Strona 1 z 2

Maurycy czyli Gryzencjusz

PostNapisane: Pon maja 12, 2003 17:06
przez Nelly
Chciałam ogłosić wszem i wobec, że Malutki Maurycy jest już zupełnie zdrowy, co bardzo, ale to bardzo nas cieszy :D

Właściwie, już po pierwszej wizycie w weta i zatosowanych lekach wszystko wrócilo do normy, ale " na wszelki wypadek" (chyba) leczenie trwa, dziś ma iść po raz ostatni (taka kontrolna wizyta po wczorajszym dniu przerwy).

Myślę, że niedyspozycja była jednak spowodowana stresem po zmianie domu, albo zmianą wody (choć była zgodnie z zaleceniem przegotowana lub mineralna) albo... no kilka tych "albo" znalazłoby się.

Maurycy jest przesłodką, mruczącą, ciepłą futrzaną kuleczką, lub przesłodkim rogalikiem lub małą bagietką (reszta j.w. :D

Przychodzi już na wołanie, co dla mnie, jego "mamy", jest oczywiście oznaką wielkiej inteligencji pociechy :lol: (czy Wy uważacie o swoich kotach inaczej :?: :D :?: - chyba nie? prawda :?: :D

W ciągu dnia aby zatnąć w objęciach Morfeusza nie szuka specjalnego miejsca. Natomiast wieczorem...och wieczorem to zupełnie co innego.
Uważa, że moje spanko jest jego spankiem. Jeżeli ON ma ochotę udać się już na zasłużony całonocny odpoczynek a spanko jeszcze nie gotowe kręci się wokół kanapy, pomiałkuje, wyraznie pokazuje o co mu chodzi.

Ja, jako już prawie kocia niewolica ( jestem poddawana przez niego systematycznej tresurze) posłusznie ścielę łóżko i zadowolony (czego nie ukrywa mrucząc) Pan Kot, idzie spać na moją poduszkę lub obok.
Jest to przyznaję przesłodkie, że śpi ze mną :D
Co prawda, dzisiejszej nocy mnie zdradził (poszedł spać do łóżka syna) ale mam nadzieję, że niewierny dziś powróci.

Ma jedną, jedyniusieńką wadę. Jedną, za to dość bolesną.
Chwyta ząbkami, podgryzuje, gryzie namiętnie, gryzie mocno!!!
Wszystko zresztą, nie tylko nasze ręce i stopy.
Uwielbia to robić :!:

Na nic się zdały wszystkie dobre rady jakie zastosowałam, łacznie z popsikaniem kota w tym momencie wodą, głośniego oznajmniania swojego niezadowolenia itd.. itp.. Na moment odsoczy, za moment wraca i robi to samo.
Chyba nie pozostało nam nic innego tylko czekać aż z tego wyrośnie... o ile wyrośnie :cry:

Już nawet nie chodzi mi o ręce, ale boję się, że przegryzie jakiś kabelek, a tych ci u nas dostatek. I nie bardzo jest jak je zabezpieczyć. Coś jednak powinnam szybko zrobić, bo po prostu, boję się o niego.
Dlatego imię , jak na razie powinien mieć inne, Gryzencjusz pasuje idealnie.
Przymila się, gramoli się coraz wyżej, wyżej, głaszcze obiema łapkami twarz, mruczy słodko, potrze pyszczkiem o mój pyszczek, i nagle... chap! ostrymi jak szpileczki ząbkami w brodę.

No tak, chmmm .. ..rozpisałam się, jak zwykle.

PostNapisane: Pon maja 12, 2003 17:14
przez basia
Maleństwo nie wie, że sprawia ból. Jak ugryzie popłakuj cienkim głosikiem i pokazuj bolące miejsce - zrozumie (może nie od razu, bo malutki, ale zrozumie).
Kabelki natrzyj skórką cytryny - powinno poskutkować :idea:
(generalnie : zapach cytrusów jest dla kotów nieatrakcyjny lub wręcz obrzydliwy ). Jak nie pomoże - natrzyj sokiem z cytryny, będzie kwaśne czyli bee.

