Strona 1 z 4

Buba vel. Maniek i...Kuba! Boli łapa..coś przeciwbólowego?

PostNapisane: Pt cze 08, 2007 20:57
przez Vin
Niech wszyscy posiadający koty wychodzące potraktują ten watek jako kolejną z wielu przestróg...Wczoraj w nocy pod kołami samochodu zginął mój kot, Maniek... Zacznę może od początku...

Pewnego dnia za moim bratem ze szkoły przyszedł mały kociak - nie miał na oko więcej jak 6 tygodni. Jakimś cudem udało mi się przekonać ojca, żeby zwierzak został w domu (mieliśmy już 2 psy, a ojciec jest wybitnym anty kociarzem...). Dał jednak jeden warunek - kot może być w domu tylko wtedy, kiedy ktoś z rodziny go pilnuje. Pokazywałam zdjęcia, tłumaczyłam, że kot nie może być kotem wychodzącym bo wszystkie w 99% kończą tak samo - albo pod kołami samochodu, albo zagryzione przez bezpańskie psy albo zatrute trutkami dla szczurów i innych gryzoni). Niestety - nie dało się go nijak przekonać. Kiedy tylko byłam w domu kota trzymałam blisko siebie i pod żadnym pozorem nie wypuszczałam. Kilka razy nawet chowałam go w szafie w pokoju i jak ojciec wychodził do pracy to ją otwierałam i zamykałam dom tak, by ojciec wierzył, że Maniek został wypuszczony na dwór. Dwa dni temu miałam potworny ból głowy i każde miauknięcie kota doprowadzało mnie do szału, więc go wypuściłam przez okno (mieszkam w domu parterowym, spokojna okolica, samochód raz na kilka godzin albo i wcale)...I ten jeden raz okazał się ostatnim. Kot nie wrócił na noc. Chodziłam po wsi, kiciałam, wołałam, ciągnęłam jego sznureczek za sobą, rozstawiałam jedzenie - nic. Niby to tylko jedna noc, ale bałam się okropnie. Rano kota nadal nie było. Po południu to samo. Nawet ojciec zaczął się denerwować. W końcu wieczorem przybiegła koleżanka brata mówiąc, że ulicę dalej leży pod płotem martwy biało-czarny kot...Niestety, okazało się, że to mój Maniuś... Nie mogę sobie wybaczyć tej jedynej chwili słabości (właściwie nigdy go nie wypuszczałam - zawsze robił to ktoś inny z rodziny)...

Nigdy, przenigdy nie pozwólcie, aby Wasze koty były kotami wychodzącymi! Kiedy czytacie bądź oglądacie zdjęcia rannych bądź martwych kotów opuszczających dom myślicie, że to Was nie dotyczy, że to taka spokojna okolica i nie ma prawa sie nic stać...Guzik prawda za przeproszeniem! Nie mogę już znieść tego poczucia winy...Przecież mój kot zginął przeze mnie... Wiem, że zaraz poleca na mnie bluzgi jak mogłam do tego dopuścić, ale jestem świadoma swoich błędów...Tylko, że już nie da się nic z tym zrobić :cry: .

PostNapisane: Pt cze 08, 2007 21:16
przez Beata
:(

[']

PostNapisane: Pt cze 08, 2007 21:21
przez Karolka
:cry: :cry: ['']

PostNapisane: Pt cze 08, 2007 21:24
przez M@ja
Bardzo mi przykro... :( Może teraz Twój Tata następnego kota zaakceptuje jako domowego?

PostNapisane: Pt cze 08, 2007 21:27
przez Kociareczka
:cry: :cry: [*]

PostNapisane: Pt cze 08, 2007 21:55
przez kalair
Vin, bardzo współczuję :cry: i dlatego moje koty nigdy nie będą wychodzącymi. :roll:

PostNapisane: Pt cze 08, 2007 22:16
przez andrea100
Szkoda kotka, bardzo współczuję :cry:

PostNapisane: Pt cze 08, 2007 22:17
przez Vin
M@ja pisze:Bardzo mi przykro... :( Może teraz Twój Tata następnego kota zaakceptuje jako domowego?


