Strona 1 z 3

"Walcz myszeńko, będziesz miał dom" Przegralismy[*

PostNapisane: Śro lip 25, 2007 1:30
przez natur11
Jestem kotkiem.
Najdalej jak sięgam pamięcią, to było nas dwoje. Mamy nie pamiętam. Od początku traktowano nas inaczej, wyróżniono, byliśmy z dużymi ciotkami i wujkami, razem z nimi, mogliśmy wychodzić na wybieg a nawet na daszek i patrzec z góry na biegające psy.

Było fajnie, bawiliśmy się, biegaliśmy za straszyzną, czasami któryś przyłożył nam łapką po głowie, ale przyznam, że trochę dokuczaliśmy....

Tak mijały dni aż zrobiło sie baaardzo ciepło, więcej spaliśmy i coraz mniej widziałem, z oddychaniem miałem problemy, siostra też czuła sie gorzej. Nie mieliśmy ochoty na zabawy. Byliśmy coraz słabsi..

Pewnego dnia siostra spała wyjątkowo długo, była jakby zimniejsza, leżała na środku wybiegu, wygladała wciąż jakby spała, ale się nie budziła, położyłem sie obok niej, czuwałem. Nastał kolejny dzien, nadal leżeliśmy na środku wybiegu, znów robiło się coraz cieplej i cieplej.... więcej nie pamiętam.

Ocknąłem się w jakimś małym pomieszczeniu, wkoło było ciemno, kompletnie nic nie widziałem, słychac było szum, czułem ciepły dotyk na ciele-to było miłe, a do nosa przykładano mi zimną, mokrą szmatkę... to nie było miłe, ale oddychac latwiej mi było. Nie protestowałem. Nie miałem siły.

Słyszałem jak ktoś rozmawia: "Jolka co robić... stan agonalny.... do uśpienia... co robić?... dobra... dobra... jedziemy tam...".
Do uśpienia? Nie chcę zasypiać, długo spałem, chociaż czuję się zmęczony, ale nie chcę teraz!

Szum ucichł. Ciepły dotyk czułem jakby mocniej, lekki podmuch wiatru, słońce, potem zimna powierzchnia, ktoś mowił, że jest źle, że oczka fatalne, nie będę już nigdy widział (żart?), że potwornie odwodniony. Smarowali mnie czyms po oczkach. Potem na grzbiecie poczułem ukłucie, potem znow szum i mrowienie na łapce.. i potem ukłucie w łapkę, jedno, drugie, trzecie... ktoś powiedzial: "żyłki się zapadły, nie mogę sie wkłuć".

Potem mnie nakarmili, dobre było, nigdy takiej nie jadlem. Położyli mnie na czymś miekkim i poszli sobie.
Zrobiło sie cicho, wkolo czułem zapach innych kotow, były znajome, jeden to chyba tej czarno-białej ciotki, która miała dzieciaki, ale jakiś czas temu zabrano je od nas. Wróciła? Gdzie ja wlaściwie jestem? Nadal nic nie widziałem.
Zasnąłem.

Obudzil mnie jakis hałas, to ciepły dotyk przyszedł i smarował mnie czymś po oczach, podał mi jedzenie. W ogole to po przebudzeniu lepiej sie poczułem, ale brakowało mi mojej siostry, miauczałem by mnie do niej zabrano.
I tak ciagle w małych odstępach czasu ktoś przychodził i smarowali mnie po oczach i karmili.... .

Za którymś razem przyszedł ktoś inny, zapach znów jakby znajomy... znow poczułem ciepły dotyk, jedzonko w pyszczku, ktoś mówił do mnie dużo słów i w pewnym momencie usłyszałem "walcz myszeńko, będziesz miał dom. Już na ciebie czeka". Nie wiem co to jest to "myszeńko" i nie wiem co to "dom", ale brzmiało to jakoś tak miło że sie rozmruczałem...



