Strona 1 z 5
Gacek i Bromba bez łapy... Bromba "już" zdrowa!

Napisane:
Pon maja 07, 2007 10:20
przez megan72
Od jedenastu lat w życiu towarzyszy mi Gacek - cudna kochana szylkretowa kotka. Za młodu przeżyła wysyp tłuszczko-mięsaków, które w 6 (chyba) operacjach zostały usunięte. Ostatni - w 99 roku. Wczoraj w okolicy tylnej pachwiny znalazłam kolejny guzek, nie wyglądał mi za ładnie, nie był oddzielony, taki jakby przyrośnięty. Dziś rano był sporo większy - więc pognałam do weterynarza - był akurat chirurg dr. Wypart, który ją kilka lat temu operował - no i stwierdził, że nie ma na co czekać - tylko od razu pod nóż. Kot był na czczo, więc zostawiłam ją już w klinice. A teraz odchodzę od zmysłów, czy oby na pewno dobrze zrobiłam, czy wszystko będzie ok, czy to znowu nowotwór, czy może przepuklina - bo ponoć to też jest możliwe. Co prawda wet powiedział, że bez względu na to, co to za guz - i tak bez interwencji chirurgicznej by się nie obyło.
Czy ktoś z Was ma moze doświadczenia w tego typu historiach?
Trzymajcie proszę kciuki za moje futrzaste szczęście...
Wieczorem ma być do odbioru - no i pewnie coś więcej będzie wiadomo, co to był za guz.

Napisane:
Pon maja 07, 2007 10:31
przez Sylwka
Trzymam kciuki. Myślę, że lekarz ma rację. I tak wyciąć trzeba. Może lepiej by było wcześniej zbadać krew ale to wet podejmuje decyzje. Mój Zenon miał najzwyklejszego tłuszczaka (to się okazało dopiero po zabiegu) przy nasadzie ogonka już jak do mnie trafił. Przez ponad rok były ważniejsze sprawy niż operacja (weci byli niemal pewni, że to nic groźnego). W końcu urosły mu węzły chłonne w tylnej łapce a leukocyty skoczyły gigantycznie. Po przeleczeniu antybiotykiem poszedł pod nóż. Badanie histopatologiczne potwierdziło, że to był niby niegroźny tłuszczak a jednak wywołał stan zapalny, który bezpieczny nie jest . Węzły chłonne pozostały zmienione choć od zabiegu minął rok.
Będzie dobrze zobaczysz.
edit:
Czy kotka jest sterylizowana? Czy wet mówił coś na temat przyczyny powstawania takich zmian?

Napisane:
Pon maja 07, 2007 10:45
przez megan72
Krew została pobrana do badań przed zabiegiem, wyniki będą przed operacją. Wet nic nie chciał gdybać - skąd się toto w kocie wzięło i co to jest dokładnie. Ale doradzał, żeby tak czy inaczej usunąć. Że więcej będzie mógł powiedzieć, jak kota otworzy, i w razie czego pośle wycinek na his-pat. Przed operacją miała jeszcze rtg - które niczego złego nie wykazało.
Ale ten czas się dłuży. Zwariuję do wieczora.

Napisane:
Pon maja 07, 2007 10:52
przez megan72
Kotka jest wysterylizowana, sutki też miała usunięte przy okazji operowania kolejnych guzów w młodości.

Napisane:
Pon maja 07, 2007 10:53
przez Sylwka
To super, że krew przebadana. Mądry wet więc musi byc dobrze. Ja też wariowałam ale tego się niestety nie da przeskoczyć.

Napisane:
Pon maja 07, 2007 12:15
przez dora750
U człowieka np. wszystko, co wyrasta nienaturalnie, czego wcześniej nie było- to nowotwór. U kota zapewne podobnie... Tylko kwestia tego czy łagodny (tłuszczak, kaszak), czy złośliwy.
Wet na pewno wie, co robi
Będzie dobrze


Napisane:
Pon maja 07, 2007 12:29
przez Kociama

Napisane:
Pon maja 07, 2007 13:19
przez Hana
Na pewno dobrze zrobiłaś. Dr Wypart to bardzo dobry chirurg.
Kciuki


