Strona 1 z 24

watek moich ogonow.... TY[le]JEMY???

PostNapisane: Nie sie 26, 2007 16:56
przez varulv
Jest piekna pogoda i koty od rana siedzaly prawie caly czas w ogrodku. Poniewaz wychodza do ogrodka od stosunkowo niedawna, caly czas staralam sie pilnowac gdzie sa i co robia. No ale niedawno przez pol godziny byly nie pilnowane :oops: i gdy poszlam sprawdzic co u nich okazalo sie, ze grzecznie sobie leza [Duża na tarasie, Mały w doniczce], ale Mały ma zakrwawiona dziurke od nosa :crying:

Mały dostal jesc, poszedl grzecznie do kuwety zaltwic wszystko co trzeba, po czym wlazl do swojego ulbionego pudla i spi. Glaskany pod brada mruczy glosno...

...i raz na jakis czas kicha krwia :cry:
Wycieralam mu nosek, ale on caly czas sie brudzi na nowo. przed chwila zobaczylam, ze druga dziurka tez troche zakrwawiona :crying:

TŻ mowi, ze bym nie przesadzala, bo musi sie zagoic i juz... Mały tez nie wydaje sie byc bardzo przejety. Wiec moze ja tez nie powinnam sie tak martwic [a ja mam tendencje do martwienia sie nadmiernie gdy chodzi o moje koty], ale :(


Czy cos moge zrobic, poza przemywaniem nosa? I czy mam pojsc za rada TŻ [ktory na kotach sie zupelnie nie zna] i uznac, ze przeciez sie zagoi i nie ma sie czym martwic...?



EDIT: poniewaz historia kociego nosa zakonczyla sie dobrze, a zaczelam wklejac zdjecia ogonow --> watek zmienia charakter... :D
EDIT: wszystkie kolejne edity to zmiany tematu watku...

PostNapisane: Nie sie 26, 2007 17:01
przez Kid
Verulv, a ta krew leci obficie? Cały czas? Czy jak kicha to to są nitki krwi, tak jak przy pękniętym naczynku czy poprostu świeża, "płynna" krew?

PostNapisane: Nie sie 26, 2007 17:11
przez varulv
Krew nie leci caly czas. Caly czas widze, ze troche "bulgocze w nosie" i mysle, ze to mu przeszkadza - wtedy kicha.

Wlasnie przed chwila bardziej sie rozkichal... tarl lapami nos i jakis krwawy centymetrowy "glutek" zaczal mu zwisac przy nosie... oczyscilam troche. nadal kicha.

PostNapisane: Nie sie 26, 2007 17:18
przez Myszka.xww
Bez weterynarza sie nie obejdzie :(

Moj Mamut ma wiecznie rozwaszony nos (dziewuchy go leja), ale nigdy do tego stopnia. Przy lekkim krwawieniu (wycieklo ciut nosem i zamarlo) konieczne okazalo sie podanie lekow p/obrzekowych.

PostNapisane: Nie sie 26, 2007 17:22
przez varulv
hmm... no to chyba zaraz zadzwonie do dyzurujacego lekarza...
:cry:

PostNapisane: Nie sie 26, 2007 17:42
przez Buka_w_glanach
W książce ,,Gdy mój kot jest chory" znalazłam radę, żeby zastosować zimny okład na grzbiet nosa i przyłożyć wacik do krwawiących nozdrzy. I oczywiście skontaktować się z weterynarzem.

PostNapisane: Nie sie 26, 2007 17:46
przez varulv
Dopiero za 2.5 godziny bedzie mogl mnie vet przyjac...
no chyba, ze sie jakos drastycznie pogorszy, to wtedy mam dzwonic.

:cry:

dziekuje buka, zaraz poloze oklad.

PostNapisane: Nie sie 26, 2007 18:08
przez varulv
Zimnego okladu nie dalo sie polozyc, bo Bartek marudzi i ucieka z nosem :? a poniewaz jest w pudle, moze latwo schowac nos przede mna, a ja wole go zostawic bez okladu niz wyciagac z pudla i niepokoic...


musze czekac do 9 [mojego czasu, czyli jezcze 3 godziny - te 2.5 godziny na dole sa policzone z bledem...]

PostNapisane: Nie sie 26, 2007 18:41
przez kya
w nosie mu gulgoce bo pewnie skrzep mu przeszkadza i probuje go wykichac .Miejmy nadzieje ,ze wszystko bedzie dobrze

PostNapisane: Nie sie 26, 2007 19:41
przez Aia
:(
Bartuś chory :(


varulv - nie tylko ty jedna panikujesz, gdy chodzi o futerka :roll:
ja na każdą rysę dostaje zawału :oops:
a ostatnio przy robieniu zastrzyku chciałam pobić weta
że mi psa krzywdzi :roll: :oops:


oby to nie było nic poważnego
moze Norka mu mało delikatnej lekcji udzieliła?