************************************************** ***
To historia okolo 2 miesięcznego koteczka, zabranego w niedzielę ze schronu. Jego siostrę znaleziono martwą na wybiegu [']
Tak wyglądał, gdy trafił do lecznicy, zdjęcie nie ukazuje całej tragedii tego malucha :( :

Obrazek

Był skrajnie wyczerpany, nosek i oczka były całkowicie zaklejone, cudem jakoś łapał powietrze. Trzykrotna próba założenia wenflonu nie powiodła się, tylko dlatego że kociak ma ogormną wolę życia i sam probuje cos jeść, lekarze narazie nie podjeli kolejnych prob jego zalozenia.
Diagnoza jest taka, że w wyniku dlugotrwałego kociego kataru doszło do maceracji gałki ocznej, maluch stracił wzrok . W przyszłości okaże się, czy bedzie potrzebna operacja oczek..
W tej calej tragedii zabłysnął promyk nadziei, napisała do mnie Anitka z okolic Bielska, że wraz z mężem postanowili go adoptować, stawiają jednak dwa warunki: pierwszy, to pomoc w pokryciu kosztów leczenia malucha, drugi, to że mogą go zabrać do siebie ale dopiero za jakieś 2-3 tygodnie. Warunki zostały przyjęte!
A więc maluch bedzie miał dom, dobry dom, w którym jest już kilka kotów.

Apeluję o wsparcie finansowe, ze wzgledu na to że jest to już kolejny kotek ktorego leczymy, jeden z sześciu, które przebywają w klinice, ciagle sytuacja zmusza nas by prosic was o pomoc.
Ta nieustanna walka o ich zdrowie i życie niestety kosztuje, duzy koszt jest problemem, ale nie zwazamy na to, bo zdrowie i zycie tych istotek jest dla nas priorytetem.
Z góry dziękuję za pomoc.


Jutro postaram się podjechać do Bielska do kliniki, gdzie przebywa i zrobić kiciusiowi nowe zdjęcia.

______________

Bliźniaczy wątek na dogo: KLIKNIJ

PostNapisane: Śro lip 25, 2007 3:15
przez Patr77
Boże jaka bida...

PostNapisane: Śro lip 25, 2007 7:02
przez berni
myszenko walcz walcz
Twój Domek, który na Ciebie czeka, jest najwpanialszy na swiecie
niczego Ci nie zabraknie
jedzonka, ciepła
towrzytswa innych kotów
otoczy Cie taki ogrom miłości, wiekszy niż narazie mozesz sobie wyobrazić, to taki koci raj
naprawde warto powalczyć :ok: :ok:

PostNapisane: Śro lip 25, 2007 7:17
przez Karotka
Walcz Maluszku! Wierze, że najgorsze jest juz za Toba! Teraz może byc juz tylko lepiej!

PostNapisane: Śro lip 25, 2007 7:35
przez Prakseda
Do góry mały.
Gdzie można wpłacić skromne parę groszy dla niego?

PostNapisane: Śro lip 25, 2007 8:58
przez natur11
Prakseda pisze:Do góry mały.
Gdzie można wpłacić skromne parę groszy dla niego?

bardzo dziekuje za pomoc, juz podam nr konta na pw

jak pisalam, dzisiaj bede w lecznicy i zrobie kociakowi nowe zdjecia, porozmawiam tez z lekarzem, jakie sa rokowania, no i wymiziam myszeńke :)

PostNapisane: Śro lip 25, 2007 10:14
przez Karotka
Jolu to ja też poprosze o pw! Ile tych koteczków zostało jeszcze w schronie? Czytam wątek i sie juz gubię :oops: Ile ma DT, a ile zostało.

PostNapisane: Śro lip 25, 2007 11:03
przez natur11
Karotka pisze:Jolu to ja też poprosze o pw! Ile tych koteczków zostało jeszcze w schronie? Czytam wątek i sie juz gubię :oops: Ile ma DT, a ile zostało.

