Strona 1 z 12

Dyskusja o powodach oddania kota

PostNapisane: Pt lis 23, 2007 8:47
przez Anka
Wydzielone z wątku:
http://forum.miau.pl/viewtopic.php?t=68 ... c&start=90
Tytuł przydany przez moderatora. E.


Gwoli wyjaśnienia. Armata został oddany podobno z powodu alergii TZ Marcik, któremu ma grozić nawet astma z powodu kontaktu z kotem. Zarzuty o zły stan zdrowia kota wypłynęły później, więc do końca nie wiem o co chodzi. Gdyby ten pierwszy powód był prawdziwy, a dziewczyna odpowiednio dawno zaczęła mu szukać domu, to bym po prostu pomogła. Problem w tym, że wszystko wyszło nagle, bez uprzedzenia, bez szansy danej kotu. Napisałam jej na pw, że tak nie można, że ma obowiązek znaleźć dom kotu, nawet za cenę tego, że odwlecze to wspólne zamieszkanie z TZ na stałe. Niestety - okazało się to za trudne :(

PostNapisane: Nie lis 25, 2007 21:37
przez Marcik
Jest mi bardzo przykro, ze czytam takie rzeczy na swoj temat. Jest to bardzo nieuczciwie przedstawiona sytuacja ze strony Anki, Millarci i Izy.

Po pierwsze, choroba kota nie byla powodem jego oddania, gdyz dziewczyny dobrze wiedza, ze kota leczylam, zmienialam weterynarzy, gdyz nie widzialam efektow, o czym pisalam na forum, szukajac porad i najlepszych weterynarzy. Kot zostal na tyle wyleczony, ze jego choroba bardzo malo uciazliwa, co potwierdza, iz nie to bylo powodem tej sytuacji. Zarzut, ze kot nie byl leczony, gdyz Iza znalazla recepty w ksiazeczce jest bardzo nierozsadny, poniewaz czasem weterynarze, tak jak i lekarze, daja recepty na zapas w razie braku poprawy.
Pieniedzy, ktore wlozylam w leczenie Armaty, nigdy nie liczylam i nigdy nie zalowalam. Mimo kilku propozycji o przeslaniu mi pieniedzy na leczenie Armaty, nigdy ich nie przyjelam, wolalam sama z czegos zrezygnowac i miec na leczenie.

Po drugie, bedac roztrzesiona w chwili oddawania Armaty, nie bylam w stanie przekazac historii leczenia, jak i wszystkich potrzebnych informacji. Po prostu wypadlo mi to z glowy. Nie widze problemu z zapytaniem mnie o historie leczenia, wowczas wszystko bym wytlumaczyla.

Po trzecie, wiadomo, ze trudno jest znalezc dom dla takiego kota, wypytalam sie wszystkich w rodzinie, znajomych itp, a objawy chorobowe mojego partnera rozwinely sie na tyle niebezpiecznie w przeciagu bardzo krotkiego okresu, ze zostalam przyparta do muru.
Propozycja Anki polegajaca na wtrzymaniu sie ze wspolnym zamieszkaniem, jest niezbyt zyciowa, jak i propozycja Millarci o odizolowaniu kota zamykajac go w lazience.

Mam narzeczonego alergika. Wiem co to znaczy, gdy kochana przez Ciebie osoba dusi się przez całą noc, bo uczulają go Twoje zwierzaki. Na prawdę dusi, jak przy porządnym ataku astmy, i trwa to kilka do kilkunastu godzin (zresztą ... astmę przechodził w dzieciństwie). Ale nie uważam, żeby to zwalniało mnie z odpowiedzialności za moje zwierzęta.
Tego typu postepowania i rady zostawiam bez komentarza.

Nie zamierzalam i nie zamierzam nikogo obrazac, tak jak mnie obecnie sie obraza. Chcialam tylko po krotce wyjasnic zaistniala sytuacje. Jest mi niezmiernie przykro z powodu Armaty, bardzo zle sie z tym czuje i brakuje mi go.
Nie spodziewalam sie, ze z Waszej strony nastapi tak jednostronna reakcja, nie znajac tak naprawde sytuacji...

