Strona 1 z 17

Ja chyba zwariowałam. Furii znów nie ma

PostNapisane: Pt lis 30, 2007 0:20
przez Tosza
Od jakiegos czasu uprzedzam na prawo i lewo, że przerwa " w kotach". Bo z paru powodów tak być powinno, ale...
Jest u nas na osiedlu opuszczona rezydencja, w której wiosną przyszło na świat 5 kociaków. Dom został latem sprzedany...z kotami. Koty dokarmia staruszek (ten, któremu wykastrowałam Long Jonga i Burcię, bo myslałam, że kocury są bezdomne :)) . Chodzi do nich 2 razy dziennie, nosi jedzenie, mleko, zabezpiecza prze psami. Koty są dzikawe , ale do niego prawie podchodzą. Niestety nowy właściciel zaczął remont i kotów sobie nie życzy. Maja zniknąć. I kilka dni temu dowiedziałam się, że staruszek wymyślił, że z pomocą TOZu wywiezie je do schroniska, żeby były bezpieczne :( On nie ma złych intencji, tylko za mało wie, a poza tym nie ma możliwości zrobic czegokolwiek innego, a boi się, że tu zamarzną, albo je ktoś wytruje. Sterylizacja i wypuszczenie w to samo miejsce nie wchodzi w rachubę-one nie mają gdzie wrócić.
Potrzebuję:
-wirtualnego poklepania po ramieniu i zapewnienia, że dam sobie radę;dla mnie 5 kotów to ilość hurtowa, mimo, że będę się nimi zajmować pojedynczo
-pomysłów, co zrobić z wysterylizowanym, dzikim kotem, który nie ma gdzie wrócić (zakładam, że któryś może być nieoswajalny w krótkim terminie). Jak go zostawię u siebie na oswojenie (co jest z różnych powodów i tak trudno wykonalne), to zablokuję sobie miejsce dla pozostałych
-i najważniejsze-pomocy finansowej-bez niej naprawdę sobie nie poradzę, a już w lecznicy, do której staruszek zwrócił się pomoc w wywiezieniu kotów, powiedziałam, że problem rozwiążemy inaczej. Nawet nie znam tych kotów-widziałam je tylko kilka razy i paradoksalnie, ale właśnie dlatego mam odwagę by prosić o pomoc dla nich. Sama też w końcu pewnie nauczę sie wystawiać bazarki.
Czeka mnie jeszcze rozmowa z tym panem i muszę przekonac go, że moje rozwiązanie jest lepsze niż schronisko(chociaż przecież rozwiązania nie mam :( ), bo to on musi je wyłapać.
Nie wiem, czy mam je po zabiegach wypuszczać w tej rezydencji, by wysterylizować następnego i w rezultacie mieć na wolności wysterylizowane stado, czy trzymać kota tak długo, aż go wydam i dopiero wtedy brać następnego. Nic nie wiem (rodzina oczywiście też nie :evil: ).
będę wdzięczna za każdą radę i sugestię. Mnie się juz zdarzało złapać (a właściwie wpuścić) i wysterylizować kota, ale jednego, a nie pięć na raz :strach: .

PostNapisane: Pt lis 30, 2007 8:28
przez Anka
Weszłam tu na moment przed pracą. Po ramieniu jasne, że klepię. Na resztę nie bardzo mam pomysł, a w każdym razie napewno nie w tej chwili.
Trzymaj się :ok:

PostNapisane: Pt lis 30, 2007 8:38
przez elzak3
2 kotki na raz to jest mozliwe. takie 2 działkowe u rodziców sterylizowalismy. Zakuwetowały sie migiem a po tygodniu było żal je wynosić ta sie zadomowiły. No ale juz trzeci chyba rok mieszkaja sobie, myszy upolowane znoszą( micha pełna więc nie są głodne), grubiutkie az miło.
Wirtualnie klepie po ramieniu- nie bedzie lekko ale wszystko jest mozliwe.

PostNapisane: Pt lis 30, 2007 8:45
przez Tosza
elzak3 pisze:2 kotki na raz to jest mozliwe. takie 2 działkowe u rodziców sterylizowalismy. Zakuwetowały sie migiem a po tygodniu było żal je wynosić ta sie zadomowiły. No ale juz trzeci chyba rok mieszkaja sobie, myszy upolowane znoszą( micha pełna więc nie są głodne), grubiutkie az miło.
Wirtualnie klepie po ramieniu- nie bedzie lekko ale wszystko jest mozliwe.

