Strona 1 z 5

Kotka niebieska, prawie rosyjska. Pierwsza noc w nowym domu

PostNapisane: Pt lis 16, 2007 20:05
przez Jana
Wiem, że mam kawarantannę po panleukopenii.

Wiem, że mam 11 kotów w domu, w tym trzy zaflukane.

Wiem, że mój TŻ jest na granicy.


Mam w łazience kotkę. Niebieską, wygląda jak rosyjska, ale ma złote oczy i kilka białych włosków na klacie. Ma ok. roku (czyste, zdrowe zęby), przepuklinkę - być może po sterylce. Miała pchły i trochę brudne uszy. Ma grubą, "zimową" sierść, jest dość pękata - dobrze karmiona albo zarobaczona, jeszcze nie wiem.

Jest do bólu miziasta. Kiedy się ją czochra po łepku aż ślini się z rozkoszy. Staje słupka, żeby czochrać. Jest naręczno-nakolankowa i gadatliwa. Wije ósemki wokół nóg.

Znalazłam ją na śmietniku, przy ruderach i bardzo ruchliwej ulicy. Łaziła za mną jak piesek. Gdybym poszła dalej, do tramwaju - ona chyba poszłaby za mną. Próbowałam jej uciec, ale skapitulowałam przy chodniku.

Może jest czyjaś, nie wiem. Raczej nie, bo ma grube futro i pchły, więc raczej nie mieszka w domu, przynajmniej od jakiegoś czasu. W poniedziałek zerknę czy są jakieś ogłoszenia, czy ktoś jej szuka. Może ja jakieś ogłoszenie powieszę.

Kotka szuka domu, stałego lub tymczasu. Najchętniej oddałabym ją jutro/pojutrze, bo TŻ wyjechał i pojutrze wraca.

Będą zdjęcia i szczegóły tej historii, trochę surrealistycznej zresztą. Bo ja na ten śmietnik poszłam po zupełnie inną kotkę.

PostNapisane: Pt lis 16, 2007 21:20
przez Dorota
Niesamowite.
Jano...

PostNapisane: Pt lis 16, 2007 21:27
przez Jana
Obrazek

PostNapisane: Pt lis 16, 2007 21:32
przez Jana
Obrazek Obrazek Obrazek

PostNapisane: Pt lis 16, 2007 21:32
przez Maryla
chyba mam takie myśli jak przy Blumku - ze nie ma takiego kota którego nie można wywalić
smutne :( a kicia ładna of kors

PostNapisane: Pt lis 16, 2007 21:34
przez Jana
Ona ma dwukolorowe oczy - przy źrenicach zielone, a potem złotą obwódkę. Serio, szkoda że na zdjęciach nie widać.

Nie chce jeść, pić ani sikać :( Za to mizia się jak wariat, co na zdjęciu akurat widać.

Jeszcze jestem w szoku.

PostNapisane: Pt lis 16, 2007 21:38
przez Maryla
Jana zaszczep ją

PostNapisane: Pt lis 16, 2007 21:39
przez Kasia_1991
Jana jestes aniolem Obrazek

PostNapisane: Pt lis 16, 2007 21:40
przez Jana
Maryla pisze:Jana zaszczep ją


pojutrze, jesteśmy po konsultacji z wetką, dziś dostała odrobaczacz i pilnuję kup, ona ma wieeeelki brzuch :(

PostNapisane: Pt lis 16, 2007 21:51
przez ariel
Jana, jakie cudo :).

Dzisiaj w Wyborczej jest ogłoszenie o zaginionej kotce o grafitowym futerku. Praga Płd. Tel.606110922.
CZasami koty "wędrują" w dziwne miejsca z ludźmi/ samochodami.

PostNapisane: Pt lis 16, 2007 22:35
przez Jana
Wracałam z pracy. Spieszyłam się, bo kotom trzeba dać lekarstwo, TŻ wyjeżdża... W pewnym momencie usłyszałam koci płacz. Zrobiłam jeszcze kilka kroków (klnąc pod nosem) i oczywiście zawróciłam. Ciemno, po jednej stronie śmigają TIRy, po drugiej murek. Przyglądam się, przyglądam... Zobaczyłam.

Mały, czarny kot, siedzi pod murkiem i mordę piłuje. Podeszłam mając nadzieję, że jest dzikie toto i drze się dla kaprysu. Uciekło kawałek. Uff, dzikie. Zrobiłam kilka kroków, czarne cóś się drze. Wróciłam, podeszłam... i dostałam baranka 8O Małe czarne cóś wsadziło mi łepek w rękę, przytuliło się, mruczy 8O

Zaczęłam się rozglądać skąd to mogło się wziąć przy tym murku. Idę wzdłuż, a kot za mną. I wije ósemki wokół moich nóg. Weszłyśmy na jakieś obskurne podwórko, z jednej strony rozwalająca się kamienica, z drugiej obleśny skup złomu, po środku śmietnik. Ciemno, zimno okropnie. Łażę po tym podwórku, a kicia łazi ze mną. I wciąż barankuje, narzeka trochę, ale mniej. Wlazłam do skupu, pytam jakiegoś faceta czyj to kot. Nie wie. Obeszłam kamienicę, wszystkie okna pozamykane. Chodzę z tą czarną kotką przy nodze mając nadzieję, że zaprowadzi mnie gdzieś - nic z tego. Tylko się mizia i mizia. Czarna rozpacz po prostu.

