oswajała małego dzikuska, udało się, ale ona była wytrwała
Nie wiem co lepsze dla tych kotów, poradzcie prosze !
p/s
jeden kociak jest cudowny taki czarnawy z widocznymi prążkami, i ma jasne obwódki uszu i oczek, czy to biały czy kremowy to czas pokaże