» Pon mar 27, 2017 23:53
Re: Jeszcze nie czas odchodzić - słabe(?) USG i Atak giardio
Skończyłam podawać odrobaczanie. Dziś zrobilam porządek z kuwetami i podlogami. Oraz 1 na 10 porcji prania ( koce, kapy, prześcieradła).
Nie udało mi się iść do weta jeszcze, a czas goni. Spróbuję jutro, ale sama padłam wczoraj wieczorem i dziś rano nie poszłam do pracy. Nie wiem co mi było ale zyczyłam sobie smierci. Tak się źle czulam. Teraz jest lepiej choć nie nazywalabym tego "dobrze".
Mimo wszystko pluje sobie w brode bo mam tyle roboty że jutro nie ogarne. W ogole czas do czerwca włącznie zapowiada mi się więcej niż bardzo pracowicie. Mogłabym narzekać ale przecież nikt mi nie każe nic robić. Jak się nie podoba siedzenie po godzinach i ustawiczna gotowość to mogę zmienić pracę. Ale ja ją lubię i jest dobrze platna. Stać mnie na kredyt, rachunki , zwierzaki. To chyba jedyna praca w której jesteśmy się jakoś w stanie utrzymać po rozstaniu z Rolandem.
Grzechem by było narzekać. Tylko to zmęczenie.
Ale z dziwnych efektów przyrody - wszystkie moje kociatka zachowują się jakby miały chorobę Sierocą...Nawet Małgorzata próbuje mi włazić na głowę jak spię. Nie mam pojęcia o co chodzi. Kuwety czyste, woda czysta,dom czysty, jedzenie jest. A one się zachowują jakby nie było mnie że 3 tygodnie w domu...Mile to, nie powiem.
Mniej miłe kocie walki za oknem i gwałcone kotki - prawie wszystko właścicielskie. Podejście sąsiadów, majetnych przecież, do zwierząt nigdy nie przestanie mnie zadziwiac i smucić.