No troszkę bo jeszcze muszę kudełki umyć, a jutro na 6 rano muszę otworzyć sklep .
Z domu: Towarzystwo jest trochę niedopieszczone z racji moich częstszych niż przedtem nieobecności i Ruda z Myślnikiem usiłują te niedobory uzupełnic przy każdej nadarzającej się okazji czyli np. kiedy usiądę gdziekolwiek. Jestem bezczelnie zaczepiana i molestowana tak jak zadna ustawa tego nie przewiduje. Kot widmo czyli Mrówka nadal jest dzikusem choć zdecydowanie częściej można ją złapać do głaskania, czego oczywiście nie lubi. Koty żyją, tyja i rozrabiają na potęgę. Wojna z robalami chwilowo się zakończyła, ale one zachowują się tak jakby miały owsiki w czterech literach i cała banda z niebieskim widmem na czele nieustająco sieje zniszczenie posród moich kwiatków kartek, gazet, a nawet moich i TŻ-ta ubrań. Mrówka ma zdecydowanie zły wpływ na moje kocie towarzystwo. To ona zaczepia, podgryza, szarpie i rozwala wszystko, co tylko jest w jej zasięgu i prowokuje moje rudo-czrne czworonożne towarzycho do złego. Nocami w całym mieszkaniu rozlegają się przeraźliwe popiskiwania, czułe nawoływania, odgłosy zaciętych walk i pogoni. Ruda Maupa zaakceptowała na razie małą i wielkich wojen nie ma miedzy nimi, ale takiej komitywy jak z Myślnikiem to na razie nie ma co oczekiwać. Odczekam jeszcze trochę i niebieska zaraza zostanie wyciachana- może wtedy troszkę złagodnieje, a inne kociaste przestaną się tak dziwnie zachowywać wobec niej. Ruda Maupa traktuje ją trochę po macoszemu i trochę jak rywalkę, a Myślnik z kolei głupieje i usiłuje ją wciąż "udeptywać" . Na szczęście dla niej Mrówka już nie jest malutka i bezbronna więc potrafi go pogonić pazurkami, ale co narobią przy tym hałasu to szkoda gadać...
Spod wieżowca:
Kocie upierdliwce dostały nową budkę żeby nie gnieździły się w starej, ale te małpy ogoniaste zrobiły się wygodne i zamiast podzielić się nową przestrzenią ze Szczotką to rozparcelowały się jak długie po jednej sztuce na każdą budkę i biedną zdetronizowaną lodową księżniczkę gonią. Chciałabym, żeby pannica poszła gdzieś do kochającego domku, ale to mało realne. Jest dość dzika i trochę już za stara na przesadzanie z miejsca na miejsce. Domek musiałby być naprawdę wyjątkowy... Poza tym nihil novi- są solidnie dokarmiane i dopajane, a ja intensywnie myślę jakby tą płochliwszą koteczkę złapać na sterylkę bo luty już niedługo, mrozów wielkich nie ma więc i natura szybciej w niej może odezwać, a ja nowych maluszków tu nie chcę...