Zadzwoniłam do lecznicy, dorwałam wetkę, narzekam jej w słuchawkę. Wiem, że lecznica full, wczoraj im dowoziłam klatkę wystawową na klonowate trio, które nie zostało uśpione. Dramat. W końcu ustaliłyśmy, że biorę kotkę do łazienki. TŻ mnie zabije, ale trudno. No to zaczęłam szukać jakiegoś kartonu, bo wprawdzie kotka daje się bez problemu brać na ręce, ale tak jej tramwajem nie dowiozę... W skupie wyprosiłam jakiś karton, brudny i wilgotny, ale zawsze coś - wracam na podwórko a kotki nie ma... 8O Zniknęła. Pół godziny łaziła za mną, a kiedy miałam ją zabrać, nie ma...

Ciemno i zimno, chodzę, szukam czarnej kotki. Wlazłam do śmietnika (od dziś będę wozić ze sobą latarkę), wołam kota i odpowiada mi, ale jakiś zupełnie inny głos. Też koci. Nic kurna nie widać, ale kot gada. Przy ścianie oparty jest jakiś zmurszały materac, odsunęłam go i zobaczyłam kształt kota wciśniętego w najciemniejszy kąt. Ruszyłam ten materac mocniej, kot wybiegł w panice. Uf, dziki.

Wyszłam ze śmietnika, a tam ten "dziki" kot już na mnie czekał :roll: I dawaj się łasić, ocierać o nogi, strzelać baranki. Kotka, niebieska, cudna 8O 8O 8O Stająca na tylnych łapach żeby czochrać ją po łepku, śliniąca się z rozkoszy, że ją głaszczę 8O

Zrobiłam z kotką rundkę tak samo jak z tą czarną. Nie zaprowadziła mnie nigdzie, była zainteresowana tylko mizianiem. Na podwórko weszło dwóch podpitych facetów, pytam czyj to kot, a oni mi na to, że tu dużo dzikich kotów żyje, włażą do piwnic i łapią szczury. Ja im na to, że ta kotka jest oswojona, a oni dalej o tych dzikich kotach :roll: Poszli do kamienicy. Uznałam, że nie znają tej kotki, a jest przecież charakterystyczna.

Wpadłam na genialny pomysł - zadzwoniłam do pracy, ścignęłam szefową. Za 15 minut jedzie do domu. Tak, podrzuci mnie po drodze na Białobrzeską. Poprosiłam żeby zabrała karton TNT na kota. I czekam.

Pomyślałam sobie - kiciu, masz 15 minut na decyzję, idź sobie, może tu mieszkasz, będę miała święty spokój. Nie poszła. Strzelała baranki i wskakiwała mi na kolana, kiedy przy niej kucałam. Wyszłam z podwórka, a ona za mną, na chodniku zawróciłam bojąc się tych szalejących TIRów.

Szefowa przyjechała, spakowałam kotkę w karton i zawiozłam do lecznicy. Z lecznicy zgarnęłam transporterek znajomych (został z kotką na sterylkę) i pojechałyśmy taksówką do domu.

No i siedzi mi w łazience Nadja. Od Nadieżdy - nadzieji. Piękna jest i bardzo miziasta. I woli suche od ekskluzywnej puszeczki feline porta, którą dostałam na Zoomarkecie i trzymałam jako smakołyk dla moich kotów :roll:

PostNapisane: Pt lis 16, 2007 22:54
przez catawba
Rany ale historia.. :)

kotka prześliczna, a oczka ma kolorowe dokładnie jak Kacperek :D

PostNapisane: Pt lis 16, 2007 22:59
przez eurydyka
Jana, ale Ci sie cudo trafilo...

PostNapisane: Pt lis 16, 2007 23:10
przez Agalenora
Kurczę, przeczytałam historię... Jeden kot, drugi kot. Obydwa takie proludzkie. A może one są wychodzące? Może jest ich jeszcze więcej?
A może ktoś opiekuje się nimi na pół gwizdka - wpuszcza na noc do domu, dokarmia (ludzie czasem mają takie pomysły).

No ale te TIRy wokół...

PostNapisane: Pt lis 16, 2007 23:17
przez Myszeńk@
Mój TŻ zajrzał mi przez ramię i rzekł: "Oto kot dla mnie. Dlaczego nie znajdujesz takich kotów?" ;)
Póki co nie znalazłam żadnego, a co dopiero takie piękne cudeńko :lol: