Mała tri Malwinka - została Krakowianką :-)

Sytuacja wygląda tak: obok naszej działki na wsi znajduje się gospodarstwo. Wiosną tego roku były tam 4 bure koty: kocur Bobby, kotka Zapałka i ich dzieci Tosia i Bobik. Koty karmi się tam WYLACZNIE MLEKIEM, by były skuteczne w łapaniu myszy
. Gospodarzom nie zależy na ich kotach. W czerwcu zabrałam stamtąd Zapałkę i znalazłam jej dom http://forum.miau.pl/viewtopic.php?t=61 ... sc&start=0. Latem umarł Bobby (według gospodarzy: „Stary już był. Miał ze 3 lata”...). Z premedytacją nie szukałam domu małej Tosi i Bobikowi. Poprzestałam na regularnym dokarmianiu. Na wiosnę planowałam sterylkę Tosi. Wiedziałam, że jeżeli znajdę tej dwójce dom, ktoś sprezentuje gospodarzom kolejne koty
.
Tosia i Bobik przybiegają na moją działkę, gdy tylko słyszą mój samochód. ZAWSZE są głodne!
.
Wczoraj pojechałam je nakarmić. Ponieważ zameldował się tylko Bobik, podeszłam do ogrodzenia i zaczęłam nawoływać Tosię. Na moje kicianie odpowiedziało mi nagle rozdzierające miauczenie. Przez tonące w deszczu, zabłocone podwórko pędem zaczęło biec do mnie rozpaczające maleństwo – maleńka, cudna trikolorka... Domyśliłam się, że to NOWY KOT gospodarzy!
. Mała dopadła miski i zaczęła łapczywie połykać karmę. Była ubłocona i trzęsła się z zimna. Wzięta na ręce, wtuliła się we mnie i zaczęła głośno mruczeć. Nie miałam sumienia jej tam zostawić...
Ponieważ nie mogę jej trzymać w domu (agresywni rezydenci), Malwinka od wczoraj siedzi w dużej klatce w mojej firmie. Je, kuwetkuje, śpi, mruczy.
A ja muszę dziś zadecydować o jej losie... Jeżeli zacznę szukać jej domu, we wsi szybko rozejdzie się, że można mi podrzucać koty. Jeżeli ją zwrócę – mam kolejnego kota do karmienia, sterylizacji itd. (o ile mała w ogóle przeżyje zimę...).
Wiem jedno - na pewno muszę dziś pojechać i porozmawiać z gospodarzami. Poradźcie - jak mam rozmawiać? Jak w ogóle rozwiązać tą sytuację?
Malwinka:
Joasia


Tosia i Bobik przybiegają na moją działkę, gdy tylko słyszą mój samochód. ZAWSZE są głodne!

Wczoraj pojechałam je nakarmić. Ponieważ zameldował się tylko Bobik, podeszłam do ogrodzenia i zaczęłam nawoływać Tosię. Na moje kicianie odpowiedziało mi nagle rozdzierające miauczenie. Przez tonące w deszczu, zabłocone podwórko pędem zaczęło biec do mnie rozpaczające maleństwo – maleńka, cudna trikolorka... Domyśliłam się, że to NOWY KOT gospodarzy!

Ponieważ nie mogę jej trzymać w domu (agresywni rezydenci), Malwinka od wczoraj siedzi w dużej klatce w mojej firmie. Je, kuwetkuje, śpi, mruczy.
A ja muszę dziś zadecydować o jej losie... Jeżeli zacznę szukać jej domu, we wsi szybko rozejdzie się, że można mi podrzucać koty. Jeżeli ją zwrócę – mam kolejnego kota do karmienia, sterylizacji itd. (o ile mała w ogóle przeżyje zimę...).
Wiem jedno - na pewno muszę dziś pojechać i porozmawiać z gospodarzami. Poradźcie - jak mam rozmawiać? Jak w ogóle rozwiązać tą sytuację?
Malwinka:





Joasia