POZNAŃ - prosze o kciuki - lapie swojego pierwszego dziczka

Wczoraj widzialam na klatce schodowej malego dziczka. Przestraszony schowal sie za kwiatkiem na parapecie. Niemozliwie mi sie wtedy spieszylo wiec obiecalam sobie, ze jak wroce zaraz sie tym zajme. Wrocilam niedlugo ale malucha nie bylo. Sprawdzilam zakamarki klatki - drzwi za dole na podworko byly otwarte wiec pomyslalam, ze wyszedl.
Juz raz widzialam tego malucha na klatce. Mial wtedy moze z poltora miesiaca. Z kumplam wynieslismy go na dwor w reczniku. Na klatce nie jest bezpieczny - jest tu duzy pies i milosnicy wystawiania kwiatkow, ktorym kociak by przeszkoadzal. To bylo jakos na jesieni. Teraz wiec kociak ma cos ponad pol roku.
Dzisiaj zobaczylam mokra plamke na klatce. Zaczelam sie rozgladac i nasluchiwac. Maluch plakal na strychu. Siedzial i patrzyl przez zakratowane okno na podworko. Chcielismy z TZtem go zlapac w recznik i puscic na podworko. Jak tylko zrobilam krok do przodu maly uciekl i schowal sie gdzies w zakamarkach strychu. Najgorsze jest to, ze widzialam jak rusza mu sie koncowka przedniej lapki - nie znam sie ale na pewno bylo z nia cos nie tak, nie wiem czy zwichnieta czy zlamana.
Na strychu nie ma swiatla. Zanioslam mu wode i jedzenie w dwoch miejscach i nie wiem co dalej. Myslalam o tym zeby wybrac sie tam z latarka i go zlokalizowac ale TZ mowi, ze tylko go wystrasze i ze powinnam raczej siedziec tam i obserwowac. Nie jestem przekonana do tego siedzenia tam - nie wiem gdzie jest a swoja obecnoscia moge sprawic, ze ze strachu nie wyjdzie zjesc.
Maly nie jadl i nie pil od wczoraj
W dodatku ta lapka. Napiszcie prosze co zrobic. Jak go zachecic. Szukac go czy siedziec tam po ciemku.
Juz raz widzialam tego malucha na klatce. Mial wtedy moze z poltora miesiaca. Z kumplam wynieslismy go na dwor w reczniku. Na klatce nie jest bezpieczny - jest tu duzy pies i milosnicy wystawiania kwiatkow, ktorym kociak by przeszkoadzal. To bylo jakos na jesieni. Teraz wiec kociak ma cos ponad pol roku.
Dzisiaj zobaczylam mokra plamke na klatce. Zaczelam sie rozgladac i nasluchiwac. Maluch plakal na strychu. Siedzial i patrzyl przez zakratowane okno na podworko. Chcielismy z TZtem go zlapac w recznik i puscic na podworko. Jak tylko zrobilam krok do przodu maly uciekl i schowal sie gdzies w zakamarkach strychu. Najgorsze jest to, ze widzialam jak rusza mu sie koncowka przedniej lapki - nie znam sie ale na pewno bylo z nia cos nie tak, nie wiem czy zwichnieta czy zlamana.
Na strychu nie ma swiatla. Zanioslam mu wode i jedzenie w dwoch miejscach i nie wiem co dalej. Myslalam o tym zeby wybrac sie tam z latarka i go zlokalizowac ale TZ mowi, ze tylko go wystrasze i ze powinnam raczej siedziec tam i obserwowac. Nie jestem przekonana do tego siedzenia tam - nie wiem gdzie jest a swoja obecnoscia moge sprawic, ze ze strachu nie wyjdzie zjesc.
Maly nie jadl i nie pil od wczoraj
