Do tych, co oddają koty. Wasze "INNE" kryteria ado

Kocie pogawędki

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Wto lis 06, 2007 22:41

Aniada pisze:szczególnie przyglądałabym się rodzinom biorącym kotka DLA DZIECKA. Czy w tym temacie macie jakieś uwagi? Jakieś doświadczenia???

Tak :)
Jak przychodzi rodzina z dzieckiem np 5 - letnim i mowi wybierz sobie jakim kotkiem bedziesz sie bawil/opiekowal/karmil - kota nie dostana.
Przepraszam bardzo ale opowiedzialna osoba za kota ma byc dorosly czlowiek a nie dziecko. To nie ma byc jego zabawka na miesiac. Poza tym patrze czy kot toleruje dzieci i nawzajem jak dziecko zachowuje sie wobec kota czy jest nauczone, ze to nie pluszak tylko zywe stworzenie.

aassiiaa

Avatar użytkownika
 
Posty: 8284
Od: Pt sty 20, 2006 14:13
Lokalizacja: Sosnowiec

Post » Wto lis 06, 2007 22:48

Jak już pisałam nie lubię jak mi się obcy ludzi po domu pałętają i wiem, ze ktoś tez może tego nie lubić. Nie mam w umowie wizyt poadopcyjnych. Uznaję, ze albo odddałam kota dobrze i nie muszę jeździć, albo się w to nie bawię ;) Kontakt mailowy i telefoniczny wystarcza. Jakby co zawsze można się w ten sposób umówić na wizytę.
Nigdy nie było takiej potrzeby,

To, ze ja mam koty do adopcji sprawia, ze jednak musze znosić wizyty obcych, musze i już. To część działąlności kociej. Znalezienie kotu domu to moja działka i mój problem-patrząc pod kątem konieczności wizyt. Mogę sobie nie lubić ile wlezie, ale jak już to robię, to musze ludzi zapraszać, wszak nie będę oddawać kotów w kawiarni ;)
Kilka razy byłam zawieźć kota, ale to nie był warunek, tak wyszło.
Kilka osób samych z siebie mnie zaprosiło, to działa po prostu na plus adoptującego, bo nie było potrzeby bym jeździła.

Ważne by jeśli już ktoś coś takiego ma w umowie, to tłumaczył ludziom po co to jest i co oznacza. Niestety część Fundacji, pań tam działających rzuca ludziom przez telefon sucho warunki, wymaga i tylko wymaga. A to przecież trzeba coś jeszcze ciepło poopowiadać o kocie, nawiązać kontakt z rozmówcą.

Nawet bardzo dobry dom kiedyś potrafi stracić cierpliwość, bo jak Anja napisała ile można się napraszać. Chcę tego kota, ale jak ktoś nie chce mi go oddać, robi tyle trudności to wezmę innego. Tak niestety można zrazić nie tylko bęcwałów (tych się szybko zraża), ale tez dobre domki.

Dyplomacja



Niestety czasami szukanie kota wygląda tak, ze dostaje się info "sterylizacja, podpisanie umowy, zabezpieczenie okien i balkonu, wizyta przed adopcją u mnie, u pana, po adopcji u pana w dowolnym momencie"
zwykły człowiek nie wiedzący po co to wszystko jęknie w duchu i zadzwoni gdzie indziej.
Ja się staram patrzeć na to od strony adoptującego, zwykłego człowieka który ma chęci i dobrą wolę, ale nie wie po co to wszystko. Bo takich jest przecież całkiem sporo i wśród taich trzeba wychwytywać perełki i przerabiać na pełnowartośiowych kociarzy :)
Obrazek
http://www.forastero.pl hodowla kotów brytyjskich

