moja kotka ma ruję, co robic?

Kocie pogawędki

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Śro kwi 09, 2003 11:15

ktosiko pisze:Heh musze jakis samochodzik sterowany zdalnie skombinowac bo juz nie mam sil biegac z tym sznurkiem zeby jej uwage odwrocic :)


Biegaj, biegaj. Kondycja na lato będzie jak znalazł... :wink:
www.fundacjafelis.org
na FB: Foondacja Felis
KRS 0000228933 - podaruj nam 1%

Kasia D.

 
Posty: 20244
Od: Sob maja 18, 2002 13:40
Lokalizacja: Lublin i okolice

Post » Śro kwi 09, 2003 11:27

Heh.. dziwna ona jest.. zaczyna miauczec jak cos do niej powiem i sie wtedy zaczyna. A jak nic nie mowie to spokojnie nawet jest.. choc dziwnie troche chodzi.. czolgajac sie tak. Ale to pewnie normalne ;) Ale mruczy ciagle niemal a nie glaskam jej przeciez. Swoja droga jakby ja zahipnotyzowac to by nie bolalo jej. Jakies ptaszki to wowczas wpatruja sie w jeden punkt. Ludzie usypiaja w dodatku. Moze koty tez? Wie ktos jak to zrobic ? Ehh.. kombinuje nie potrzebnie chyba..

ktosiko

 
Posty: 40
Od: Wto kwi 08, 2003 0:39

Post » Śro kwi 09, 2003 14:02

Ktosiko nie kombinuj, nie kombinuj ;) :lol:
Rujka minie, kocie wykastrujesz i kombinacje nie będą potrzebne :D
Obrazek Obrazek

Macda

 
Posty: 34413
Od: Śro lut 20, 2002 12:01
Lokalizacja: Warszawa

Post » Czw kwi 10, 2003 4:59

nom nie beda. Ale teraz sie robia fajne rzeczy bo pierwszy raz od juz dlugiego czasu widze tu jakies koty sie kreca. Chyba dziala na nich moja kotka, tylko ze chyba musi przez to w domu siedziec. Czy moze pozwolic jej sie zabawiac z nimi? One bardzo glooosno miauczom mi na strychu, bo maja tam przejscie spokojne z podworza. Heh.. tak mi sie przypomnialo w zime to na tym strychu i lasice sie zadomowily. Teraz juz ich nie ma, ale mam nadzieje ze wroca bo milo bylo na ich lebki patrzec wystraszone troche. A tam dosc cieplo mialy bo szmat duzo i jak sie wbily w nie to nawet im sie uciekac przede mna nie chcialo. Znaczy nie dalo rady podejsc tak zeby poglaskac, ale w sumie w okolicach 2 metrow moglem sie krecic i nie uciekaly. A pozatym to niesamowici tepiciele gryzoniow i piekne zwierzaki, ale powiedzmy ze to kocie forum w koncu ;)

ktosiko

 
Posty: 40
Od: Wto kwi 08, 2003 0:39

Post » Czw kwi 10, 2003 7:31

Trzymac w domu, nie pozwolic sie zabawiac.
aktualny wątek viewtopic.php?f=46&t=213932
***** ***

zuza

Avatar użytkownika
 
Posty: 84527
Od: Sob lut 02, 2002 22:11
Lokalizacja: Warszawa Nowodwory

Post » Czw kwi 10, 2003 13:17

No pewnie, że trzymać w domu, przynajmniej dopóki panienka jest zdolna do amorów.
Łasice rzeczywiście są prześliczne, fajnie masz, że Ci taka rozmaitość zwierza po strychu hasa. Co z tego, że to forum kociomaniaków, wszyscy tu przeważnie są ogólnie zwierzolubni, z wyjątkami co potwierdzają regułę. Mają psy, króliki, fretka też się pokazuje w jednym podpisie. Nie liczę zwykłych fobii (np. co do gadów i żabów, a ja dostaję dreszczy od wszystkiego, co nosi chitynę).
Opisuj może, jak Ci znowu jacyś goście zawitają na strych, to ciekawe jest. Takie blokowe szczury jak ja to najwyżej drób na balkonie oglądają, gołębie, kawki i szpaki, ostatnie futrzaste to tu po balkonach przyszło z dziesięć lat temu, potem jakoś sobie pewnie sąsiedzi zabezpieczyli wyjścia.

