
nie wiemy zupełnie co zrobic z kicią.
Trafiła do schroniska gdzieś w połowie maja, bardzo miaukała w klatce i często ja tam głaskałyśmy.Miałam ja nawet długo na rękach.
Jak wkładałam ją spowrotem do klatki to trochę dostałam ,,po łapach,,-nie chciała tam wracać.
Minąl czas sterylki, rekonwalescencji i Arizona trafiła na kociarnie.
I tutaj zaczyna się jej wielki problem, tak strasznie nie lubi innych kotów ,ze cały czas jest w napięciu, atakuje, warczy, fuka, jak jakis kot podchodzi obok to podskakuje do góry jak na spręzynkach.
Najgorsze jest to ,ze nie je ,jesli w okolicy są inne koty.
Musi dostawac jedzonko osobno.
Nie pozwala nam sie juz nawet pogłaskać a co dopiero poogladać, pobadać.
nie jest w najlepszej formie, stres robi swoje, ma nastroszoną sierść, wczoraj zobaczyłam ,ze oczko jej łzawi.
stwierdziłyśmy,ze to jest nieadopcyjny kot niestety, ale wczoraj do mnie dotarło,ze ona nie wytrzyma w schronisku zimy

Kotów jest duzo, a kociarnia zimowa malutka-przeciez ona tam zwariuje

Tak więc szukamy jakimś forumowym cudem, jakiegos kawałka piwnicy,strychu u ludzi ,którzy nie koniecznie muszą mieć miziastego kota, ale będą jej dawać chociaz jeść.
Ona zimy w schronisku nie przeżyje