Mysza

Avatar użytkownika
 
Posty: 39656
Od: Pon cze 02, 2003 10:17
Lokalizacja: prawie Kraków

Post » Wto lis 06, 2007 22:49

Aniada - odnośnie wizyt poadopcyjnych. Mam w umowie taką klauzulę, ale `po wcześniejszym uzgodnieniu terminu`. I jeszcze mi się nie zdarzyło, żebym nie była zapraszana. :wink:
Oczywiście nie da się przedstawić tego wszystkiego w postaci suchych `wytycznych` jak powinny wyglądać rozmowy adopcyjne.
Spotkania u mnie w domu, kiedy zapraszam chętnych do adopcji, są dla mnie mordęgą, bo wymagają ode mnie totalnego sprzątania, które zwykle zajmuje mi pół dnia. Jednak jest to wskazaniem, że jestem gotowa przyjąć nowych ludzi do grona swoich znajomych - bo tak traktuję potem tych, którzy ode mnie kota adoptowali. Nawet jeśli nie spotykamy się potem wcale, ta pierwsza wizyta pokazuje, jaka jestem i o co chodzi w tym, co robię. Albo ktoś to doceni, albo nie. Jeśli doceni i zaadoptuje kota ode mnie w naturalny sposób czuje się zobowiązany do zaproszenia czy choćby dzielenia się informacjami o kocie. A mnie to wystarcza. To nie jest kontrolowanie, to naturalne docenienie tego, co zrobiłam na pierwszym etapie drogi kota do ich domu. [jak już ktoś to powyżej napisał].

Co do dzieci. Nie mam nic przeciwko temu, by dorośli adoptowali kota dla swoich dzieci. Ale mam wymagania. Dziecko ma być na pierwszej wizycie u mnie w domu. A rodzice mają mieć świadomość tego, że to oni adoptują kota, a nie ich dziecko; że to oni muszą brać na siebie odpowiedzialność za zwierzątko w ich domu, a nie składać całą odpowiedzialność na dziecko.

Wbrew pozorom, największe opory mam przed adopcjami do dwudziestokilkulatków. :lol: Ale może to dlatego, że ostatnio przejechałam się na takiej adopcji fundacyjnego kociaka.
Kocie Hospicjum -1% - KRS 0000408882

'Pijcie swe niezaznane szczęście
chcąc nie być tym, kim jesteście'

Agn

Avatar użytkownika
 
Posty: 22355
Od: Pt paź 21, 2005 14:01
Lokalizacja: Toruń

Post » Wto lis 06, 2007 22:53

Przy dziecku w domu to i tak najważniejsza jest rozmowa z dorosłym bo to od jego podejścia zależy czy wywali kociaka za podrapanie, czy będzie zabraniał dziecku zabawy kotem (a nie z kotem)
Jak dorosły zdaje sobie sprawę, ze kot udrapie, że to nie zabawka to ok.
Wtedy tez dokłądnie pytam co z alergią u dziecka.
No i wtedy też ludzie przychodzą do mnie z dzieckiem by zobaczyć jak taki kontakt wygląda.
Jak kot się nie nadaje dla dzieci to od razu to pisze w ogłoszeniu,

W okresie Mikołaja przestaję odbierać telefony bo banda oszołomów po kota dla dziacka (jako zabawkę) mnie dobija.
Obrazek
http://www.forastero.pl hodowla kotów brytyjskich

