To kontrowersyjny temat dla wątku. Celowo aby zwrócić Waszą uwagę.
Tak, chodzi mi o ślepe mioty dzikich kotów, chodzi mi również o nienarodzone młode dzikich matek (aborcja)
Osoby śledzące niegdyś wątek "Forumowe sumienie" pamiętają być może sytuację - gromadka kotów, wybudowane dla nich domki, jedzenie każdego dnia, opieka zdrowotna, sterylizacje itd. oraz oszołom, któremu koty przeszkadzały i groził, że jeśli ich nie usunę, to on już wie, co zrobić. W swej naiwności miałam nadzieję, że na groźbach się skończy.
Dziś dowiedziałam się, że p.Leszek znalazł dwa martwe koty. Leżały razem w jednym z domków a więc tam, gdzie zawsze czuły się bezpieczne... podejrzewam, że śmierć była zaskoczeniem... chory kot w cierpieniu szuka odosobnienia... te dwa nie zdążyły...
Pani Ala znalazła dzisiaj kolejnego w piwnicy, być może dłużej cierpiał...schował się...
W piątek zawożę truchełko na sekcję... niestety nie jest możliwym z powodów finansowych zrobić badań na wszelkie toksyny (suma rzędu kilku tysięcy, jeśli bada się na ślepo a ja nie wiem, czego szukać). Zrobimy więc badanie pod kątek medycznym, wykluczymy chorobę. Nie wierzę, żeby trzy zdrowe, dobrze odżywione zwierzęta w jedną niespełna noc padły na koci katar... Anormalne przekrwienie tkanek może wskazać na działanie jakiś konkretnych związków... będziemy szukać. Z wynikami jadę na policję i wszędzie tam, gdzie jeszcze będzie trzeba. Wszystkie koty były bardzo wychudzone.
Napisałam , że lepiej usypiać... tak, bo obok tych kotów był kilkudniowy śnieżnobiały trupek. Jedynie Kicia-Bez-Oogona nie została wysterylizowana, była w ciąży a więc to jej mały. Matki nie ma od kilku dni. Zakładam niestety ten sam czarny scenariusz. Pewnie leży w którejś z piwnic a jej maluchy umierają po kolei z głodu.
Dlatego więc, pomna Waszych rad z wątku "forumowe sumienie", apeluję do tych, którzy zajmują się bezdomnymi kotami: jeśli nie macie 100% pewności, że kociak mający przyjść na świat będzie wiódł godne życie, dokonajcie aborcji, jeśli się już urodzi przepchnijcie go na "tamtą" stronę z pomocą weta. Nie zostawiajcie na pastwę losu, selekcji naturalnej i nie-ludzi...
To bardzo emocjonalna wypowiedź, owszem, ale zważywszy na dzisiejsze doświadczenie, ja nie mam już wątpliwości. Zastanawiałam się, czy nazwać to moje wezwanie "brutalnym" ale chyba zgodzicie się, że nie ma brutalniejszego podejścia do zwierząt niż to, którego skutki dzisiaj zobaczyłam.
Nie wiem, ile z "moich" kotów teraz cierpi, ile jest już pod wpływem i jakich środków. Mogę je jedynie obserwować i ewentualnie interweniować z wetem, gdy cos zauważę. Może uda mi się je któregoś dnia policzyć, boje się, że będzie brakowało więcej niż czterech, o których wiem. Nie wiem, ile małych urodziła Kicia-Bez-Ogona, ile umarło z głodu bądź zatruło się zatrutym pokarmem matki. Przeraża mnie to ale i w dziwny sposób dodaje energii do działania. Nie wiem, czy uda mi się cokolwiek temu sk..nowi udowodnić ale postaram się jak to powiedziano w PulpFiction, "zrobić mu z dupy jesień średniowiecza" I wierzę, że mam Wasze poparcie.
PS 1
ten facet sam ma kota w domu
PS 2
Ruda, najbardziej oswojona, najbardziej przymilna nie żyje. Jak wiecie urodziła trzy małe, jednego jej zostawiłam, dwa miały zostać uśpione ale zaadoptowała je szczęśliwie kotka Merci, która straciła własne małe. Ten jedyny żyje. Ruda najprawdopodobniej w ostatniej chwili wyciągnęła go z kryjówki (ma dopiero 4 tygodnie) i podrzuciła pani Ali. U pani Ali zadomowiły się 3 bezdomne, matka i dwójka jej dzieci już dorosłych. Córkę wysterylizowałam na czas. Matka urodziła trzy kociaki. Przyjęła podrzutka jak swojego. Matka i córka opiekują się nim razem. Aż się łza kręci... Ruda nie żyje ale wszystkie jej dzieci mają dom...