Strona 1 z 2

Doświadczenia na kotach?

PostNapisane: Pt maja 16, 2003 20:05
przez Katy
Właśnie wróciłam z karmienia dziczków. Jestem cała wstrząśnięta...
Karmię dziczki pod szpitalem obok którego mieszkam. Mają postawione budki z dwóch ston szpitala. Po jednej stronie budki stoją koło tzw. zwierzętarni czyli miejsca gdzie przeprowadza się doświadczenia na zwierzętach... Kiciaki mają wejście do budynku zwierzętarni, nocują w piwnicy...
Nie wiem czy akurat tam nadal doświadczenia przeprowadzają, ale...
Karmię taką śliczną kotkę, pisałam o niej - Strzałka ma na imię. Poszłam dzisiaj i już z daleka zauwżyłam że coś jest nie tak... Kicia ma z tyłu białe skarpetki, a właściwie podkolanówki, a... jednej podkolanówki nie było 8O Jak podeszła do mnie bliżej zobaczyłam, że ma wygoloną nóżkę, a na niej małą rankę... Nie wyglądało na to, że ją boli, przeciągała się i normalnie chodziła... Dałam jej jeść i poszłam z drugiej strony zastanawiając się co mogło jej się stać...
Dałam jeść kiciakom z drugiej strony i postanowiłam zajrzeć do takiego pana, który również karmi koty z nadzieją że będzie wiedział co jej sie stało... Nie zastałam go w domu, ale pod moim blokiem spotkałam karmicielkę - starszą panią, która powiedziała mi coś na co wcześniej nie zwróciłam uwagi...
Powiedziała, że dziwi ją, że koty, które mieszkają na terenie szpitala nie przeszkadzają nikomu. Są dokarmiane itd. Powiedziała, że widziała kilka razy koty z wygolonymi różnymi częściami ciała. "Miała" nawet kocurka, jej pupila, który kiedyś przyszedł z wygolonymi nogami, a jakiś tydzień potem zniknął... Ale nie była pewna swoich podejrzeń i wyraźnie zaznaczała, że to tylko domysły...
Ja nie wiem co myśleć... Na początku myślałam, że Strzałka coś sobie zrobiła, ale to ewidentnie wygląda na wygolenie. Tylko, że Strzałka mieszka po drugiej stronie Instytutu, nie od strony zwierzętarni... Chociaż zapuszcza sie tam pewnie, z resztą licho wie gdzie ona sypia...
Ustawa dopuszcza przeprowadzanie doświadczeń na zwierzętach dzikich:
5. Dopuszcza się używanie do doświadczeń lub testów:
1) zwierząt wolno żyjących (dzikich) albo gospodarskich, jeżeli cel doświadczenia lub testu nie może być osiągnięty przy użyciu innych zwierząt
, ale zwierzęta muszą być trzymane w laboratoriach, karmione, muszą mieć zapewniony ruch itd.
Nie wiem co mam myślec...
Najpierw sprawdze czy ten szpital ma w ogóle zezwolenie na przeprowadzanie doświadczeń...

PostNapisane: Pt maja 16, 2003 20:27
przez Estraven
Dziwne... Czy znasz może kogoś z szeregowego personelu szpitala? Chyba najlepiej byłoby podpytać właśnie taką osobę.

PostNapisane: Pt maja 16, 2003 20:34
przez Katy
Znam tylko kobietę, która też dokarmiała Strzałkę, ale ona teraz przeszła na pół etatu, więc rzadko bywa, w dodatku nie wiem jak sie nazywa... Chociaż zawsze mogę pójść i zapytać gdzie i kiedy znajdę pania, która karmi dziczki... Tak zrobię...
Jutro przyjedzie do mnie Kasia D., może pójdziemy tam razem i ona zerknie na Strzałkę jeszcze...

PostNapisane: Pt maja 16, 2003 21:19
przez Katy
Przeszukałam rozporządzenia, ten Instytut nie figuruje na liscie mogących doświadczenia przeprowadzać... Sprawdzę to jeszcze w poniedziałek dokładnie dzwoniąc gdzie trzeba.

PostNapisane: Sob maja 17, 2003 16:16
przez Blue
Z drugiej strony trudno mi sobie wyobrazic zeby ktos robil jakiekolwiek doswiadczenia na wolnozyjacych kotach - przeciez taka grupa jest wogole niereprezentatywna - koty pojawiaja sie, znikaja, choruja..

Jesli faktycznie jakis czlowiek cos na nich kombinuje w ten sposob to jedyne co mi przychodzi do glowy - to ze moze od nich krew po cos pobieraja? Bo gdyby ktos chcial kotu zaszkodzic faktycznie - to by mu lapki nie golil - bo i po co? Sladu by nie bylo... Do pobierania krwi w celu transfuzji musza byc zachowane scisle srodki zapobiegajace dostaniu sie bakterii do krwi - a wiec wygolenie lapki jest konieczne. Chyba...
Co nie zmienia faktu ze pojawanie sie wokol instytutu kotow z wygolonymi lapkami jest conajmniej dziwne i podejrzane...