Mysza

Avatar użytkownika
 
Posty: 39656
Od: Pon cze 02, 2003 10:17
Lokalizacja: prawie Kraków

Post » Śro lis 07, 2007 0:05

1. z punktu widzenia osoby ADOPTUJĄCEJ kota:
Udało mi się dostać kota od osoby współpracującej z Canisem. Jak było?
a) piszę maila że szukam młodej (1-2l) kotki, raczej malych rozmiarow, zdrowej i w miare spokojnej, bo ma byc towarzyszka dla chorego kocura. Ze o okna dbam, ze oczywiscie wykastruje, ze w domu wet.
b) dostaje w odpowiedzi fotke migotki i info, ze ma ok rok, znaleziona na ulicy, "Jest mila, spokojna, i bardzo grzeczna" (znalazlam teraz tamten mail...)
c) telefon (na moj koszt) - 2 godziny rozmowy w BARDZO NIEUFNYM TONIE, choc od poczatku mowie ze wiem o oknach i zabezpiecze je, ze wet, ze kastracja, ze dobrze zarcie, ze mam opieke na wyjazdy, ze domownicy akceptuja pomysl itp. Ok, ale musze jeszcze zadzwonic do p. Skarbek, bo to od niej kotka.
d) telefon (na moj koszt j.w.) - znow 2 godziny rozmowy o tym samym, na szczescie juz milsze w tonie...
e) jedziemy po kota: w progu wita nas wychodzący kot. Koty do adopcji w jednym pomieszczeniu. Migotka na nasz widok zaczyna zwiewac. "To na pewno ona?" "tak, ja ja na zdjeciu troche podkolorowalam zeby byla ladniejsza". Inne koty podchodza, lasza sie - ona wczolguje sie pod szafki. "czy ona na pewno jest oswojona"? "tak, do mnie jest bardzo mila, tylko teraz sie tak wystraszyla". W koncu po dlugiej gonitwie udaje nam sie panicznie przerazone zwierze zapakowac do transportera.
f) wypuszczam kota w sypialni na lozko - od razu biegnei na oslep przez mieszkanie i demoluje mi kuchnie. Potem zaszywa sie za lozkiem.
g) przez nastepne 3 miesiace siedzi glownie za lozkiem...
Ta historia MA happy end. Kotka nie zostala zwrocona, oswoila sie, teraz jest wielkim pieszczochem. I jestem zadowolona, ze ja adoptowalam, choc - czuje sie (nadal jeszcze):
- potraktowana niemilo, nieufnie (choc przeciez JESTEM KURCZE dobrym domem)
- oszukana (podkolorowane zdjecie, "nie calkiem" oswojone zwierze)

2. Z punktu widzenia osoby wyadoptowującej kota:
a) Mam ZAWSZE mieszane uczucia co myśleć. Bo oczywiście marzę o najlepszych, cudownych, super-bezpiecznych domkach dla moich podopiecznych. Ale... Czekanie na TE domki spowoduje, ze mam zajety tymczas. W kolejce do tego tymczasu czeka setka kotów. Jeśli im nie pomogę - UMRĄ.
Może więc zamiast czekać na te domy na "6" (jak dla mnie: w pełni wyedukowane, niewychodzące, zabezpieczone okna, kastracja, dobry wet, dobre zarcie, opieka na wakacje, mądra rodzina i dzieci itp.) dopuścić do głosu też domki na "5" (czyli np. jeszcze nie wyedukowane, ale podatne na edukację. z oknami bez siatek, ale z ogranicznikami + pilnowanie, karmiące puriną cat chow a nie rc (to oczywiście tylko przykład), albo wychodzące, ale z możliwie dobrze zabezpieczonym ogrodem i w bezpiecznym miejscu). A może też dopuścić domy na "4"? np. domy wychodze w bezpiecznym w miarę miejscu?
b) proporcje (w moim odczuciu, oczywiście każdy może mieć inne są mniej więcej takie: na 1 dom na 6 przypadają 2 domy na 5 i 3 na 4.
GDYBYM wyadoptowała np. 10 kotów do domków na 6, 20 do domków na 5, 30 do domków na 4 to ratuję 60 kotów. Tak - być może w domkach na 4 lub 5 COŚ się złego wydarzy. Ale chyba nie we wszystkich? Szacuję, że z tych 60 kotów ok. 40-50 będzie naprawdę szczęśliwych
c) do tego miejsca pewnie większość osób się zgodzi, dalej zaczynają się gorsze schody. A jeśli dopuszczę też domy na "3"? tych jest BARDZO dużo. na 1 dom na 6 przypadnie ich przynajmniej 20... Jakie to domy? np. wychodzące w średnio-bezpiecznej okolicy (np. male miasto, przy bocznej ulicy). albo karmiące whiskasem i podrobami. Wówczas do tamtych 60 kotów trzebaby doliczyć ok. 200 nastepnych. Ile z nich przezyje i bedzie sie miala niezle? nie wiem. Ale mysle, ze przynajmniej 1/4. a reszta - i tak przezyje dluzej niz w schronie lub na ulicy...
d) odrzucam w tych wyliczeniach z miejsca domy które: są wysoko i nie zamierzają zabezpieczyć okien bo "poprzedni kot nie spadl"; sa wychodzace tuz przy ruchliwej jezdni "bo ja mialem duzo kotow, ale samochody je stale rozjezdzaja"; chca kota tylko jako zabawke dla dziecka; sa namawiane przez kogos do wziecia kota i nie sa pewne czy go chca (bo kuzyn mi mowi zeby wziac kota, ale ja nie wiem); obawiaja sie zniszczen i domagaja sie spokojnego kota, (bo ich poprzedni kot zaciagnal firanki to go oddali); sprzeciwiajace sie kastracji lub wrecz chcace rozmnozyc kota (mialam taki tel. niedawno w sprawie mrumru, mial byc reproduktorem :roll: ). i moze jeszcze jakies, o ktorych w tej chwii nie pomyslalam...
e) to wszystko jest piekna teoria dopoki mysli sie abstrakcyjnie, a nie o KONKRETNYM zwierzaku, ktorego sie uratowalo od smierci. Wtedy emocje mowia: jak to, mam oddac to zwierze, ktore karmilam z butelki i ktore spalo mi na szyi do takiego domku na 3?
f) i kropka...zawsze jest dylemat... ZWYKLE wygrywaja emocje. Ale jesli np. wiem o kocie, ktory inaczej trafi do schronu lub zostanie uspiony - daje takim domkom namiary na tego kota.