maluszki zabralam wszystkie, a tak przynajmniej do niedzieli myslalam, az dostalam telefon ze jeden zostal znaleziony martwy a drugi jest w ciezkim stanie, nie wiem, gdzie one byly ukryte, wydzielona czesc dla kotow w tym schronisku to 2 male pokoiki z ktorych jest wyjscie na wybieg i jedne pokoik wczesniej w ktorym zwykle sa maluchy. Te dwa musialy byc w tej czesc dla doroslych z wybiegiem. Wybieg to ogrodzony placyk, malutki na oko 3x4m, z ktorego jest wyjscie z kociarni tylko przez male okienko, w ktorym miesci sie tylko kot... dla ludzi na wybieg nie ma wyjscia z kociarni, wejsc tam mozna tylko przez kojec dla psow, ktory z nim sasiaduje. Wiec ja by zobaczyc co sie na wybiegu dzieje musze przykleknac i wlozyc glowe w otworek. Dlatego tych dwoch kociat moglam nie zauwazyc. Personel mnie tez nie poinformowal :( (no comments!).

W lecznicy aktualnie mamy:
- bura kotke po sterylizacji (dzisiaj zabieram ja na tymczas, miala czworke maluchow, dwie koteczki maja dom, dwie pojechaly w poniedizalek na tymczas)
- czarno-biala koteczke z dwoma ok 3tyg maluchami z kk, maluchy sa leczone, kotke planuje sterylizowac
- czarno biala koteczke ok 3 m-ce, ze swierzbowcem w uszkach
- czarnego maluszka-bohatera tego watku, z potwornym kk

a na tymczasach:
- koteczke Sisi po sterylizacji gotowa do adopcji
- 3 kociaki parkingowe leczone na grzybice, juz prawie zdrowe :) jeden ma miec dom
- a na slasku w tymczasach jest 5 kociakow od nas - 2 dzieci burej koteczki z lecznicy, oraz trojka rodzenstwa ze schronu: 2 rude kocurki i 1 szylkretka

tyle mamy!

oprocz tego w Krakowie jest 9tka z 12tu kociat (3 za TM :( ), ktore zawiozlam na pocztaku lipca, te kotecki nie sa na moim utrzymaniu.
Byly bardzo chore, dzisiaj dostalam sms od P. Moniki, ze juz jest dobrze, moga isc do adopcji, domow jednak brak :(.

PostNapisane: Śro lip 25, 2007 11:30
przez Tweety
Myszeńko, walczymy!

pomoc nadeszla za pozno :(

PostNapisane: Śro lip 25, 2007 12:01
przez natur11
Tweety pisze:Myszeńko, walczymy!

przegralismy.... :placz:

przed chwila zadzwonili do mnie z kliniki
kotek umarl :crying:

nie wiedza co sie stalo, dlaczego dzis rano nastapil kryzys, w poniedzialek i wczoraj bylo juz lepiej, poprawa byla widoczna, chetnie jadl, byl silny, az do dzisiaj, dostal duza pomoc, lekarze robili wszystko co w ich mocy, dlaczego los jest taki okrutny? :(

przez lzy nie widze klawiatury, ogromnie mi przykro :(

maluszku, spij slodziaku, przepraszam...
dla Ciebie ['] [']
badz szczesliwy na zawsze za TM, twoje marzenie sie spelnilo - odnalazles swoje rodzenstwo...

PostNapisane: Śro lip 25, 2007 12:05
przez kasia essen
tak mi przykro malenki :cry: :cry: [i]....

PostNapisane: Śro lip 25, 2007 12:08
przez Liwia
Jolu, chyba powinnas poprosic o sekcje.

PostNapisane: Śro lip 25, 2007 12:14
przez CoToMa
Tak smutno i żal...

:cry: :cry: :cry: (')

PostNapisane: Śro lip 25, 2007 12:16
przez natur11
Liwia pisze:Jolu, chyba powinnas poprosic o sekcje.

zadzwonilam do kliniki, zwloki kociaka odebrala juz firma i zabrala do utylizacji (jak okrutnie to brzmi :( )
nie pomyslalam o sekcji, wiadomosc mnie bardzo przygnebila, nie myslalam racjonalnie...

faktycznie, dokladne sprawdzenie co bylo powodem smierci, byloby dla nas istotna informacja, co spowodowalo smierc :(

PostNapisane: Śro lip 25, 2007 12:18
przez Zakocona
Nie spodziewałam się takiego zwrotu. :placz: