mam długowłosego.....uratować -łapiemy!

Narzekałam na urodzaj zdrowych krówek,których nikt nie chce, to w końcu loz zesłał mi wymarzonego długowłosego, ale...do uratowania. I pewnie jak na ironię też nikt go nie zachce, a ja absolutnie nie mogę go zatrzynać.
Kot jest wolnożyjący, bury, długowłosy, dwuletni. Mam jego zdjęcia sprzed roku, tylko zbuntowały mi się WSZYSTKIE programy do wstawiamia. Już wtedy nie wyglądał najlepiej-był bardzo chudy i rzucał się na jedzenie. Po paru miesiącach oswajania pozwolił sie kiedys raz pogłaskać. Później zniknął i przerzucił sie na stołówkę u sąsiadki. Teraz podobno ma ropnia na pół pyska-juz opanowanego. ale pyszczek jest chwilowo łysy, rany ciete nad okiem i kołtuny, pod którymi ma rany. sasiadka ma dylemat, czy kastrować, skoro nie ma pewności, że się dom znajdzie. On i tak ma bardzo niską pozycje w stadzie. Był jedynym kotem tarasowym przeganianym przez moje koty
Z kolei, żeby mu szukac domu, trzeba go wykastrowac i doprowadzic do uzywalności, tylko co, jak się dom nie znajdzie-znów wypuścic, żeby go inne prały?
Wykastrować i liczyć, że przyzwyczai sie do zycia w domu? A jak nie?
Jak usłyszałam w jakim jest stanie, to kazałam go łapać natychmiast-praktycznie w każdej chwili mogę się spodziewac telefonu. Tylko co dalej?
Nie mówoąc o tym, że na dniach przyjeżdzaka do mnie toruńskie bliźniaki i też szukają domu
Zupełnie nie wiem, jaką decyzje podjąć.
Kot jest wolnożyjący, bury, długowłosy, dwuletni. Mam jego zdjęcia sprzed roku, tylko zbuntowały mi się WSZYSTKIE programy do wstawiamia. Już wtedy nie wyglądał najlepiej-był bardzo chudy i rzucał się na jedzenie. Po paru miesiącach oswajania pozwolił sie kiedys raz pogłaskać. Później zniknął i przerzucił sie na stołówkę u sąsiadki. Teraz podobno ma ropnia na pół pyska-juz opanowanego. ale pyszczek jest chwilowo łysy, rany ciete nad okiem i kołtuny, pod którymi ma rany. sasiadka ma dylemat, czy kastrować, skoro nie ma pewności, że się dom znajdzie. On i tak ma bardzo niską pozycje w stadzie. Był jedynym kotem tarasowym przeganianym przez moje koty

Z kolei, żeby mu szukac domu, trzeba go wykastrowac i doprowadzic do uzywalności, tylko co, jak się dom nie znajdzie-znów wypuścic, żeby go inne prały?
Wykastrować i liczyć, że przyzwyczai sie do zycia w domu? A jak nie?
Jak usłyszałam w jakim jest stanie, to kazałam go łapać natychmiast-praktycznie w każdej chwili mogę się spodziewac telefonu. Tylko co dalej?
Nie mówoąc o tym, że na dniach przyjeżdzaka do mnie toruńskie bliźniaki i też szukają domu
