w imieniu kotforów dziękuję za kotplementy
dzisiaj kotuchy wykazały, powiedziałabym zastraszającą formę
ok 4 nad ranem (
to ulubiona pora kitusiów do budzenia mnie) Leo, kot niskopienny, który do tej pory był wskoczył jakieś dwa razy na parapet, usiłował dostać się prawie pod sufit zaliczając kolejne stopnie wysokości - parapecik, telewizorek, półeczka nad telewizorkiem i już miał wskoczyć na półkę ok 2m, kiedy to zaniepokojona pańcia postanowiła mu przeszkodzić w tym procederze, ponieważ dotąd raczył zeskakiwać z osiągniętej wysokości, zazwyczaj bezpośrednio na podłogę, chciała wziąć sprawy, a raczej kota w swoje ręce, gdy tymczasem kot z miną "zostaw mnie, nie jestem dzieckiem, umiem chodziś po półkach, w przeciwieństwie do ciebie, bo co ty wiesz o półkach"; zdecydowanie cofnął się spod rąk pod które dotąd zawsze wchodził domagając się dopieszczania i postanowił samodzielnie opuścić wysokości
następnie udał się pod drzwi kuchni, z wyrazem pynia "to teraz możesz, mi wrzucić do miseczki jakieś małe, a lepiej większe conieco, bo strrrrrrrrrrasznie głodny jestem po tych eskapadach" i dalej dzień potoczył się własnym torem
po południu zaś Delunia dostała hiper-napędu, jak każda kotka w tydzień po sterylce, przecież
, pędziła po całym mieszkaniu, nie zważając na to czy tratuje ludzi nieopatrznie przebywających na trasie jej przelotu czy sprzęty domowe, a powietrze za nią aż furczało
ukoronowaniem tych wyczynów miał być wskok na balustradę balkonu, który oczywiście się powiódł i tak rozpięta jak czarny, włochaty i bardzo długi pająk, tylnymi łapkami podparta na okrągłej rurze, a pazurkami przednich łapek trzymając się sieci wisiała chwilę, by efektownie zeskoczyć, a następnie dostojnie udać się do wodopoju, jak gdyby nigdy nic...
i tak to zachowują się moje koty, jeden tłuścioszek i jedna rekonwalescentka po sterylce dokonanej w ubiegłym tygodniu...