Wczoraj jak mu wypominałam wszystko to się zaparł, mówił, że to my (ja i mama) chcieliśmy wychodzącego, a on od początku mówił, żeby był domowy bo go coś rozjedzie...Faceci :roll: . Ale przynajmniej tyle, że się zgodził...Problem jednak w tym, że ja nie chcę innego kota...

PostNapisane: Pt cze 08, 2007 22:23
przez andrea100
Zawsze jest jakiś kotek któremu warto pomóc, nie zarzekaj się :) na pewno jakiś kiciuś czeka na nowy ciepły dom. :wink:

PostNapisane: Pt cze 08, 2007 22:23
przez Tiris
[/quote="Vin"]Problem jednak w tym, że ja nie chcę innego kota...[/quote]

Ja też tak mówiła gdy trzeb bylo uśpić Maxa z powodu guza mózgu...wytrzymała 6 miesięcy...Bo dom bez kota to taki pusty dom...

Bardzo wspólczuje :cry:

PostNapisane: Pt cze 08, 2007 22:34
przez genowefa
['] ['] ['] ['] ['] ['] ['] [']

Żałoba to nie jest czas na myślenie o następnym kocie, tylko na smutek po tym który odszedł. Nigdy Go nie zapomnisz, będzie zawsze obok i być może któregoś dnia poprosi Cię, abyś przygarnęła jakąś kocią bidę. Oczywiście tylko jeżeli rodzina wyciągnęła odpowiednie wnioski, bo jeżeli nie to Twój kot na pewno nie będzie chciał narażać następnego.

PostNapisane: Pt cze 08, 2007 22:35
przez Blond Tornado
Szczerze współczuję. Tez myślałam, że po Gremlinku, który odszedł na PAN długo kota miec nie będę. Wytrzymałam 3 dni...
Gremlin jest z nami- w naszych sercach, a w domu mamy uratowanego od śmierci schoniskowego Froda, do którego po kilku miesiącach dołączył Yukon- też ze schronu. Dom bez kota to nie dom, to puste 4ry ściany...

PostNapisane: Pt cze 08, 2007 22:52
przez Beata
Blond Tornado pisze:Szczerze współczuję. Tez myślałam, że po Gremlinku, który odszedł na PAN długo kota miec nie będę. Wytrzymałam 3 dni...
Gremlin jest z nami- w naszych sercach, a w domu mamy uratowanego od śmierci schoniskowego Froda, do którego po kilku miesiącach dołączył Yukon- też ze schronu. Dom bez kota to nie dom, to puste 4ry ściany...

Blond Tornado prawde prawi 8) :lol:

ja pisalam juz kilka razy - po oddaniu Rudego kolezance mamy myslalam sobie, ze bede spokojnie miec jednego kota 8)
niestety (albo stety :wink: ) Daisy przywolala mnie do porzadku - tak mialczala i biadolila, ze po kilku dniach (weekend) bylam zdecydowana wziac jakiegokolwiek kota, byle juz natychmiast

w ten sposob trafil do mnie Krzysiu
wszedl w rodzine szybko, bo prawie od razu mialam wyjazd sluzbowy na kilka dni - koci zostaly same, bez opieki dochodzacej - wyjezdzalam to na siebie fukaly, a jak wracalam to widzialam na oknie dwa przytulone kociaki :lol:

no i tak to sie naprawde zaczelo :wink:

PostNapisane: Pt cze 08, 2007 23:06
przez Anja
Vin, wspolczuje :(
Dodam Twoj watek jezeli pozwolisz do kociego ABC do watkow ku przestrodze, zeby nie zaginal. Moge?

PostNapisane: Pt cze 08, 2007 23:09
przez Vin
Oczywiście. Nie chcę, żeby ktoś jeszcze musiał przechodzić przez to samo. Mam nadzieję, że pomoże...Lepiej uczyć się na cudzych niż na własnych błedach ;).