Uściski dla ulubieńca :wink:
A dla Noreczki całuski w zdrowy nochal :)

Pozdrawiam
Aia :)

PostNapisane: Nie sie 26, 2007 19:46
przez varulv
kya pisze:w nosie mu gulgoce bo pewnie skrzep mu przeszkadza i probuje go wykichac .Miejmy nadzieje ,ze wszystko bedzie dobrze


Dzieki :) kocurek od jakiegos czasu nie kicha i spokojnie spi [tym razem na drapaku, nawiasem mowiac widac ktoredy szedl na drapak... bo zostawil w paru miejscach czerwone kropki :? ], nie widac juz krwi w nosie, wiec wydaje mi sie, ze jest juz lepiej...

no ale dopiero po wizycie u weta bede spokojna...

PostNapisane: Nie sie 26, 2007 20:23
przez varulv
Aia pisze:varulv - nie tylko ty jedna panikujesz, gdy chodzi o futerka :roll:
ja na każdą rysę dostaje zawału :oops:
a ostatnio przy robieniu zastrzyku chciałam pobić weta
że mi psa krzywdzi :roll: :oops:


no tak, gdy Norce mieli zgolic wlosy z nogi [by pobrac krew do badania], to weterynarz wyprosil mnie z gabinetu na chwile :wink: moze wlasnie podejrzewal, ze bede chciala zrobic mu krzywde...

Aia pisze:oby to nie było nic poważnego
moze Norka mu mało delikatnej lekcji udzieliła?


Bartek, jak juz pisalam, czuje sie chyba lepiej, bo juz od co najmniej pol godziny nie kicha ale spi sobie spokojnie. troche wasami porusza i wystawia sie do glaskania i mruczy! :D

Najpierw podejrzewalam, ze moze po prostu zbyt intensywnie bawil sie w trawie i jakas ostra trawka przeciela mu skore. ale chyba za mocno krawil... mogl tez rozpedzic sie i nie wyhamowac...

Aia pisze:Uściski dla ulubieńca :wink:
A dla Noreczki całuski w zdrowy nochal :)


przekazuje usciski Bartkowi a od niego przekazuje mruczanki dla Ciebie!
ehm... Norka tez nie ma zdrowego nochala :roll: czesto chrapie i wet mowi, ze pewnie przechodzila w dziecinstwie koci katar i ma troche zatkane zatoki...

Dziekuje za pozdrowienia i zbieram sie pedem do weta!

PostNapisane: Nie sie 26, 2007 23:02
przez varulv
Wrocilismy ...z uroczej przejazdzki taksowka.
Pojechalam na miejsce i nikogo nie bylo! Nie dosc, ze nikogo nie bylo, to wrecz nikt nie odbieral telefonu dyzurnego - a to jedyny numer na ten weekend az do poniedzialku wieczorem [bo w ponidzialek jest bank holiday, wiec weterynarz nie jest normalnie czynny].

Wiec Bartuś pojezdzil sobie taksowka i tyle. :evil:
Taksowkarz przejal sie wypadkiem mojego kota, a byl tak mily, ze za droge powrotna nie chcial pieniedzy. W drodze powrotnej zreszta rozmawialismy sobie chwile, Bartus byl dosc spokojny a okolica ladnie wygladala w nocy - wiec gdyby nie nieszczesliwy i chory kot moglaby to byc sympatyczna przejazdzka...

No ale nadal nie wiem, czy jest cos co moge/powinnam zrobic? Na szczescie juz przed wyjazdem bylo nie tak zle [a po drodze kot tylko raz kichnal], a teraz kot wogole nie kicha i nie widac krwi w srodku nosa... Apetyt ma - w ramach rekompensaty za straty moralne dostal tunczyka i troche mleka [dla kotow]. Z niedobrych objawow jest swiszczacy oddech...
Czy jutro mam znowu na ostry dyzur jechac? Czy moze kolejna przejazdzka do weta to dla malego kota zbyt duzo i nie jechac jesli sie nie pogorszy..?


Nadal potrzebuje porady... :cry:

PostNapisane: Nie sie 26, 2007 23:06
przez Myszka.xww
jechac do weta :(

jak tylko uda Ci sie jakiegos ustrzelic....

PostNapisane: Nie sie 26, 2007 23:11
przez Karolka
No jak to tak? Dzwoniłaś do weta, umówiłaś się z nim a jego nie było? 8O

Może maluch zaszalał w tym ogródku i uderzył się w główkę i stąd ten krwotok? :(