PumaIM

Avatar użytkownika
 
Posty: 20169
Od: Pon sty 20, 2003 1:30
Lokalizacja: Warszawa

Post » Czw kwi 10, 2003 14:57

A to opisze, bo tez sobie przypomnialem druga sytuacje. Tyle ze nie na strychu a w piwnicy. Tam jest taki kranik z ktorego splywa woda z centralnego do wiaderka. W ta zime poszedlem dolozyc do pieca i slysze jakies chlupanie, tak sie porozgladalem chwile no i podszedlem do tego wiadra. Patrze, a tam mlody szczur sie topi. Moze was to zdziwi, ale uwazam ze od tepienia gryzoni to koty sa i pomoglem mu. Przestawilem wiaderko blizej siebie, szybko znalazlem kijek i podsunolem mu. Szczury zazwyczaj strasznie boja sie ludzi, ale spryt tego malego mnie zadziwil. Zlapal sie tego kijka z calych sil, jakby wiedzial ze on jest tam po to by go wycignac z tamtad. Nie wspinal sie po nim a czekal az go wyciagne. I wyciagnalem. Pierwszy raz bylem tak blisko dzikiego szczura. Dotknac sie nie dal, bo jak chcialem to zaczynal powoli odchodzic. Ale patrzyl sie na mnie z dobre 3 minuty i potem poszedl w swoja strone. Caly trzasl sie wiec pobieglem po ser, zeby zjadl sobie. Niestety tylko polowe porcji zjadl i.. od tamtej pory go nie widzialem. Mily zwierzak.

A i tak mi jeszcze jedna wpadla, tym razem smutna. Bylem wtedy malcem, znaczy z 5 lat mialem. Poszedlem sobie do stodoly a tam kot ktoremu toczyla sie niesamowicie piana z ust. NIedaleko od niego widzialem miske z jakims dziwnym jedzeniem. To jakies grudki byly o ile dobrze pamietam. W kazdym razie najprawdopodobniej zostal otruty. Tak harczal dlugo, pozniej trzasl sie, chodzil jak pijany. Nie wiem ile to trwalo ale dlugo bo kiedy to sie skonczylo juz ciemno bylo. Naturalnie pochowalem go, w tajemnicy, bo niestety najprawdopodobniej ktos z mojej rodziny to zrobil... z czego dumny nie jestem.

Albo jeszcze jedna smutna. Kiedys tez jak maly bylem, patrze moj sasiad w swoim sadzie wklada do worka psa, ktory niedawno sie do nas przyplatal. Nie byla to jakas wielka psina a ludziom ufala. Zwiazal ten worek, zrobil nim duzy zamach i pach z calej sily o drzewo. Przerazilem sie jak cholera, bieglem do niego krzyczalem plakalem. Gdy zauwazyl mnie przestal to robic. A zdarzyl juz pare razy go walnac o to drzewo. Niestety piesek umarl mi na rekach. Pozniej okazalo sie ze to na zlecenie mojej babci bylo. Niewiem do dzis czemu a ona juz umarla... okrucienstwo nie zna granic.

Jeszcze napisalbym pare smutnych, ale nie moge juz bo rece mi drza strasznie. Moze pozniej.

ktosiko

 
Posty: 40
Od: Wto kwi 08, 2003 0:39

Post » Czw kwi 10, 2003 20:53

:cry:

Olat

Avatar użytkownika
 
Posty: 39231
Od: Sob mar 30, 2002 21:41
Lokalizacja: Myslowice

Post » Czw kwi 10, 2003 21:26

Okrutnych to moze juz nie, co? :roll:

Jakies bardziej pocieszajace chetnie ;-)
Milo sie Ciebie czyta :-)
aktualny wątek viewtopic.php?f=46&t=213932
***** ***

zuza

Avatar użytkownika
 
Posty: 84527
Od: Sob lut 02, 2002 22:11
Lokalizacja: Warszawa Nowodwory

Post » Czw kwi 10, 2003 23:23

Ktosiko, mizianko dla koteczki. Pisz o niej dużo wesołych rzeczy...

Oberhexe

 
Posty: 23476
Od: Nie sie 18, 2002 21:34
Lokalizacja: Kraków

Post » Pt kwi 11, 2003 10:36

ktosiko pisze:[...]Jeszcze napisalbym pare smutnych, ale nie moge juz bo rece mi drza strasznie. Moze pozniej.

Pewnie. Nam tu wszystkim też łzy w oczach stają, bo strasznie nas boli, jak zwierzaki cierpią przez ludzką bezmyślność. Każdego sponiewieranego biedaka opłakujemy...

