
Okazało się też, że stworo nie umie jeść. Więc w czwartek o 8 rano (dla mnie to prawie środek nocy jest) zwlokłam się do apteki i zażądałam dwóch strzykawek. Epitet, jaki otrzymałam w aptece mógł być tylko jeden - narkomanka i to na głodzie. Nie chciało mi się tłumaczyć, ze w domu czeka na mnie podrzucony i cholernie głodny kociak, któremu muszę rozcieńczyć moje mleczko do kawy (skondensowane, jakby ktos pytał). Kot strzykawkę polubił, a Sauron, jako najmniej nasyczany odwalał czarną robotę pielęgniarza, czyli masował brzuch. Idylla nie mogła trwać długo, wieczorem na wizycie u pani wet, Jezynka została wyceniona na 4 tygodnie, więc dopiero powoli będziem się ze strzykawki przestawiać na coś innego. Oczywiście całą drogę wyła jak opętana, czym zasłużyła sobie na drugie imię - Morda

W nocy stworo nie trafiło do kuwety (łóżko lepsze), więc wylądowało w łazience, skąd natychmiast uciekło szparą pod drzwiami. Wykończy mnie ten kot, więcej kołder nie mam

A na razie czekamy sobie 2 tygodnie i do adopcji. Jest mała, pasiata i bura. Zdjęcia wkrótce.