Strona 1 z 1

Pytanie mojej Mamy

PostNapisane: Sob maja 24, 2003 17:05
przez Gata
Właśnie zadzwoniła moja Mama po radę, a ja na kocich chorobach (na szczęście - bo moje tfu tfu nie chorują) się nie wyznaję... Dokarmia z sąsiadkami okoliczne koty. Jeden z nich ma na skórze łyse placki. Złapanie kota wg Mamy nie wchodzi w grę, bo zwierz jest półdziki, najwyżej podczas karmienia można go dotknąć. Placki są wielkości 5 zł, kilka sztuk, głównie na boczkach, i raczej nie zaraźliwe, bo reszta kotów jest zdrowa, mimo że razem śpią w przygotowanych budkach. Czym to można posmarować, ewentualnie co podać dopyszcznie?
Aha, i jeszcze Mama pyta, czy to bardzo straszne, jeśli kotka szpikowana przez nią Proverą okazała się kocurkiem? :lol:

PostNapisane: Sob maja 24, 2003 17:42
przez Kasia D.
Skoro kot jest dziki to smarowanie raczej odpada, prawda?
Dopyszcznie tez jakos nic mi nie przychodzi do głowy.
Jesli to grzybica, to kot bedzie chudł w zastraszającym tempie, niestety...
A od jak dawna on ma te łyse placki? I czy sa całkiem łyse czy mają delikatny meszek przy skórze?
Bo jak to drugie, to trzeba zacząc się martwić:(

PostNapisane: Sob maja 24, 2003 17:47
przez Gata
Kasiu, Mama myśli o smarowaniu właśnie dlatego, że podczas karmienia daje się dotknąć. Skóra w łysych miejscach wygląda "normalnie", tzn nie jest zaogniona czy coś takiego. Kot przybłąkał się tydzień czy dwa temu już w tym stanie, ale je normalnie, nie chudnie, no i nikogo nie zaraził, a z tego, co słyszałam - grzybica jest zaraźliwa.

PostNapisane: Sob maja 24, 2003 17:59
przez ana
Bardzo dobre efekty (przy zmianach łojotokowych i grzybiczych) daje smarowanie roztworem Imaverolu. To od veta, bo środek tylko dla zwierząt. Rozcieńcza się tki oleisty płyn wodą, w stos. 1:50 i smaruje zmienione miejsca co 3-4 dni: a więc bardzo to wygodne w przypadku dzikusków, którymi nie zawsze da się systematycznie zająć.
Mój vet daje w strzykawce parę cm3 tego płynu. A cała buteleczka kosztuje chyba ok 20 zł. Gorąco polecam 8)

PostNapisane: Sob maja 24, 2003 19:41
przez magda gabryś
Nie mam pojęcia o tym.Ale jak ANA powiedziała o tym roztworze, to przyszło mi do głowy, że może ten środek rozpryskać na kota? chyba głupi pomysł. A przyszedł mi do głowy dlatego,że kiedyś za radą weterynarza sikałam na piwniczne koty jakimś specjalnym środkiem w aerozolu.

PostNapisane: Sob maja 24, 2003 19:47
przez ana
Pomysł nie jest głupi 8) . Sama kociny moje w potrzebie psikałam tym roztworem z atomizera. W opisie leku informują nawet, że przy pierwszej aplikacji można zwilżyć całego zwierza: ogniska grzybiczne leczniczo, resztę profilaktycznie. Jest tylko jeden szkopuł: każdy lek jest jednak toxyczny. Mniej lub więcej, ale zawsze :( . Po takim silnym zmoczeniu należałoby owinąć kota na godzinkę, by uniemożliwić mu lizanie się.
Z przyczyn oczywistych u dziczków to niemożliwe. Lepiej ostrożnie popsikać tylko tam gdzie trzeba. I starać się nie nakładać jednorazowo na więcej niż 30% powierzchni ciała.

PostNapisane: Sob maja 24, 2003 20:08
przez Estraven
Podanie kocurkowi Provery może (1) zmniejszyć jego popęd i (2) dodać mu cech żeńskich w rodzaju powiększenia sutek. Poza tym nie powinno być szkodliwe, szczególniem jeśli nie konsumował środka zbyt długo.

PostNapisane: Nie maja 25, 2003 18:34
przez set
Też miałam podobny przypadek u dokarmianego kota. Okazało się, że to było od pcheł i pomógł stronghold. Ale, jak dowiedziałam się na forum, nie należy go tak beztrosko stosować, jeśli są jakieś rany. U "mojego" kota zadziałało. W każdym razie, w tym przypadku, chyba nie zaszkopdzi?

PostNapisane: Nie maja 25, 2003 21:25
przez Gata
Przekazałam Mamie wszystkie Wasze uwagi - bardzo dziękuje :1luvu:

PostNapisane: Pon maja 26, 2003 0:52
przez PumaIM
Jeśli to nie wygląda na jakąś zarazę, a kociuch jest wychudzony i od niedawna pod opieką Twojej Mamy, to może być tak, jak właśnie napisałam w wątku "Srebrna koteczka": łyse placki biorą się często z niedożywienia i awitaminozy, po odkarmieniu futerko ładnie odrasta. Burcyś, kiedy ją znalazłam, miała nie tylko łyse placki, futro wręcz z niej spadało całymi kawałkami i zostawała zaczerwieniona, wilgotna skórka. Po dwóch tygodniach kwarantanny w łazience, odkarmieniu, odrobaczeniu i ogólnym odchuchaniu zrobiła się z niej normalnie futrzasta kocica.
A jeszcze dołożę, że dwa lata temu mieliśmy w pracy młodziutką czarnuszkę, która pojawiła się zachudzona i wyleniała, po tygodniu solidnych posiłków wyfutrzyła się porządnie, po miesiącu miała futro gęściutkie i lśniące jak krecik, a przed zimą została "ukradziona" przez sąsiadów.

PostNapisane: Wto maja 27, 2003 11:26
przez vivien
Popsikany kot może sie wystraszyć i nie pozwolić na dalsze leczenie środkiem w atomizerze tzn zniknąć z pola widzenia machajac na pożegnanie ogonem. A wtedy szkoda kota i zachodu :) Ostrożnie z psikaniem :wink:

PostNapisane: Wto maja 27, 2003 12:01
przez ana
Moje boją się rzeczy typu dezodorant, czyli nie w atomizerze, ale ze sprężonym gazem. Odnoszę wrażenie, że chodzi i o syczący dźwięk, i o zapach owego "nośnika" (być może nieuchwytny dla ludzi).
Ale atomizer nie robił na nikim wrażenia. 8)