PostNapisane: Pon maja 12, 2003 17:18
przez Kiara
A mozeby kabelki octem? U nas poskutkowalo... A sok z cytryny byl ignorowany... :?

Zawsze, kiedy kocis zadapie - albo ugryzie - daj mu do zrozumienia ze zle robi i pokazuj skaleczone miejsce. U nas podzialalo po miesiacu :roll: a i teraz sie zapomina... Ale moze u was podziala :)

Bardzo Sie ciesze ze maluszek wyzdrowial :) Teraz poprosze o kocie zdjatka :)

PostNapisane: Pon maja 12, 2003 17:29
przez Nelly
Tak... octem jeszcze nie robiłam (cytryną tak - nie działa) - spróbuję. Dzięki.
Wiem, że zapach octu też odstrasza koty, ale.. tak jakoś na razie... no w każdym razie dziś spróbuję.

Natomiast, co do moich (naszych) wydawanych odgłosów informujących Go w momencie ugryzienia o naszej wielkiej boleści z tego powodu i pokazywaniu małemu "o co chodzi" zastosowaliśmy już dziesiątki takich i innych ... nic nie działa na niego. Naprawdę.

Nie jest to mój pierwszy kot, i nie pierwszy którego czegoś oduczam. Ale w jego przypadku, wszystkie "mądrości" zawodzą jak na razie.
Jest z nami dopiero 10-ty dzień, może mu to minie po jakimś czasie.

PostNapisane: Pon maja 12, 2003 17:32
przez Nelly
Jeszcze co do zdjęć, chciałabym oczywiście Małego pokazać jak najszybciej, ma aktualnie robioną sesję zdjęciową.
Nie mam cyfrowego, tak, że kilka dni to potrwa. Ale oczywiście, jak tylko bedą, to z wielką przyjemnością.

PostNapisane: Pon maja 12, 2003 17:44
przez Kiara
Czekam :) Na zdjecia i informacje, jak na kocisia ocet podzialal...

PostNapisane: Pon maja 12, 2003 23:28
przez ipsi
super ze maly zdrowy!...a ja tak widzac z ejestes z poznania zapytam niesmialo czy moze siostrzyczke maurycemu sprawic?mialby z kim szalec..kogo grysc..tak tylko pytam...ekhmm prosze nei miej mi tego za zle :oops:
mizianki dla szkraba

PostNapisane: Wto maja 13, 2003 9:59
przez Jagna
Jejku, ja też mam podobny problem z moim kotem. Moja nielitościwa Szczypawa gryzie potwornie. Na całe szczęście nie dobiera się do kabli, ale tylko do moich rąk, nóg itd... A i od czasu do czasu próbuje ciachnąć drugiego kota lub psa. Moja Pola (kocia) nie pozwala mu na to i odwzajemnia mu się tym samym ze zdwojoną zawziętością ale to go nie zraża. W ogóle wygląda to dość dziwnie, ponieważ Poleczka jest mniejsza od Szczypawy (nie młodsza), a jednak udaje się jej przewrócić go i ćwiczyć na nim tzw. "zagryzanie bawołu". Może dlatego, że jest ona kotkiem z CHARRRRRAKTEREM :twisted: i nie doczekanie jeżeli ktoś zrobi jej coś wbrew. A u weterynarza to się cuda dzieją, wrzaski jakby się ją ze skóry obdzierało. W trzy osoby nie można sobie z nią poradzić a po wizycie to tylko liczenie ran odniesionych w boju.... Wracając do Szczypawy to ja stosuję metodę radykalną. Najpierw proszę grzecznie, jak to nie skutkuje to daję mu lekkiego prztyczka w nos (metoda przejęta od weterynarza), jak to nie pomaga to go łapię za skórę na karku i nie pozwalam mu się ruszyć przez chwilę. Co prawda słyszę od niego wtedy kilka ostrych słów i przekleństw ale uspokaja się. Niestety po chwili jak już "odobrazi" się na mnie wraca do swojego ulubionego zajęcia czyli....... I pozostaje mi powtórzenie całej zabawy od początku, ewentualnie liczyć na to, że zajmie się inną zabawką :D