Napisane:
Pon maja 07, 2007 20:08
przez megan72
Mam już swoje szczęście w domu. Guz usunięty, trzeba było też wyciąć kawałek otrzewnej i mięśni brzucha, więc kocina mocna obolała. Wycinek poszedł na his-pat, choć wet mówi, że na nowotwór złośliwy raczej mu to nie wygląda. Oby, oby - ale aż się boję cieszyć zawczasu. Raczej wg niego była to stara przepuklina, która teraz pod wpływem jakiegoś gwałtownego skoku wylazła na wierzch. Żeby tylko te przewidywania się sprawdziły.
A czy ktoś z forumowiczów mógłby mi pomóc w interpretacji wyników badania krwi:
leukocyty 7,40 tys/mm3
erytrocyty 10,05 mln/mm3
hemoglobina 16,50 g/dl
hematokryt 49,10 %
płytki krwi 169,00 tys/mm3
MCV 49,00 fl
MCH 16,40 pg
MCHC 33,60 g/dl
RDW 17,30 %
MPV 8,90
Obraz krwinek białych:
limfocyty 24,80 %, 1,80 tys/mm3
monocyty 9,00 %, 0,60 tys/mm3
granulocyty 66,20%, 5,0 tys/mm3
Badanie biochemiczne surowicy:
alat 95,40 U/L
białko całk. 7,00 g/dl
glukoza 85,00 mg%
kreatynina 1,70 mg%
mocznik 78,11 mg%
albuminy 32,0
Nic mi to nie mówi...

Napisane:
Pon maja 07, 2007 22:27
przez KaśkaGM
Z tego co widze wszystkie wyniki w normie ... Poza niewielkimi wachaniami w morfo .... WBC ciut poniżej normy a HGB powyżej .... Ale w sumie mój Morf też tak ma ....
Po operacji - Gacek dochodzi do siebie

Napisane:
Wto maja 08, 2007 6:50
przez megan72
Dzięki wielkie.
Strasznie jest kocina zbolała, płacze przy każdej próbie ruchu. Ale trochę wody wypił, łyżeczkę convalscense wciągnął, więc chyba będzie już tylko lepiej...
Jak próbuje chodzić - wychodzi mu tylko tyłem. Trochę mnie to niepokoi.
Czy to normalne? Nigdy wcześniej po żadnym zabiegu tak się nie zachowywał.
Już sama wolałabym się trochę pomęczyć, jak na niego patrzę. Moja wierna bida...

Napisane:
Wto maja 08, 2007 7:26
przez Slonko_Łódź
Tak bywa- koty różnie metabolizują narkozę- organizm musi usunąć ją jak inną toksynę. U mnie część kotów tego samego dnia (po 6-7 godzinach) była kompletnie przytomna a część po upływie doby chwiała się na nogach, przewracała i ogólnie dramat. Dodajmy, że biochemię miały w normie- profil nerkowy i wątrobowy oki- powinny usuwać toksynę w mniej więcej równym tempie.... Pewnie dzisiaj i tak musisz Ją pokazać- znieczulenie ewentualnie podać.... Ale ja bym się nie martwiła na razie...

Napisane:
Wto maja 08, 2007 8:20
przez megan72
Lek przeciwbólowy dostany od weta dałam nad ranem, wyrażnie pomógł, teraz kocina spokojnie leży, nie pojękuje, a nawet na czochranie po łepku mruczeniem zareagowała.
Oby jej się przynąć udało.

Napisane:
Wto maja 08, 2007 8:22
przez tajdzi
Biedna mała koteczka
Teraz z dnia na dzień musi być coraz lepiej
Pilnuj, żeby nie skakała, bo jeszcze pewnie jest trochę oszołomiona. Za dni kilka powinno być już ok.
Kaftanik ma?

Napisane:
Wto maja 08, 2007 9:21
przez megan72
Nie, na razie bez kaftana. Póki co nie ma ochoty się ruszać. A i w lecznicy nie było na panienkę rozmiaru - bo to całe 2,90 kg kota. Dziś jadę z nią na kontrolę, jak dalej nie będzie - to parę t-shirtów poleci zanim wytworzę coś pasującego, bo mam nadzieję, że powoli życie zacznie w kota wracać i ubranko stanie się koniecznością.
Żeby już tylko te oczy przestały być takie smutne i zbolałe.