Strona 1 z 10

Strachulec Kryk szuka domu. Zagadka :D

PostNapisane: Nie lip 01, 2007 20:56
przez Uschi
Edit: zostawiam "poradnikowy" początek wątku dla celów archiwizacyjnych. Właściwa historia Krykusia-Szocika-Adopcyjnego-Powrotnika zaczyna się na str. 3

Fok i Szot to nasze tymczasy Hokej i Krykiet - ostatnie ze Sportowców z tego wątku: http://forum.miau.pl/viewtopic.php?t=59853&start=195

Zaadoptowała ich Mrusława, która forum czasami podczytuje, ale z braku czasu rzadko, więc zdesperowana poprosiła mnie o pomoc i radę.

Fok i Szot mają obecnie ok. 3 m-ce i jak wiedzą ci, co ich wątek podczytywali, dziki z nich nieprzeciętne - są lękliwi i bardzo powoli przychodzi im zaufanie człowiekowi... Mimo wszystko Mrusława i jej TŻ postanowili ich zaadoptować i przyjęli do siebie nieco ponad tydzień temu.

W nowym domu kociaki na początku były spanikowane, ale powoli oswoiły przestrzeń i rezydentkę. Mrusława i TŻ nie robili nic na siłę - nie próbują głaskać z przymusu - to ważne - nie łapią do głaskania i mają morze cierpliwości, dzikość maluchów, z tego co rozumiem, nie jest jakimś wielkim problemem, bo wierzą, że kociaki się w końcu przełamią (wobec nas przynajmniej Fok był spokojnym, choć nie entuzjastycznie nastawionym ;), miziakiem).

Problemem jest niestety to - i tu rozumiem Mrusłąwę - że chłopcy zaczęli problemy sikaniowo-kupkowe... :( U nas nie znali kwiatków stojących w doniczkach na podłodze, u Mrusławy uznali najwyraźniej, że to takie dodatkowe kuwety :? . Mrusława i TZ niezrażeni, osłonili doniczki siatką ogrodniczą - i wtedy zaczęło się - od wczoraj wieczorem siku i kupki w kuwetach oraz w całym domu :(. Z naciskiem na doniczki (nie do końca rozumiem - czy te osiatkowane, czy inne) i poduchy na sofie/kanapie.

Mrusława raz psiknęła wodą na któregoś chłopca przymierzającego się do sikania do doniczki - i później znalazła tę konkretną doniczkę przewróconą...

Chłopaków nie ma gdzie w domu odizolować (myślałam o tym rozwiązaniu) - jedynie oprócz łazienki zamykane pomieszczenie to sypialnia, tam z oczywistych względów nie chcą zamykać kotów z fazą "siku i kupka wszędzie".

Pomyślałam o izolacji w tej łazience - no ale to niefajne i cholernie tymczasowe wyjście...

Nie mam pojęcia, co mogło spowodować takie zachowanie, jak mu przeciwdziałać, co robić - radźcie, bo Mrusława i TŻ są pełni dobrych chęci, to naprawdę dobry Dom...

PostNapisane: Nie lip 01, 2007 21:19
przez Uschi
Na razie poradziłam Feliwaya - no ale efekty, jeśli to faktycznie stres, nie będą natychmiastowe... :(

PostNapisane: Nie lip 01, 2007 21:27
przez M@ja
Wyobrażam sobie jaki to problem... Zwłaszcza, że ciężko tu mówić o jakichś problemach urologicznych. Wydaje mi się, że kocięta w ten właśnie sposób wyrażają swój stres. Należałoby się zastanowić np. nad problemem cichej agresji, dostępnością kuwet itp. Ja niestety nie potrafię pomóc, ale polecam lekturę "Kocich tajemnic" Vicky Halls - wg mnie to biblia dla miłośników kotów.

PostNapisane: Nie lip 01, 2007 21:29
przez iwcia
Miałam podobny problem z dorosłą kotka, która poszła do adopcji. Jak się okazało to był stres, feliway pomógł po tydodniu juz była bardzo znaczna poprawa, po dwóch wszystko lądowało w kuwecie.

A i Pani dostawiła druga kuwete na początku.

PostNapisane: Nie lip 01, 2007 21:30
przez Fredziolina
Ja robie tak: w każdym pokoju gdzie grasują maluszki mam kuwetę.
A tam gdzie sie bawią najczęsciej, stawiam blisko ich kuwetę.
Mam kociaki z róznych zródeł, nawet z dziko urodzonego miotu i żadnych problemów z kuwetą.
Jeśli czodzi o oswajanie, to ja mam tak,a metodę: łapię i głaskam, duzo i często. W ten sposób w przeciągu 3 tygodni dwa kociaki zupełnie sie oswoiły. Osobiście nie zostawiłabym im dowolonosć i cierpliwie czekała aż same do mnie przyjdą.