PostNapisane: Sob maja 17, 2003 16:19
przez Blue
Jeszcze jedno mi przyszlo do glowy - kilka lat temu jacys badacze z Anglii bodajze przeprowadzali w Polsce badania na populacji kotow wolnozyjacych w kwestii nosicielstwa przez nie chorob wirusowych - lapano koty na danym rewirze - pobierano od nich krew i sprawdzano. Wyniki zreszta byly dosyc szokujace - podobno wyszlo im ze w Warszawie 10 % populacji kotow wolnozyjacych jest nosicielami lub mialo niedawno kontakt z wirusem FeLV. Moze znowu przeprowadzane sa takie badania?

PostNapisane: Sob maja 17, 2003 16:44
przez Goga Kinii
czyżby na wiosnę uruchomili się jacys maniacy krzywdzący koty ... takie mam wrażenie po tym co czytam na forum :evil:
a może ci ze szpitala jakoś leczą te koty ... no bo faktycznie po co by golili starannie łapki... :?:

PostNapisane: Sob maja 17, 2003 23:07
przez Kasia D.
Widziałam Strzałkę.
Na mój gust ( i Lakshmi też) to jest reakcja na ugryzienie jakiegos owada albo cos w tym rodzaju.
Strzałka jest dzika, nie podchodzi na 5 metrów :(
Złapanie jej graniczy z cudem.
Łyse miejsce nie jest na naczyniu, więc pobieranie krwi odpada.
Ja bym sie na zapas nie martwiła.

PostNapisane: Śro sie 13, 2003 19:29
przez Katy
Aleksiej...
Wczoraj zauważyłam łysy placek na karku, z boku, wygląda jak wygolony. Na łysym placku rana, średnicy 50 groszy, czerwona, ale nie cieknąca :(
Postanowiłam zaczekać do jutra czyli do dzisiaj.
Dzisiaj razem z Myszą widziałyśmy Aleksieja, Mysza twierdzi, że to jest wygolone. Ta rana jest na końcu blizny, tak jakby miał rozwalone i już zarośniete, ale nie zrosło mu sie do końca, albo ponownie rozwaliło.. Dwa dni temu tego nie widziałam, albo nie miał, albo nie zwróciłam uwagi.
Czuje się dobrze, je, biega, nie widać żeby mu sie coś działo.
Co robić?

PostNapisane: Śro sie 13, 2003 19:39
przez eve69
8O

Katy, czy sa szanse na porozmawianie z kims kompetentnym?
To ze kociaki sa tolerowane na terenie szpitala, nie jest az tak niezwykle, u nas na AM sa tabuny cale, czesc nawet wysterylizowana - chodzi o szczury

PostNapisane: Czw sie 14, 2003 7:22
przez Mysza
Potwierdzam słowa Katy.
To że kot miał rankę to jestem w stanie zrozumieć - mógł go inny zadrapać, mógł się nadziać na jakiś drut. Ok. Ale ten łysy placek to na pewno wygolenie. Nie jest to grzybica ani inna choroba skóry, bo poza tą ranką skórę ma różowiutką i zdrową. Nie wyrwał sobie tych włosów bo ten placek ma regularny kształt. No po prostu wśród gęstego futra ma łysy, gładziutki placek z różową skórką i czerwoną ranką.

Żałuję, że nie miałam aparatu...

PostNapisane: Czw sie 14, 2003 9:43
przez Estraven
Z drugiej strony - widziałem wiele takich ranek okolonych czystą, gołą skórką, która to łysinka powstała na pewno w sposób naturalny, głównie wylizana albo przez wyjście części włosów z usuwanymi przez kota albo odpadającymi strupkami. Rzadko zdarzają się większe (chociaż niekoniecznie rozległe) zranienia pozbawione podobnej otoczki.

PostNapisane: Czw sie 14, 2003 10:10
przez Mysza
Dobrze by bylo gdyby ten łysy placek sam się zrobił. Tyle, że on jest na szyi i sam kot sobie chyba nie dałby rady sobie wylizać. Ma około 4cm długości na 2,5 szerokości, a ta krwawa plamka tylko około 1cm średnicy i jest umieszczona na jednym końcu prostkąta, a nie po środku.

PostNapisane: Czw sie 14, 2003 10:23
przez Kazia
Czasem ranka goi się na kocie w ten sposob, że pod futerkiem robi się strup. Rozlegly i plaski, pokryty sierścia, oczami i z daleka nie do zauważenia. Pod tym strupem skóra sie goi, trwa to bardzo dlugo, kilka tygodni. Potem strup odpada razem z futerkiem i nagle ukazuje sie goły lysy placek. Czasem strup w jadnym miejscu mocniej sie trzyma, wtedy po oderwaniu silą może zostać ranka.

Oczywiście, wcale nie twierdzę, ze w tym wypadku tak było...tylko, że moglo być.

PostNapisane: Czw sie 14, 2003 10:24
przez Mysza
Ale Katy mówiła, że tego cztery dni temu nie było... :(