PostNapisane: Nie lis 25, 2007 22:25
przez Anka
Marcik, jeżeli już publicznie to:
- wciąż wątku wracałam do tego, że powodem była alergia TZ. Tym nie mniej z tego co wiem (a nie widzę powodu podejrzewać millarcy o kłamstwo) zarzuciłaś jej, że oddała kota nie informując Cię w pełni o jego zdrowiu. Czyli był dla Ciebie problem. A przecież chyba jasne, że kot ze schroniska nie będzie miał np. kompletu badań tak jak z domu. Poza tym było pisane wyraźnie, że z ciągłym katarem, że grzybica... nikt tego nie ukrywał
- chrupki typu "TIP" dla kota z nawracającymi biegunkami pozostawiam bez komentarza. Dziewczyny w wątku ofiarowywały pomoc. Poza tym między np. b.drogim RC a TIP jest szereg dluuugi karm, włącznie z niedrogą już, a mimo wszystko lepszą Puriną CatChow
- no i to, o czym pisze casica - nie dałaś kotu szans. Wiadomo, że szukanie tylko po rodzinie i najbliższym kręgu znajomych rzadko kończy się powodzeniem. Trzeba naprawdę rozwinąć akcję na szeroką skalę. Zwłaszcza dla kota starszego. Zrobiłaś to? Nam szans nie dałaś na to. Oddanie zwierzęcia do schroniska, a już zwłaszcza takiego zwierzęcia to okrucieństwo. Byłaś na forum, nie możesz zasłaniać się niewiedzą (bo czasem ludzie naprawdę nie zdają sobie sprawy ze schroniskowych warunków, nawet niektórzy z nas kiedyś nie wiedzieli, ale na forum o tym mnóstwo)

Więc wybacz, ale nie poczuwam się do winy kłamstwa czy zafałszowywania prawdy. Trudno. Jakoś Tobie współczuję mimo wszystko. Bo się jakoś zaplątałaś. Ale krzywda jest krzywdą.

PostNapisane: Nie lis 25, 2007 22:39
przez racjonalista
1. Rozbrajają mnie posty a raczej ich autorzy, którzy zwracają się w poście do kota... Ciekawe czy dajecie to kotom do poczytania.

2. Nie traktujcie kotów jak ludzi. Zwierzęta nie mają rozumu. Mają instyknt(y). Nie posiadają zdolności myślenia a juz na pewno abstrakcyjnego myślenia. Zrozumcie to w końcu.

3. Dodam jeszcze, że publiczne krzyżowanie użytkownika MARCIK to już jakaś kpina. Nie normalne byłoby gdyby hodowała w domu zwierzę, którego obecność naraża inną osobę na ryzyko utraty/pogorszenia zdrowia. Ludzie nie dajmy się zwariować!

PostNapisane: Nie lis 25, 2007 22:42
przez Anka
Marcik pisze:Jest mi bardzo przykro, ze czytam takie rzeczy na swoj temat.


Będę brutalna - Armacie jest nieskończenie bardziej przykro spowrotem w schronisku :( .
A nawet w takiej sytuacji można było do tego nie dopuścić. Kota naprawdę można na jakiś czas odosobnić, np. w kuchni, i tak tam mu będzie o niebo lepiej niż w schronisku. I szukać mu domu. On nawet w Gdyni, gdzie warunki są o wiele lepsze niż w Sopocie (chodzi o warunki "lokalowe" kociarni) jest strasznie smutny i przygnębiony. Gdybyś oddała go do Sopot jak zamierzałaś, prawdopodobnie nie przeżył by tego. Widziałaś koty umierające z rozpaczy po oddaniu? Ja widziałam. A pracowałam w schronisku zaledwie pół roku. Ostatnio we wrześniu umarł mi na rękach Niuniuś. W zasadzie nic mu nie było. Tylko - nie chciał żyć. Nie miał motywacji bo świat mu się zawalił :( . Jesteś odpowiedziałna za to co oswoiłaś (wiesz napewno z czego to jest).
To tyle ode mnie. więcej w tej kwestii nie wypowiem się cokolwiek by tu było pisane.

PostNapisane: Nie lis 25, 2007 22:44
przez Anka
racjonalista pisze:1. Rozbrajają mnie posty a raczej ich autorzy, którzy zwracają się w poście do kota... Ciekawe czy dajecie to kotom do poczytania.