No tak, ale troche inna sytuacja :( one mają i michy i myszki do łapania, tylko że muszą zniknąć z miejsca w którym są.

PostNapisane: Pt lis 30, 2007 9:52
przez fili
Tosza, A z nowym właścicielem rozmawiałaś Ty czy ten starszy pan?

PostNapisane: Pt lis 30, 2007 10:35
przez elzak3
Rzeczywiście trudna sprawa.

PostNapisane: Pt lis 30, 2007 10:37
przez Lidka
Malgosia, Mordo Ty moja:))

Sprobuj pan wlasciciela na wdziek osobisty. Co innego jak przyjdzie do faceta taka laska, jak Ty a co innego staruszek.
Widzisz wczoraj jeszcze nie wiedzialam, ze przydala by Ci sie klatka.
Licytuj te klatke, pieniadze musza sie znalezc.
O reszcie pomysle, cos trzeba wykombinowac.
Moze poki co facet sie zgodzi na budki styropianowe?

PostNapisane: Pt lis 30, 2007 10:39
przez Lidka
dubel

PostNapisane: Pt lis 30, 2007 10:47
przez Tosza
fili pisze:Tosza, A z nowym właścicielem rozmawiałaś Ty czy ten starszy pan?

Wiem, o czym myslisz-też o tym myślę :) Tylko że właściciela tam nigdy nie ma-to ciagle jest opuszczony dom, przy którym od czasu do czasu kręcą sie robotnicy. Spróbuje dotrzeć do właściciela, bo może to jakieś przekłamanie. Ale obawiam, się, że jest tak jak mówi staruszek-to człowiek psychicznie bardzo sprawny, były inżynier od projektowania turbin w elektrowniach. Tylko że prawie nie widzi i trochę przygłuchł :(

PostNapisane: Pt lis 30, 2007 11:47
przez Tosza
Lidka pisze:Malgosia, Mordo Ty moja:))

Sprobuj pan wlasciciela na wdziek osobisty. Co innego jak przyjdzie do faceta taka laska, jak Ty a co innego staruszek.
Widzisz wczoraj jeszcze nie wiedzialam, ze przydala by Ci sie klatka.
Licytuj te klatke, pieniadze musza sie znalezc.
O reszcie pomysle, cos trzeba wykombinowac.
Moze poki co facet sie zgodzi na budki styropianowe?

Klatka nie jest z licytacji, tylko od Rusite :) . Mam już też pieniądze na półtora kota :dance2: Tylko rodzina nadal nic nie wie, ale to w sumie najmniejszy problem :)
proponowałam, że wstawie tam moją "wypasioną" budkę. ale tam jest plac budowy-ona może w każdej chwili wylądować w kontenerze z gruzem. dziadek miał tam zrobić jakieś pudła, ale podobno właściciel sie nie zgadza. Ja bym pszła do właścicela, nawet w szpilkach (mimo śnieżycy) :D , problem w tym, że go tu nie ma.

PostNapisane: Pt lis 30, 2007 11:55
przez kasia1311
Tosza 3 mam za ciebie kciuki/mocno i gorąco bo dziś pada śnieg/ :ok:

PostNapisane: Pt lis 30, 2007 11:59
przez berni
Tosza musi sie jakos udać...
mam coś na bazarek..kocią teczke oczywiscie :D może chociaż kilka złotych wpadnie z tego.
Trzymaj się !!!!!!

PostNapisane: Pt lis 30, 2007 12:20
przez aassiiaa
Tosza szpilki i rozmowa z wlascicielem do dobry pomysl ;)
Moze sporobuj chociaz telefon od robotnikow zdobyc.
Ja nie mam jak kotow przetrzymac po sterylce, finansowo dol ale jakby jakas fizyczna pomoc przy lapaniu byla potrzeba to daj znac :)

PostNapisane: Pt lis 30, 2007 12:37
przez Tosza
ja teraz spróbuję trochę popracować, pod wieczór idę do staruszka i do lecznicy negocjować cenę.

PostNapisane: Pt lis 30, 2007 12:41
przez Tosza
berni pisze:Tosza musi sie jakos udać...
mam coś na bazarek..kocią teczke oczywiscie :D może chociaż kilka złotych wpadnie z tego.
Trzymaj się !!!!!!

berni, niestety, figurujesz na liście osób, od których nie przyjmuje pomocy :lol: Masz sytuacje wcale nie lepszą niż ja. Teczkę wystaw na swoje tymczasy :) Ale watek podbijaj :)