PostNapisane: Nie lip 01, 2007 21:44
przez Matahari
Mam pięć dzikich maluszków na tymczasie... trafiły do mnie w połowie czerwca... były przerażone i prychające jak je przywieziono, zbiły się w gromadę i straszyły łapoczynami... mimo prychania i protestów brałam je na ręce i miziałam... po kilku dniach wszystkie zaprzestały protestów i zaczynały mruczeć przy głaskach... teraz po około dwóch tygodniach jak wchodzę do nich to wszystkie przybiegają i upominają się o pieszczoty mrucząć przy tym głośno... więc myślę, że należy dzikusy głaskać mimo protestów... :D ale to moje zdanie...

z kuwetką od początku nie było problemów... czasami zdarzy się jakiś wypadek... ale kuwetka jest używana przez wszystkie chętnie...

PostNapisane: Nie lip 01, 2007 21:53
przez Uschi
Kuwety mają dwie, z dwoma różnymi rodzajami żwirku, wolą Benka zwykłego od silikonu. Z kuwet korzysta też rezydentka, ale Mrusława mówi, że są zawsze czyste...
Mi to też wygląda na stres - tylko co zrobić na bieżąco? Oprócz feliwaya?

Fredziolina - ja się obawiam, ze oswajanie ich na siłe skończyłoby się jeszcze większą paranoją - oni byli u nas kilka tygodni, oswajani, głaskani, łapani na siłę - i nic, zostały nieśmiałko-dzikusy... Jedyne z całej szóstki zostały takie - owszem, Nala (dawna Siatka) miewa humorki, ale nie jest aż tak lękliwa jak Szot (w Foka wierzę, on będzie mruczał...)

PostNapisane: Nie lip 01, 2007 22:08
przez Mysza
poza Feliwayem i dużą ilością kuwet nie wiem co pradzić. Nie wiem jak duże mieszkanie mają, ale Feliway ma jakąś wydajność więc może być, ze jeden to za mało.
Szmatki nasączone octem i skórki z cytryny porozkładane na kanapach i fotelach by chociaż tam nie lały. Skórki niestety tylko ok doby wystarczająco intensywnie pachną.

PostNapisane: Nie lip 01, 2007 22:09
przez Mysza
zamknięcie na kilka dni w łazience w sumie też jest dobrym pomysłem. Te kilka dni przeznaczyli by na doczyszczenie mieszkania, wywietrzało by trochę. A maluchy przypomniałyby sobie gdzie jest kuweta.
Doniczki można keramzytem wysypać

PostNapisane: Pon lip 02, 2007 5:30
przez Uschi
dzięki za rady, jeszcze mże ktoś coś wymyśli? hooop!

PostNapisane: Pon lip 02, 2007 6:39
przez Atka
Nie widzę ani słowa o stosunkach z rezydentką, jak jest :?:

PostNapisane: Pon lip 02, 2007 6:41
przez tanita
Z rezydentką jest ok, lizanie pyszczków i zabawy.

PostNapisane: Pon lip 02, 2007 7:08
przez Edzina
Do doniczek mozna tez wlozyc duze kamienie. A u kogos widzialam zabudowane.. klockami. Takimi plastikowymi. :-) Keramzytem moga zaczac sie bawic. :-)
Na czas, kiedy nie ma Was w domu, to moze przykryc te sofe folia?
Tez bym chyba zamknela je tymczasowo w lazience. I oswajala na sile. Przypilnowala czasem kuwetek i jak wychodza - jakis smakolyk w nagrode i chwalenie.
Takie dzikuski to najlepiej jak nie maja za duzo zakamarkow do schowania. Zwlaszcza ze maja siebie i czlowiek im malo potrzebny, wiec jednak trzeba chyba na sile je oswajac.
Kiedys mialam malucha tez zupelnie dzikiego. Po kilku godzinach lezala i mruczala podczas glaskania.. :-)
A moze jednak przeznaczyc sypialnie? Ale przedtem ja przystosowac?

PostNapisane: Pon lip 02, 2007 8:29
przez Agn
Powtórzę tylko, to, co zostało już napisane:
ograniczyć przestrzeń i zwiększyć częstotliwość kontaktów bezpośrednich. :wink:

Tak, jak napisała Edzina - są dwa, więc człowiek im nie jest do niczego potrzebny. Jeśli człowiek sie nie postara, to zawsze zostanie w roli dostarczyciela miski i sprzątacza `pozostałości`. :roll:

PostNapisane: Pon lip 02, 2007 8:37
przez Jana
Niestety, nie mam pomysłów innych, niż te już wymienione.

Na pewno kociaki muszą mieć częsty i przyjemny kontakt z ludźmi, może np. karmienie kurczaczkiem z ręki, na kolanach?

Dużo kuwet (no niestety), w jednej można by posypać żwirek ziemią, tak na próbę - czy to jest to, co chłopaków ciągnie do doniczek.

Do doniczek włożyć duże kamulce, ja w ten sposób ratowałam swoje kwiaty przed Młodym.

A zasikane itp. miejsca, już po wyczyszczeniu, warto popsikać vitoparem (do dostania np. w animalii), niweluje tego typu zapachy (sprawdzone u mnie, bo Muchomorek regularnie załatwia się na podłogę i vitoparem ratujemy fugi :roll: ).