2. Nie traktujcie kotów jak ludzi. Zwierzęta nie mają rozumu. Mają instyknt(y). Nie posiadają zdolności myślenia a juz na pewno abstrakcyjnego myślenia. Zrozumcie to w końcu.


8O
Bez komentarza

PostNapisane: Nie lis 25, 2007 22:48
przez racjonalista
ANKA: Będę brutalna - Armacie jest nieskończenie bardziej przykro spowrotem w schronisku :( .


Armacie nie może być PRZYKRO

PostNapisane: Nie lis 25, 2007 22:51
przez Aleba
Racjonaliasta, a Ty jesteś TŻ Marcik czy Jej adwokatem? :?
Daruj sobie...

PostNapisane: Nie lis 25, 2007 23:03
przez nikagda
Aleba pisze:Racjonaliasta, a Ty jesteś TŻ Marcik czy Jej adwokatem? :?
Daruj sobie...


Obstawiam TŻta :? Strasznie to niesmaczne i żenujące.

PostNapisane: Nie lis 25, 2007 23:09
przez sollaris
Wiecie... jestem skrajnym atopowcem i osobą skrajnie uczuloną na zwierzęta. W domu mam jednak psa i kocią rodzinę. Wiem co to alergia :x , jednak NIGDY nie zrezygnowałabym ze swoich zwierzaków na rzecz swojego lepszego "zdrowia". Jak mam atak to biorę masę pigułek, albo jadę do szpitala na dożylny hydrocortison... ale nie rezygnuję ze zwierząt. Zdrowy dom jest wtedy, gdy są w nim zwierzaki ;)

PostNapisane: Nie lis 25, 2007 23:11
przez ana
Przepraszam, a co było w umowie adopcyjnej (pisemnej lub ustnej) na temat ewntualnego niepowodzenia adopcji? Co sie miało dziac z kotem?

PostNapisane: Nie lis 25, 2007 23:19
przez Anka
ana pisze:Przepraszam, a co było w umowie adopcyjnej (pisemnej lub ustnej) na temat ewntualnego niepowodzenia adopcji? Co sie miało dziac z kotem?


Umowa była schroniskowa jako że kot ze schroniska. I jako taka zawiera klauzulę możliwości oddania do schroniska. Ale.. po kimś będącym jakiś czas na forum, umieszczającym w banerku apele o adopcje ze schroniska można się spodziewać czegoś więcej (chyba). Klauzula jest tylko z myślą o ludziach, którzy są w stanie wyrzucić zwierzę na ulicę lub przywiązać w lesie :( . Tu wszyscy wiemy, czym jest dla kota schronisko. W Sopocie przyjmują też koty oddane z domu, co nie znaczy, że oddanie swojego pupila, który był z nami lata jest dzięki temu przepisowi usprawiedliwione.

PostNapisane: Nie lis 25, 2007 23:20
przez boni
racjonalisto , rozumiem , ze armacie nie jest przykro. ale czy tobie jest choc odrobine ? koty nie mysla . a ty tak ? zwierze nie jest rzecza - to przykazanie dla nas racjonalnych i myslacych. warto choc chwile zatrzymac sie i podumac.

PostNapisane: Nie lis 25, 2007 23:24
przez agusiaw
Marcik pisze:Propozycja Anki polegajaca na wtrzymaniu sie ze wspolnym zamieszkaniem, jest niezbyt zyciowa.


Nie no faktycznie - oddanie kota do schronu jest zapewne dużo bardziej "życiowe". Sorki, ale jak dwadzieścia parę lat NIE mieszkałaś z TŻtem, to chyba dodatkowe 2 czy 3 tygodnie też byś wytrzymała.

PostNapisane: Nie lis 25, 2007 23:29
przez Estraven
racjonalista pisze:2. Nie traktujcie kotów jak ludzi. Zwierzęta nie mają rozumu. Mają instyknt(y). Nie posiadają zdolności myślenia a juz na pewno abstrakcyjnego myślenia. Zrozumcie to w końcu.

Ja zaś byłbym wdzięczny, gdybyś spróbował zrozumieć, że jakkolwiek koty nie znają tabliczki mnożenia i nie podyskutuje się z nimi o Platonie ani ładzie moralnym Kanta, są stworzeniami odczuwającymi, przez co ich emocje zasługują na podobny szacunek, jak ludzkie.