Strona 1 z 1

Trójmiasto/okolice dom tymczasowy bardzo potrzebny

PostNapisane: Pon lip 30, 2007 11:25
przez gosiak
Bardzo mi głupio zakładać ten wątek, bo wiem, że sezon trwa i wszyscy mają problemy z miejscem, ale muszę spróbować. Moi rodzice spędzają urlop na kempingu w Karwi (okolice Jastrzębiej Góry, Władysławowa). Wakacje spędzamy tam prawie co roku, ale mniejsza o to. Właściciel kempingu - ogrodu ma kotkę. Ma to dużo powiedziane, bo zupełnie o nią nie dba. Kotka w zeszłym roku się okociła, on kociaki potopił, przynajmniej tak opowiadał, na sugestię sterylki tylko się roześmiał. W tym roku kotka się okociła parę dni temu - ma jedno maleństwo, na razie żyje, bo facet się jeszcze nie zorientował. Moi rodzice się nią opiekują, na tyle, na ile mogą w warunkach kempingowych. Jedyną możliwością pomocy jej byłoby zabranie jej stamtąd z maluchem, sterylka i wypuszczenie jej spowrotem, a maluchowi poszukanie domu. Problem tylko w tym, że mieszkamy prawie 400km od Karwi, a transport kotki z parodniowym kociakiem na taką odległość nie wchodzi raczej w grę.
Moi rodzice zobowiązują się pokryć koszty pobytu, sterylki i opieki nad kotą i młodym, potrzebny byłby "tylko" dom tymczasowy. Pomogą w transporcie z Karwi będą tam jeszcze jakieś tydzień. Wiem, że to wielka prośba, ale może ktoś by się zdecydował - mimo wszystko. Kicia jest bardzo przyjazna. Przychodzi do namiotu, daje się miziać, domaga się opieki - jedzenia, głaskania, etc. Można ją wziąć na ręce. Dobrze radzi sobie jednak na wolności i wysterylizowana spokojnie mogłaby wrócić do tego ogrodu.

PostNapisane: Pon lip 30, 2007 12:37
przez gosiak
up

PostNapisane: Wto lip 31, 2007 14:00
przez gosiak
Ehhh myślę, jak jej pomóc...

PostNapisane: Wto lip 31, 2007 14:18
przez kasia1
Mogę tylko podnieść :cry: . Miejsce to by się znalazło, ale Tż nie zgodzi się na kolejną kocinę :roll: .
A co z małym kotkiem, bo on chyba nie moze tam wrócić??

PostNapisane: Wto lip 31, 2007 14:28
przez gosiak
Nie wiem, naprawdę nie wiem, rozważamy już opcję przetransportowania ich tutaj... Rodzice nie mają transportera, kotka mimo wszystko jest pół dzika, a samochód będzie obładowany rzeczami z obozowiska. Nie wiemy też, czy kotka będzie się nadawała do adopcji, parę lat żyła na wolności, takiej kompletnej, więc trudno powiedzieć, czy przyzwyczai się do innych warunków. Wypuścić ją gdzieś, w obcym miejscu, to chyba bez sensu, a wracać z nią 400km nie ma kto. Gdyby chociaż ten facet się nią zaopiekował po tej sterylce, to by ją zabrali do weta, ale na niego raczej nie ma co liczyć.
Maluch na razie żyje - siedzą pod krzaczkiem. Noce są dość chłodne, ale kotka nie chce skorzystać z legowiska zrobionego w namiocie, ani żadnych kocyków, etc. Przychodzi do rodziców, naje się, pogada, da się pomiziać i wraca do kociaka.

PostNapisane: Wto lip 31, 2007 14:37
przez Klaudia
O domek tymcz w Trójmieście naprawdę trudno :(
Te domki co są, mają małych lokatorów, wczoraj jupo2 zdecydowała się wziąć ode mnie dwójkę maluszków.. ale już myślałam, że nikt nie będzie mógł.
W schroniskach wiadomo, przepełnienie, choróbska... chyba naprawdę musicie się zastanowić nad wzięciem kocicy do Poznania :(

PostNapisane: Wto lip 31, 2007 14:51
przez gosiak
Ja sobie zdaję sprawę z tego, że w ogóle teraz o DT trudno, ale musiałam spróbować. Niebardzo mamy jak ją przewieźć na taką odległość, nie mówiąc już o tym, czy ona w ogóle nadaje się na takie podróże. W zasadzie u niej problem jest tylko z tą sterylką, bo ona sobie dobrze radzi na tym ogrodzie, to jest generalnie mała wiocha i miejsce dla kotów dzikich raczej dobre. Można by spróbować zabrać małego, jeśli przeżyje podróż. Czemu człowiek musi takie dylematy przeżywać :evil:

PostNapisane: Wto lip 31, 2007 14:57
przez Klaudia
A ile ma maluch?? Jeśli jest wstanie przeżyć bez mamy, to może dobrą opcją byłoby faktycznie wykastrować ją na miejscu, wet może nawet założyć szwy rozpuszczalne jak dla dziczków, a malucha zabrać ze sobą. Szkoda kotki i szkoda maluchów, które może jeszcze wydać na świat :roll:
Trzymam za dobre decyzje :ok:

PostNapisane: Wto lip 31, 2007 15:02
przez gosiak
Klaudia pisze:A ile ma maluch?? Jeśli jest wstanie przeżyć bez mamy, to może dobrą opcją byłoby faktycznie wykastrować ją na miejscu, wet może nawet założyć szwy rozpuszczalne jak dla dziczków, a malucha zabrać ze sobą. Szkoda kotki i szkoda maluchów, które może jeszcze wydać na świat :roll:
Trzymam za dobre decyzje :ok:


Problem w tym, że maluch to noworodek, za tydzień, gdy rodzice będą wyjeżdżać, będzie miał jakiś tydzień, półtora... No nic, idę myśleć.