3. A sama rozmowa i adopcja?
a) tel lub mail - o jakiego kota chodzi, jakiego kota pani szuka. Czy wychodzacy ma byc czy nie?
b) jesli wychodzacy to jaka okolica? jesli nie - to czy a pan pomysl jak zabezpieczyc okna zeby okt nie wyskoczyl?
c) tu czesto ktos odpada (vide punkt 3d). jesli nie - zastanawiam sie czy mam kota spelniajacego warunki (uwzgledniam tu np. ew. wychodzenie, niektore koty wyobrazam sobie jako wychodzace, innych nie). wtedy opisa kota. moze byc?
d) co z kastracja?
e) czy wszyscy domownicy godza sie na kota i maja co zrobic z kotem na wakacje
f) wtedy o ile to mozliwe zapraszam do siebie - podczas odwiedzin czlowiek obserwuje kota, ja czlowieka:) rozmawiamy, w tym ja pokazuje sporo sztuczek i trikow, np. ze karmienie dorym zarciem jest tansze i zdrowsze od whiskasa. mowie gdzie mozna to tanio zamowic (net). rozmawiam i tlumacze, a nie PYTAM! tego kogos oceniam na podstawie reakcji na te informacje a nie wiedzy! Tu bardzo istotna jest ta intuicja, wyczucie, nastrój rozmowy.
g) opowiadam szczegolowo o kocie, zwlaszcza WSZYSTKO CO ZLE (np. choroby, ze moze skakac, gryzc itp).
h) jesli sie dogadujemy - ok. jesli ktos ma trasnporter - podpisujemy umowe.

