To od niej Leelu wzieła swoją Hilę.
Oprócz Hilki do oddania jest trójka 5-ciomiesięcznych kociaków, ich matka i jeszcze jedna koteczka, bura, lat nie wiadomo ile.
Pomagam tej kobiecie jak moge : zakupy dla kotów w hurtowniach, wożenie do lekarza, etc.
jednak sytuacja mocno sie skomplikowała poniewaz kobieta zachorowała na serce. Jej syn znalazła ją nieprzytomną w niedzielę. Podobno leżała tak kilkanaście godzin

No i dzisiaj dostaje telefon, że chce ona ze mną porozmawiać. Syn postawił jej ultimatum : albo oddaje Marysię z dziecmi ( matka i trójka kociaków) albo on je wkłada w pudło , wywozi gdzies i wypuszcza.
Kobieta jest bezradna. Wie, że syn słowa dotrzyma. Podobno dał jej tydzień

Prosiła mnie żebym znalazła kotom domy.
Już próbowałam ale podrosniętych kociaków i to zwykłych tygrysków ( jeden czarny) nikt nie chce.
Dawałam ogłoszenia do Wyborczej, pisałam na forum i na innych stronach ogłoszeniowych. I nic.
Dzisiaj podczas rozmowy telefonicznej powtarzała mi cały czas, ze syn je wywiezie jesli nie znajde im domów.
Czuję sie okropnie.
Z jednej strony wiem, że nie mam obowiązku znaleźć im tych domów , a z drugiej szkoda mi tych kociaków bo sa wyjątkowo sympatyczne.
I, co gorsza, nauczone jesć najlepsze jedzenie, bo kobieta na puszkach i innym żarciu dla nich nie oszczędzała.
Wiem, że jesli ten facet je gdzieś wyrzuci, to bede je miała na sumieniu do końca zycia.
Bo to, że one zgina marnie to więcej niz pewne.
Poradźcie co mam zrobić.
Baba jest wredna , że obarcza mnie psychicznie i, co tu dużo mówić, finansowo takim problemem.
Tak jak bym nie miała swoich kotów i roboty po same pachy przy nich.
Sama nie wiem co robic. Dzisiaj dałam kolejne ogłoszenie do Wyborczej. Zadzwoniłam do schroniska dla psów. Tam czasem zgłaszaja się ludzie, którzy chca adoptowac kota. Nic więcej już nie moge zrobić.
Boje sie, że gdy pojade do niej to bedzie mnie prosiła, żebym karmiła za nia jej dziczki. A ja juz nie daję rady.
Nie mam kiedy zarabiac na życie. Tonę w długach, telefony poodłączane...
Wymyślcie coś.