kot w samolocie?????

Kocie pogawędki

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Śro cze 20, 2007 13:23

kattis pisze:no i jestem załamana.Doczekalam sie w koncu paszportu dla kotka(po przeszlo 1,5 miesiacach oczekiwania:/) wiec moge nareszcie zarezerwowac bilet,dopiero teraz bo do rezerwacji potrzebuja nr czipu kota i paszportu,.Dzwonie,rezerwuje bilet i sie okazuje ze odpowiedz odmowna bo wymiary klatki za duze!!!!a byly 46x32x32. Pani powiedziala ze nie ma szans zeby odpowiedz byla pozytywna jesli klatka bedzie przekraczac wymiary 45x30x20:( Przeciez takich malych klatek nawet nie ma!!jak ma sie kot swobodnie moc polozyc i stanac w klatce ktora ma 20cm szerokosci!oni sa nienormalni.Nie wiem co teraz,boje sie ze gdy na lotnisku zmierza klatke i stwierdza ze za duza nie wpuszcza nas do samolotu:(Dziewczyny moze ktoras z Was leciala LOTem i powi mi jak to wyglada,czy az tak skrupulatnie mierza wszystko i nie przejda zadne dodatkowe cm???prosze,podpowiedzcie mi cos:((((


Luki bagażowe (nad siedzeniami i pod) mają wymiary 45x30x20. większa o 10cm walizka/kontener/cokolwiek po prostu się nie zmieści. Mozesz zostac poproszona o zostawienie zwierzęcia/przewiezienie go pod pokładem.
Obrazek
Gabrysia ['] i Sasaneczka

d1withunagi

 
Posty: 150
Od: Czw kwi 12, 2007 11:43
Lokalizacja: Kraków/Kielce

Post » Nie cze 24, 2007 0:39

Bazując na doświadczeniech innych (zamieszczony przeze mnie wcześniej w formie linku z forum Ruscatclub):

"Najlepiej jest kupić transpotrer z atestem lotniczym, np. Marchiorro, dostępny na www.animalia.pl, ważne by miał otwarcie z góry.

Od początku tego roku weszły przepisy iż każdy kot w Polsce powinien być zachipowany. Dodatkowo koty spoza UE muszą mieć próbę na przeciwciała wścieklizny i te dokumenty raczej bywają sprawdzane dokładnie. Ale jak kota się już do UE wwiezie to hulaj dusza.

Tyle teoria a teraz praktyka:

1) Kotka Idylka z Izraela przyleciała do nas w szmacianym transporterze tak znawej 'torbie dla kota' która teoretycznie nie powinna przejść;
2) Kocur Rodion z USA przyleciał w 3 razy większej przenosce niż przewidują przepisy i nie miała otwarcia od góry; teoretycznie niemożliwe a jednak;
3) Mój mąż latając z kotką Nadią do Estonii spotkał się z zapytaniem celników, czy to piesek (!?), nigdy nikt nie sprawdzał na Okęciu chipów i zgodności z paszportem, na szczepienia patrzyli ;jednym okiem'.
Kota podczas przejścia przez bramkę się z transportera wyjmuje, a transporter jedzie na prześwietlenie, czy aby nie ma tam jakiejś kontrabandy.

Jednakże nie liczyłabym na luźne stosowanie przepisów w przyszłości, lepiej być w zgodzie z przepisami., ważne by miał otwarcie z góry."

I cycat z innego wątku, z tego samego forum:

"Ale serio-podróż nie była straszna, miałam te transporterki z neoprenu-spoko mają zabezpieczenie przed kręcącymi się łebkami i raczje nie ma szans żeby kotek je otworzył-a mój jeden miał fazę -cały czas się kręcił w tym transporterze!!!
Przed podróżą dostali syropek Stresnal-kotka normlaną kocur potrójną dawkę!!! I wcale go to nie uspokoiło. W sumie nerwow było tylko na lotnisku-za koty musiałąm zapłacić w sumie 400 PLN -wcale nie mało, ale za to udało się je przewieźć oba w kabinie, z tym raczje nie ma problemu o ile samolot nie jest wypełniony do ostatniego pasazera. Nasz był w połowei pusty więc koty siedziały w klatkach na fotelach przede mną przepisowo przypięte pasami-stewardessa je przypina i w samolocie były już bardoz grzeczne-aż się zdziwiwłam myślałam że będzie miauczenie przy lądowaniu bo ciśnienie a tu spokój. Poza momentem ważenia i płacenia jeszcze w Polsce nikt się nie zainteresował kotami, ich paszportami ani czipami. No oczywiście pasażerowie samolotu zwłąsdzcza jeden nieletni byłi pod wrażeniem i koniec. We Francji też nikt się nie interesował ani kotami ani kartonem w któym jechała kuweta. Zadnej kontroli!! "