4. UMOWA
Moja umowa jest wyraznie inna niz ta, ktora ja podpisywalam. sklada sie z 3 czesci + podpisow
a) dane adresowe obu stron (kompletne, z mailem)
b) dokladny opis kota (zwlaszcza "wad", "defektów")
c) oświadczenie osoby adoptującej kota (dostosowane do przypadku, kopiuję tu typowe dla kociaka:
Oświadczenie osoby biorącej kota do adopcji:
1. Oświadczam, że zapoznałam/-em się z informacjami o kocie
2. Zobowiązuję się do zapewnienia zwierzęciu troskliwej opieki do końca jego życia, regularnego kontrolowania jego zdrowia oraz regularnego odrobaczania i szczepienia.
3. Zobowiązuję się do zabezpieczenia okien i balkonu tak, by kot nie mógł ulec wypadkowi.
4. Zobowiązuję się do kastracji zwierzaka.
5. Jeśli nie zaprzyjaźnię się ze zwierzakiem czy też będzie jakikolwiek inny powód, że nie będę chciał adoptowanego przeze mnie zwierzęcia, zwrócę je osobie, od której je adoptowałem/-am.


Czym się to różni od tych czesto przeze mnie widywanych?
- nie ma żadnej ankiety (przecież już o to pytałam!)
- jest dokładny opis kota (tego nauczyłam się na błędach; np. dałam kociaka w jedną garść, a w drugą antybiotyk z instrukcją podawania - a potem byłam publicznie oskarżana, że dałam chorego kota choć mówiłam, że jest zdrowy. Więc jeśli daję kota wymagającego doleczenia (często w nowym domku takie doleczenie idzie znacznie sprawniej niż u mnie, gdzie jest stadko kotów i notoryczny brak czasu...) - opisuję to w umowie i żądam podpisania (w oświadczeniu), że człowiek to wie.

6. Do tej pory miałam o ile pamietam 1 zwrot z adopcji (bo pani wziela pieska i ten pieske goni kotke) i 2 awantury niezakończone zwrotem (bo mowilam ze kotek ma koci katar, a on ma okropnego nieuleczalnego herpeswirusa i jego leczenie bedzie kosztowac 420 pln...)

uffff dlugi post:)

ale jeszcze dodam post scriptum dla tych, którzy od domku wymagają przedstawiania się, kultury, dobrego języka itp.

a nawet dwa ps:)

PS. 1. Telefon: "prosze pani, bo kolega chce kotka". odruch - walnac sluchawka. ale opanowalam sie, pytam, czy kolega nie moglby sam sie skontaktowac ze mna. "No nie, bo kolega jest gluchy". No tak. Pracowałam 4 lata z głuchymi i WIEM, że:
- większość z nich nie potrafi pisać prawidłowo po polsku
- są wspaniałymi i odpowiedzialnymi ludźmi, mają tylko kłopoty z komunikacją z innymi.
(kota nie dałam, bo akurat nie miałam takiego o jakiego chodziło, a dyskusja czy pasowałby inny była mocno utrudniona wskutek małego rozgarnięcia pośrednika - niestety sprawa okazała sie dla niego nie do przeskoczenia...)

PS. 2. Zostałam uprzedzona, że zadzwoni fajny domek, tylko pan "tak dziwnie mówi". blady świt. Telefon: "bo ja kota szukam. malego. moge obejrzec tego ze zdjecia"? ton glosu straszliwy, kompletnie nie budzacy zaufania. Wiedziałam już co to za dom, więc rozmowa krótka. "to ja bede go obejrzec za pol godziny". Przychodzi. Wychodze na klatke otworzyc mu krate - no normalnie dres z brzeskiej! az mnie zatchnelo, ale nie bylam sama (forumowiczka u mnie byla), otworzylam. po 5 minutach rozmowy facet sie rozkleil. I niech ja na tym forum znajde 10 osob, ktore z taką miłością opowiadałyby o swoich kotach!!!!
(kota nie wziął, nie poczuł chemii, szukał OCZU takich jak oczy tamtej... pokazałam mu w necie innego kociaka. drgnął. wziąl telefon. poszedł. ja natychmiast uprzedziłam tamten domek, że zadzwoni taki dziwny facet a la dres z brzeskiej i zeby sie nie uprzedzac. to byly TE oczy. kociak ma cudowny domek).
Obrazek

jopop

 
Posty: 19154
Od: Pt maja 20, 2005 20:05
Lokalizacja: Warszawa

Post » Śro lis 07, 2007 0:14

Agn pisze:Wbrew pozorom, największe opory mam przed adopcjami do dwudziestokilkulatków. :lol: Ale może to dlatego, że ostatnio przejechałam się na takiej adopcji fundacyjnego kociaka.


