Trzy Wicherki i Adelka-Zefirek u mnie.

"""" Mamo, mamo czy to prawda że nie wszytskie kotki mieszkają w piwnicy jak my?"- pytały białobure kocięta przytulone do Swojej Mamy. Kotka zmrużyła oczy, cichutko westchnęła a jej serce napełniło się przerażającym, bezgranicznym smutkiem i strachem....Ukrywała prawdę przed swoimi dziećmi...chciała żeby dzieciństwo spędziły radośnie i beztrosko...jak powiedzieć małym, słodkim, bezbronnym kruszynkom że miały pecha...że urodziły się jako bezdomne-ach co za straszne słowo- na dźwięk którego serce kotki ponownie zamarło- niechciane, niepotrzebne, niekochane...jakich setki przyszły na świat w piwnicach...jak im powiedzieć że całe życie bedą musiały walczyć, z głodem, mrozem, chorobami i ze złymi ludźmi...jak im powiedzieć że już nigdy nie będą bezpieczne....jak im powiedzieć że może nie dożyją roku...
Mamo, mamo, na śniadaniu był Pan Bury- i kotka już wiedziała skąd kociątka dowiedziały sie o istnieniu Domu, drugiego jakże innego bezpiecznego, kochającego świata...jakże odległego od piwnicznego...wiedziała że wczesniej czy póżniej dzieci się dowiedzą, ale chciała tę chwilkę beztroski przedłuzyć jak najdłuzej...najchętniej w nieskończoność...
"Mamo, mamo a Ty wiesz co to Dom?"-dopytywały się białobure kociaki jeden przez drugiego. I Kotce ponownie serce ścisnęło się z żalu i smutku...miałam, pamiętam do tej pory...
"Mamo, mamo a fajny jest to coś..ten Dom"- cóż biedna Kotka mogła odpowiedziec kociętom... że Dom to coś najfajniejszego na świecie, że jest bezpiecznie, syto, cieplutko... że pewnie nigdy tego nie poznają.
"Mamo, mamo a dlaczego nie zabrałaś Domu tu do nas, pewnie w piwnicy by się zmieścił...jest taka ogromna" -mimo smutku Kotka usmiechneła się pod wąsem. Kocięta na szczeście zainteresowały się muchą która dziwnym trafem zbłądziła do piwnicy, więc przestały męczyć Mamę trudnymi pytaniami.
A Kotka się zamysliła...wróciły wspomniania...Dom...a potem nagle...głód, zimno, nieprzyjazna ulica, przerażenie, rozpacz i nurtujące pytanie...dlaczego? Czym zawiniłam?
Kotka wiedziała ze i tak ma szczęście...mają przecież Panią Jedzonko-jak kociaki nazywają Dobrą Panią, która od miesiecy dzień w dzień znosi im jedzenie do piwnicy a w zimie zabierała czasami kotkę do mieszkania żeby się ogrzała....i mają piwnicę...
"O własnie przyszła Pani Jedzonko, slychać jej kroki na schodach- i kotka radośnie gruchając pobiegała na kolację. A Pani Jedzonko była w jakimś jeszcze radośniejszym humorze. Nic się Kiciu nie martw, już wszytsko będzie dobrze-powiedziała głaszczać Kotkę. I tajemniczo się uśmiechając popatrzyła na nią i na kocieta.""""
ups, ależ mi się duzo napisało, to dlatego że dawno kompa nie miałam i czuję głód pisania postów
Mamo, mamo, na śniadaniu był Pan Bury- i kotka już wiedziała skąd kociątka dowiedziały sie o istnieniu Domu, drugiego jakże innego bezpiecznego, kochającego świata...jakże odległego od piwnicznego...wiedziała że wczesniej czy póżniej dzieci się dowiedzą, ale chciała tę chwilkę beztroski przedłuzyć jak najdłuzej...najchętniej w nieskończoność...
"Mamo, mamo a Ty wiesz co to Dom?"-dopytywały się białobure kociaki jeden przez drugiego. I Kotce ponownie serce ścisnęło się z żalu i smutku...miałam, pamiętam do tej pory...
"Mamo, mamo a fajny jest to coś..ten Dom"- cóż biedna Kotka mogła odpowiedziec kociętom... że Dom to coś najfajniejszego na świecie, że jest bezpiecznie, syto, cieplutko... że pewnie nigdy tego nie poznają.
"Mamo, mamo a dlaczego nie zabrałaś Domu tu do nas, pewnie w piwnicy by się zmieścił...jest taka ogromna" -mimo smutku Kotka usmiechneła się pod wąsem. Kocięta na szczeście zainteresowały się muchą która dziwnym trafem zbłądziła do piwnicy, więc przestały męczyć Mamę trudnymi pytaniami.
A Kotka się zamysliła...wróciły wspomniania...Dom...a potem nagle...głód, zimno, nieprzyjazna ulica, przerażenie, rozpacz i nurtujące pytanie...dlaczego? Czym zawiniłam?
Kotka wiedziała ze i tak ma szczęście...mają przecież Panią Jedzonko-jak kociaki nazywają Dobrą Panią, która od miesiecy dzień w dzień znosi im jedzenie do piwnicy a w zimie zabierała czasami kotkę do mieszkania żeby się ogrzała....i mają piwnicę...
"O własnie przyszła Pani Jedzonko, slychać jej kroki na schodach- i kotka radośnie gruchając pobiegała na kolację. A Pani Jedzonko była w jakimś jeszcze radośniejszym humorze. Nic się Kiciu nie martw, już wszytsko będzie dobrze-powiedziała głaszczać Kotkę. I tajemniczo się uśmiechając popatrzyła na nią i na kocieta.""""
ups, ależ mi się duzo napisało, to dlatego że dawno kompa nie miałam i czuję głód pisania postów