Podsumowując kwestię transporterka - przydałby się z atestem lotniczym, zapytaj zawsze ile waży, (plastikowe 1,5-4kg!), oczywiście lepszy lżejszy, ale nawet te z atestem maja 30cm (zapytaj w LOCie jak z tymi atestami, bo transporetera 20 cm nie znalazłam nigdzie )

Jak czytalaś w w/w wątku 2 koty leciały w specjalnych torbach (mam taką , jest super, ale też ma 30, a nie 20 cm). Ja z taką torbą jechałam 4godz Intercity i się sprawdziła - jesli nawet ma większe wymiary, to łatwiej ją upchnąć, czego nie można powiedzieć o plastikowej klatce... :(
Obrazek

Iballa

 
Posty: 357
Od: Śro gru 20, 2006 12:07
Lokalizacja: Poznań

Post » Nie sie 05, 2018 21:57 Re: kot w samolocie?????

Witam,
Z kotem leciałam miesiąc temu (02.07.2018) z Krakowa do Helsinek lotem linii lotniczych Finnair. Za koci bilet zapłaciłam ok. 160 zł (co przy cenach tej linii jest niedużym kosztem). Ważne jest, aby stosunkowo wcześniej zadzwonić na infolinię linii lotniczych (tanie w ogóle nie dają możliwości przewożenia zwierząt ,a te droższe, mają swoje warunki) i zarezerwować zwierzakowi miejsce - u nas wchodziło tylko w grę na pokładzie pasażerskim, linia ta nie przewozi zwierząt o wadze poniżej 8 kg w luku. Nie często zdarza się też, że ktoś zwierzę przewozi, ale do rzeczy...
1,5 miesiąca przez wylotem udałam się do weterynarza na sczepienie przeciw wściekliźnie, wszczepienie chipu i założenie mu paszportu (koszt 180 zł). Dwa dni przed wylotem musieliśmy udać się jeszcze na badanie kliniczne, odrobaczenie i odpchlenie. Dodatkowo, tuż przed wyjazdem na lotnisko, pojechałam po "coś na uspokojenie", co nie było oczywiste, bo zwierzakowi nic silnego nie można podać, a to, co jest słabsze, działa też krócej. Ale kociak dostał pastę. Nasz Rysiu jest "ciężki", miałam spore obawy, czy przejdzie przez kontrolę. W dniu wylotu z transporterem, w którym w bocznej kieszeni było kilka rzeczy, ważył 8,8 kg (dopuszczalna waga 8 kg). Jednak Pani zadzwoniła do obsługi i dostałam zgodę na wejście na pokład (małe obłożenie lotu). Paszport zwierzęciu został sprawdzony, zadane standardowe pytania "czy jest zdrowy" i ruszyłam w stronę kontroli bezpieczeństwa. Zaznaczam, że kot w torbie transportowej miewał swoje fazy, od spokojnej - wtedy częstszej - po lekkie miauki. Był bardziej spokojny, gdy go niosłam, niż gdy kładłam go na podłodze - wtedy usilnie próbował wyjść. Zaskoczona gigantyczną kolejką do kontroli, poprosiłam obsługę lotniska, aby puścili mnie wcześniej, bo mam kocie towarzystwo, nie było z tym problemu, nie musiałam stać w tej kolejce. Leciałam z Ryśkiem sama, co było też pewnym wyzwaniem. Kot, niemniej , wzbudzał spore zainteresowanie i miłe reakcje, zostałam poinstruowana, że muszę odpiąć mu szelki i smycz, przy przejściu przez bramki mam go mieć na rękach. Nie wiem czy regulują to jakieś przepisy, ale celnik powiedział, że podczas przechodzenia z kotem, w razie zaświecenia bramki, kota od razu cofają. Gdy już przeszliśmy (Rysiek wtedy spokojny, działał lek), znalazłam ustronne miejsce, wyjęłam go z transportera, dałam wody, oczywiście nie chciał pić, ale co