właśnie taki mi się rozmyślił i mi ulżyło :lol: :lol: :lol:
Z drugiej strony, takiemu wydałam kiedyś mojego ukochanego kota, którego adopcji wcale nie miałam w planach :( i jest to najlepszy dom na świecie.

Tosza

 
Posty: 6382
Od: Śro mar 16, 2005 21:18
Lokalizacja: Kraków

Post » Śro lis 07, 2007 0:17

Jopop super post, dzięki.
Nataniel lat 12:)

Alina1971

 
Posty: 12757
Od: Sob maja 21, 2005 17:33
Lokalizacja: Jastrzębie Zdrój/Śląsk

Post » Śro lis 07, 2007 0:27

Warto było siedzieć pod kompem do 0.25 żeby przeczytać Twój post Jopop :D
Dzięki :wink:
Obrazek Staram się pisać poprawnie po polsku

barba50

 
Posty: 5015
Od: Nie kwi 03, 2005 12:01
Lokalizacja: Czarnów k/Konstancina

Post » Śro lis 07, 2007 0:31

barba50 pisze:Warto było siedzieć pod kompem do 0.25 żeby przeczytać Twój post Jopop :D
Dzięki :wink:

Do mnie pewnie nie dociera cała treść kryjąca się pod określeniem "dres z Brzeskiej"( w życiu nie byłam na Brzeskiej :) ), ale sie przynajmniej przed snem uśmiałam :)

Tosza

 
Posty: 6382
Od: Śro mar 16, 2005 21:18
Lokalizacja: Kraków

Post » Śro lis 07, 2007 0:34

Tosza pisze:
barba50 pisze:Warto było siedzieć pod kompem do 0.25 żeby przeczytać Twój post Jopop :D
Dzięki :wink:

Do mnie pewnie nie dociera cała treść kryjąca się pod określeniem "dres z Brzeskiej"( w życiu nie byłam na Brzeskiej :) ), ale sie przynajmniej przed snem uśmiałam :)

My byłyśmy wczoraj na Brzeskiej, dres jakoś nie rzucił mi się w oczy, ale klimat praski jak najbardziej :D
Obrazek Staram się pisać poprawnie po polsku

barba50

 
Posty: 5015
Od: Nie kwi 03, 2005 12:01
Lokalizacja: Czarnów k/Konstancina

Post » Śro lis 07, 2007 7:36

Koty a dzieci.

Jestem przeciwna "kotu dla dziecka" ale właśnie temu, kotu dla dziecka, na prezent. Natomiast popieram koty do domów z dziećmi. Także małymi. Wyjątkiem są koty, które się do tego nie nadają charakterologicznie.

Czym skorupka za młodu nasiąknie... Skąd się mają brać Ci odpowiedzialni kociarze, miłośnicy zwierząt, ludzie empatyczni, jeśli nie będzie się dawać kotów do domów z dziećmi?

Oczywiście w przypadku dziecka należy szczegółowo (ale dyplomatycznie) zbadać stosunek dorosłych do podrapanego potomka, do ewentualnej alergii. Staram się zawsze poznać dziecko, chociaż Mirandę oddałam do domu poniekąd (trochę skomplikowana sytuacja, więc nie będę się rozwodzić) z dziećmi, nie widząc ich na oczy, ale mama jest na tyle rozsądną kobietą, że nie miałam wątpliwości. W przypadku domów z dzieckiem dużą wagę przykładam do wrażenia, jakie robią na mnie rodzice odnośnie swojej empatii dla zwierząt. Po prostu ufam, że jeśli ją mają, to nie pozwolą dziecku krzywdzić kota i zadbają, żeby ich stosunki poprawnie się ułożyły.