PostNapisane: Wto maja 13, 2003 10:29
przez Nelly
Niestety ocet nie pomógł :(
Mały jest ambitny i trochę....bezczelny :lol:

Jak dla pewności, czy to naprawdę nie robi na nim wrażenia, podsunęłam mu palec przetarty octem, ON go ..polizał.
Może spróbuję kupić jakiś odstraszacz.

Janko - a ile Szczypawa liczy sobie miesięcy?
Może one z tego jednak wyrastają?
Mój zachowuje się u weta zupełnie tak samo, jak w opisanym przypadku:D

ipsi - wiem jak to uroczo mieć w domu dwa kociaczki.Ze dwa lata temu odchowywałam malutkie kocie biedulki (rodzeństwo).
Jeśli jednak chodzi o aktualną sytuację, na r a z i e :D
Maurycy pozostanie jedynakiem ( nie licząc psa Collie).

Pozdrawiam[/u]

PostNapisane: Wto maja 13, 2003 11:06
przez Jagna
Zenek Szczypawa ma najprawdopodobniej niecały rok. Nie da się dokładnie określić jego wieku, ponieważ to znajda, jak pozostałe zwierzaki(jest u mnie troszkę ponad 2 tygodnie a znam go od miesiąca). Na szczęście u weterynarza on tylko wrzeszczy (dwóch diabełków chyba bym nie przeżyła), bo moja druga kocia Pola (ok. 4-ro letnia) oprócz różnych przekleństw to jak wcześniej pisałam dodatkowo gryzie i drapie. I nie daj Boże jak nie umkniemy szybko z lekarzem z rękoma - rąk nie ma.
A może to nie jest zły pomysł sprawić kotu niespodziankę w postaci nowego towarzysza zabaw :?: Dwa takie bazyliszki zajmą się sobą i może zapomną o istnieniu kabli i twoich kończyn.... Pozdrowienia

PostNapisane: Wto maja 13, 2003 11:25
przez Nelly
Janko, to na pewno nie jest zły pomysł, sprawić mu towarzysza zabaw, ale jak pisałam na r a z i e pozostanie jednak sam. Mam takie tam... różne powody :D

PostNapisane: Wto maja 13, 2003 11:27
przez Nelly
Oczywiście - Jagno!!! sorry:-)
(co jest z tymi uśmieszkami, że nie "wchodzą mi)

PostNapisane: Wto maja 13, 2003 11:43
przez Jagna
Nic się nie dzieje, mogę być i Janka :wink: Pozdrowienia i powodzenia w "układaniu" Maurycego - fajne imię :lol:

PostNapisane: Wto maja 13, 2003 16:04
przez Aniusia
Pulpecik jak był mały to też lubił nogi gryźć i inne rzeczy(co prawda kabelkow nie). Po roku mu to przeszło-juz nie gryzie :)

PostNapisane: Wto maja 13, 2003 16:16
przez Majorka
ipsi pisze:zapytam niesmialo czy moze siostrzyczke maurycemu sprawic?mialby z kim szalec..kogo grysc..tak tylko pytam...


Nie chciałabym nikogo zniechęcać do dokocenia się, ale z moich obserwacji wynika, że towarzystwa drugiego, trzeciego etc. kota nie powstrzymuje tegoż od gryzienia ludzkich nóg i rąk. Nic tak świetnie nie masuje dziąseł i nie działa kojąco na swędzące, jeszcze wyrzynające się kocie ząbki, jak ludzka noga lub ręka. Oj.