Strona 1 z 1
PORZUCONA SZYLKRETKA NA OSIEDLU

Napisane:
Śro wrz 19, 2007 9:02
przez Buka_w_glanach
Po czym poznać, że kociarz wstępuje na wyższą drogę wtajemniczenia?
Otóż widząc nieznajomego kota zamiast się cieszyć, niepokoi się...
Awansowałam wyżej. I dlatego jestem przerażona. Ktoś chyba wyżucił na osiedle nową przybłędę. Jest śliczną szylkretką. Nie mam możliwości wziąć jej do siebie. Na razie spróbuję popytać sąsiadów, rozwieszę ogłoszenia, może komuś uciekła. Jest bardzo ufna.
Potem rozejrzę się za nowym DOBRYM domkiem... Ale wiem, że o niego trudno.
Zamieszczam zdjęcia, zobaczcie, o co się martwię:
http://img219.imageshack.us/img219/6494 ... breju2.jpg
(ostrzy pazury na moich spodniach)
http://img219.imageshack.us/img219/710/ ... breas3.jpg

Napisane:
Śro wrz 19, 2007 9:43
przez fili
Coś widzę, że ciągną do Ciebie szylkretki jak pszczoły do miodu


Napisane:
Śro wrz 19, 2007 16:45
przez Trinity36
Buka, ona taka śliczna jest.. Szukaj domku gdzie sie da!
Podnoszę !

Napisane:
Śro wrz 19, 2007 19:35
przez Buka_w_glanach
Tak, rzeczywiście zaczęły do mnie ciągnąć! Najpierw nie miałam przyjemności widzieć na żywo ani jednej, a teraz mam na głowie dwie!
Póki co czekam na rozwój sytuacji...

Napisane:
Śro wrz 19, 2007 21:56
przez bubor

Napisane:
Czw wrz 20, 2007 14:26
przez Mort00s
Ojeju, ale mi się jej dziś szkoda zrobiło...
Dopiero dziś się od rodzinki dowiaduję, że od kilku dni na naszej wycieraczce sypia (bla bla bla! wredny, głupi, zapchlony!) kotek. Okazuje się, że to owa szylkretka, ale gdy chciałem ją nakarmić to spłoszył ją wilczur sąsiadów...jej, zwiała z 2 piętra jak błyskawica i się nie dziwię.
Zastanawia mnie czy szuka nowego czy starego właściciela...

Napisane:
Czw wrz 20, 2007 20:45
przez Buka_w_glanach
Sytuacja wygląda tak: jeśli ktoś z sąsiadów ma odrobinę serca (np. Mortós), to da coś kotce do zjedzenia. Ale nie zawsze są to rzeczy dla kotów odpowiednie... mam na myśli coś typu smażone mięso, albo jakieś lekko przeterminowane gluty, których ludzie już nie chcą, a biedna kocina zje, bo głodna.
Niepokoję się coraz bardziej, bo jest ufna, a różne osobniki na osiedlu mieszkają. Najczęściej te osobniki mają także źle wychowane psy...
Nie udało mi się znaleźć nikogo, kto byłby zaiteresowany szylkretką. Nikt nie zgubił, nikt nie chce adoptować.
I nie mogę się powstrzymać, żeby nie dodać, że ona jest przemiła. Gdybyście tylko mogli usłyszeć, jak głośno i pięknie mruczy!

Napisane:
Pt wrz 21, 2007 18:36
przez Buka_w_glanach
Dzisiaj nigdzie jej nie widziałam...
Za to doszły mnie straszne słuchy (od Mortoosa, jakby nie patrzeć mojego sąsiada), że na osiedle ktoś wywalił cały miot kociaków.