Jana, Kloniątko trafiło do domu z małym dzieckiem przecież. Ośmielam się twierdzić, że jest mu tam bardzo dobrze ;) (Kloniątko vel Fredek wychowuje dzieciaka, a samo jest wychowywane przez swojego kumpla, Tytusa :twisted: )
Permanentny brak czasu...

Atka

Avatar użytkownika
 
Posty: 11517
Od: Wto maja 20, 2003 11:31
Lokalizacja: Warszawa

Post » Śro lis 07, 2007 9:36

Być może nie powinnam zabierać głosu w tej sprawie bo moje doświadczenie jest mikroskopijne(raptem trzy oddane tymczasy z czego o zgrozo! jeden "zwrot")Ale nie mogę sie powstrzymać bo jestem właśnie w najgorętszym okresie oczekiwania na dom dla KlariTinki.Właśnie oczekiwania a nie szukania go.Od Was ,od forumowiczów nauczyłam się,że trzeba czekać na ten NAJLEPSZY.Jak go poznam? nie mam pojęcia,skłaniam sie do wersji intuicyjnej.Dużo telefonicznych rozmów,wiele maili.Różnych,takich zimnych konkretnych-te odpadają w przedbiegach i tych ciepłych ,serdecznych z ludźmi których nie widzę ale czuję ,że fajnie byłoby spotkać się i pogadać nie tylko o kotach.Odbiór na tych samych falach :wink:
Nie "leży mi" wizytowanie domów ani przed ani tym bardziej po.Co niby miałabym oceniać?(zabezpieczenie okien -osobny temat)Wystrój wnętrza? Elementy umeblowania świadczące o zamożności?Porządek?
Brrrr...Dwa z pośród moich trzech rezydentów trafiły do mnie z domów tymczasowych.Jeden za pośrednictwem azylu w Konstancinie,drugi forum(trzeci sam przydreptał :wink: )Bogu dzięki ,że w żadnej z tych sytuacji nie odbyła się wizyta przedadopcyjna.Co by zobaczono?stara odrapana kamienice i takież wnętrza,sypiące sie okna których nie tylko nie można jakoś szczególnie zabezpieczyć ,ale niektórych nawet zamknąć(otwiera je silniejszy podmuch wiatru) bajzel na kółkach w tym często pajęczyny tu i ówdzie :oops: (taki piwniczny klimacik bardzo moim kotom odpowiada),dwa duże psy w tym jeden permanentnie "pasący" co oznacza "dyszenie na kota "i podrywanie się na równe nogi gdy tylko ten szybciej podbiegnie)dziecko astmatyczne itp,itd.Pełna dyskwalifikacja!
pewnie nie skromnie zamelduję -gdybym była kotem chciałbym mieszkać właśnie w takim domu!
domy które oddały mi kotki wcale sie nimi specjalnie nie interesują(tego od P. Ireny próbowałam bezskutecznie szukać za pośrednictwem forum do tego drugiego sama dzwonię czasem żeby poopowiadać co słychać i podziękować za zaufanie jakim mnie obdarzono.Sama czekam aż odezwą się ludzie którym dałam Sześciogłowego,czekam cierpliwie żeby nie nagabywać.Prosiłam o info w ważniejszych sytuacjach a nie meldunek o każdej luźniejszej kupce.To teraz ICH kot,ICH obowiązek ICH radość.Miło by było gdyby zechcieli się dzielić ,ale się nie narzucam .
Wszystkich dzwoniących i piszących do mnie w sprawie KlariTinki zapraszam na forum.odsyłam do kociego ABC,kociarni.Proszę aby zapoznali sie z ideą domu tymczasowego,zasadami adopcji,wymogiem zabezpieczenia okien,sterylizacji,właściwego karmienia itp.Proszę o meldunek o tym jak odebrali wszystkie forumowe porady.Wielu "wymięka"
Uważają ,że skoro już mieli kota to zjedli wszystkie rozumy i szkoda czasu na czytanie forum.Inni czytają porcjami,czasem muszą ochłonąć od nadmiaru info i dopiero wracają proszą o podesłanie konkretnych linków.
A wczoraj dziewczyna napisała wzruszającego maila--"ale macie fajną forumową rodzinę! "na razie nie weźmie kociaka-zobaczyła ile jeszcze musi się nauczyć ,ile dowiedzieć...Jestem pod wrażeniem odpowiedzialnego podejścia i dałabym jej kota nie zależnie od wszelkich braków bo wiem ,że będzie starała się je uzupełnić.Rozgadałam sie strasznie,szybko więc podsumuję:
najważniejsza jest dla mnie intuicja(może mylić tak samo jak zafałszowany obraz który sobie tworzymy słysząc same twierdzące odpowiedzi na nasze pytania).Jeśli dzwoni lub pisze osoba z którą przyjemnie byłoby gadać w drodze między Wawą a Koszalinem-ma szanse na kota,jeśli zaś pojawia sie ktoś do kogo nie dosiadłabym sie na trasie Mokotów-Śródmieście-absolutnie nie.
Nie dyskwalifikuję za brak wiedzy o kocich potrzebach,skreślam za beton emocjonalno intelektualny i brak gotowości do zdobycia wiedzy,za błędne stereotypy i brak elastyczności .Ot co.