zdziwiło mnie najbardziej - położył się na torbie i nawet zaczął mruczeć. Weszliśmy do samolotu, wzbudzając zainteresowanie również stewardessy, na szczęście samolot był w połowie pełny, a ja dostałam miejsce na samym końcu, przede mną siedział jeden pasażer, a dookoła, kilka rzędów do przodu, było zupełnie pusto. Kot miał podczas podróży pozostawać cały czas pod moimi nogami. Tuż po starcie jednak widocznie środki przestały działać i kot zaczął lekko się "awanturować", niestety wykorzystał również to, że nie do końca zasunęłam zamek, zostawiając dosłownie maleńki odstęp, ale zwierzak potrafi wszystko wykorzystać:P wyszedł mi z transportera. Na szczęście już nie jest ani jakiś bardzo młody(5 lat), ani szalony, po prostu wyszedł przed następny rząd foteli, akurat spod nóg pana, który siedział przede mną. Jego mina była bezcenna ;D A Rysiek spokojnie czekał, aż wybawiciel - czyt. właściciel- przyjdzie go zabrać. Wielką sztuką było wsadzenie go z powrotem do transportera. Do końca drogi raczej drzemał zmęczony już po całym dniu. Do miejsca docelowego jechaliśmy jeszcze godzinę, która była ciężka, środek nocy, i kot próbujący się za wszelka cenę wydostać. Całość tego przedsięwzięcia, od wyjazdu z domu, do dotarcia do mieszkania to ok.5 h. Środki działały ok. 2,5 h.
Adaptacja - Rysiek, bardzo zżyty jest z ludźmi. To kot niewychodzący, którego 3,5 roku temu przygarnęliśmy z parkingu pod blokiem. Widać było, że to kot domowy, umiał załatwiać się do kuwety, wiedział, że na łóżku się śpi ;D Kiedy mój mąż rok temu wyjechał, po kocie od razu było widać, że jest smutny! A podobno to psy przywiązują się od właściciela - nic bardziej mylnego! W mieszkaniu otworzyłam transporter i pozwoliłam mu zwiedzić mieszkanie. Nie bał się, był zaciekawiony, co chwilę do nas podchodził z ogonem w górze, ocierał się o nogi. Noc przespał z nami w łóżku. Przez ok. 1 tydzień, kiedy wychodziliśmy z mieszkania (raczej rzadko i na krótko, zwykle byłam z nim cały czas), on od razu chował się po łóżko. Dla mnie takim wow było, kiedy po nocce wrócił mąż, a kot bał się przekręcania klucza w drzwiach i mimo, że byłam obok niego, on uciekł pod łóżko. Po tygodniu zaczął mniej się bać, ale nadal czuł się nieswojo. Trwało to kolejny tydzień, po którym całkowicie się zadomowił, łącznie z jego obłędnym spaniem na plecach z brzuchem do góry, a to podobno dowód na całkowite poczucie bezpieczeństwa kota.
Jednak mieszkanie też mamy stosunkowo ciche, dobre wyciszenie sprawia, że praktycznie nie słychać sąsiadów, co wydaje mi się, bardzo pomogło. Wydaje mi się, że była to dobra decyzja, żeby kota zabrać ze sobą. Gorzej by zniósł rozłąkę, a co za tym idzie - całe dnie w samotności, niż drogę. Poza tym, widać po kocie, że dobrze mu jest, nie ucierpiał na podróży. Niestety, prawdopodobnie raz w roku będzie musiał odbyć podróż samolotem, gdyż na święta nie będziemy mieli go z kim zostawić, ale na razie o tym nie myślę.

j-j01JA

 
Posty: 1
Od: Nie sie 05, 2018 21:56

[poprzednia]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Blue, kasiek1510, Majestic-12 [Bot] i 297 gości