Wiesz co, Ty i mój Stary (oraz jego rodzice czyli moi teściowie) jesteście żywymi przykładami na to, że nie można ludzi szeregować według pochodzenia i w ogóle stereotypy to można o kant ... potłuc. Dobrzy ludzie zdarzają się i w mieście, i na wsi - źli niestety też. Mój Stary wyrósł zresztą na biologa-ekologa, a pracuje jako zieleniarz w administracji - jego koledzy w pracy to w większości faceci z podwarszawskich wiosek, a jakoś chętniej tych nieszczęsnych zwierzaków bronią, niż tępią. Przez jakiś czas nawet w pomieszczeniu służbowym mieli kota na przechowaniu, zanim znaleźli mu dom.

PumaIM

Avatar użytkownika
 
Posty: 20169
Od: Pon sty 20, 2003 1:30
Lokalizacja: Warszawa

Post » Pt kwi 11, 2003 13:33

Ehh.. ja tez taki dobry nie jestem. Mialem wtedy moze z 7 lat. Pamietam ze skads mialem malego psiaka, ale skad to niewiem. W kazdym razie byl taki malutki, normalny szczeniaczek. Byl u mnie juz pare dni, ale pewnego feralnego wieczora popelnilem dwa bledy. Pierwszy, dalem mu kosc. Drugi to ze poszedlem do lazienki. Moze ten drugi powod was zdziwi wiec wyjasnie. Otoz u mnie jest tak, ze gdy drzwi od kuchni sa otwarte a chce sie otworzyc drzwi od lazienki to trzeba przymknac te od kuchni. Nie to ze tak malo miejsca ;) a poprostu jakis inteligentny strasznie czlowiek to porojektowal. W kazdym razie gdy wychodzi sie z tej lazienki z przyzwyczajenia wypycha sie te otwarte od kuchni tak ze niemal sie domykaja. Tego feralnego wieczoru piesek z koscia stanal pomiedzy progiem a drzwiami od kuchni. Wychodzac z lazienki pchnalem te drzwi, pieskowi przyciela sie noga czy cos takiego ze zabolalo i kwiknal. Zadlawil sie koscia. Nie wiedzialem co moge zrobic, staralem sie wyciagnac ta kosc ale coz, nie wiedzialem jak. Kleczalem przy nim i patrzylem jak sie dusi. Plakalem i patrzylem. Na szczescie nie trwalo to dlugo, na koniec zdarzylem powiedziec mu cicho 'przepraszam'. Pamietam ze nie moglem sie pozbierac ladnych pare dni. Jakis czas to niemal non-stop w poduszke plakalem. Nawet teraz sie lzy cisna. Ale wiem przynajmniej, czemu dzieciom zwierzakow sie nie daje.

ktosiko

 
Posty: 40
Od: Wto kwi 08, 2003 0:39

Post » Pt kwi 11, 2003 13:54

Chyba otworze nowy temat i tam bede sie zalil bo tu jakby nie patrzec jest to bardzo OT. Mam nadzieje ze moderatorzy nie pogonia mnie za takie rzeczy.

Aha , Oberhexe koteczka pomiziana ;)
Zuza, poprostu pisze co sobie przypomne a ze 80% z tego to smutne nic nie poradze. Ale dla ciebie specjalnie cos cieplego popisze, tyle ze w nowym watku ;)

ktosiko

 
Posty: 40
Od: Wto kwi 08, 2003 0:39

Post » Sob kwi 12, 2003 0:09

Proponuję proszki hormonalne PROWERA które weterynarz dokładnie powie jak podać a następnie sterylizację bo kot męczy się mając ruję i nie mogąc się rozmnażać. Sama przez to przechodziłam
Serdecznie pozdrawiam i wielkie uściski dla kiciorka

Madzia

 
Posty: 21
Od: Pt kwi 11, 2003 19:16
Lokalizacja: Warszawa-Wola

Post » Sob kwi 12, 2003 0:24

Madzia pisze:Proponuję proszki hormonalne PROWERA które weterynarz dokładnie powie jak podać a następnie sterylizację bo kot

Dokładnie rzecz biorąc, to są tabletki, zwykle po 5 mg. O wygaszaniu z ich pomocą rui jest już nieco w kilku wątkach.

Estraven

 
Posty: 31460
Od: Pon lut 04, 2002 15:30
Lokalizacja: Poznań

[poprzednia][następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Blue, jukatlu i 194 gości