moka1

 
Posty: 1903
Od: Nie lut 25, 2007 15:48
Lokalizacja: warszawa

Post » Śro lis 07, 2007 9:42

Atka pisze:Jana, Kloniątko trafiło do domu z małym dzieckiem przecież. Ośmielam się twierdzić, że jest mu tam bardzo dobrze ;) (Kloniątko vel Fredek wychowuje dzieciaka, a samo jest wychowywane przez swojego kumpla, Tytusa :twisted: )


Ja nie oddaję kotów na prezent dla dziecka (i w ogóle na prezent), do domu z dziećmi, o ile te dzieci są normalne :wink:, nie ma problemu.

Ha! Bieżnika to ja oddałam dziewczynie w ciąży nawet :twisted: Z tego co wiem Bieżnik świetnie się dogaduje z maluszkiem, w odróżnieniu od pierwszej kotki :lol:

Jana

 
Posty: 32148
Od: Pt sty 03, 2003 19:59
Lokalizacja: Warszawa (Koło)

Post » Śro lis 07, 2007 9:56

Jopop, dziękuję :) Pozostałym też. To bardzo ciekawy wątek.
Jeżeli pływanie wyszczupla, to co wieloryby robią źle?

zuzola

 
Posty: 645
Od: Śro kwi 20, 2005 12:37
Lokalizacja: Łódź

Post » Śro lis 07, 2007 10:04

jopop ty łapiesz dużo kociąt, stada całe, "masówka" idzie ;)
By nie ugrzęznąć jak w schronisku bierzesz też pod uwagę domki na 3 czy 4.
Ale są osoby które w roku mają 2-3 tymczasy i te szukają domków tylko na 6.
No i jest cała masa osób po środku mająca ok 10-15 kociąt w roku.

Różnie bywa i faktycznie selekcja domków będzie się różnić od ilości kociąt jakie nam wpadają w ręce.

Choć niektórzy po prostu nie wezma, nie zainteresują się kolejnym miotem dopóki nie oddadzą swojego do 5-6-kowego domku.
Każdy ma wybór jak prowadzi ten "interes"

Taka mała dygresja ;)
Obrazek
http://www.forastero.pl hodowla kotów brytyjskich

Mysza

Avatar użytkownika
 
Posty: 39656
Od: Pon cze 02, 2003 10:17
Lokalizacja: prawie Kraków

[poprzednia][następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Blue, Google [Bot], wozniaq i 130 gości