Biedne kociaki Dzikuni...

Może ktoś pamięta ciężarną Dzikunię z Krakowa, która dzięki Rustie, Babci Rustie i berni znalazła wspaniały domek? na podwórku zostały jej trzy starsze kociaki (kocurek i dwie kotki), które regularnie dokarmiałam i przymierzałam się do kastracji i sterylek, ale z braku domku tymczasowego musiałam czekać. Niestety, czekałam za długo... Jedna z kotek jest prawdopodobnie w ciąży - dwa razy próbowałam ją łapać, ale jest strasznie dzika i bez pomocy nie dam rady. natomiast dwa pozostałe złapały katar. Kotek kicha straszliwie, ale je i oczka ma w porządku. Kociczka zniknęła na kilka dni. Od dwóch dni nic nie je, zmieniła się szkielecik. Dziś zabrałam ją do domu, wcisnęłam strzykawką trochę żółtka z immunalem i 1/4 tabletki antybiotyku, który mój Bungo dostawal na nieżyt dróg oddechowych. Nie wiem, czy dobrze zrobiłam, ale kicia - choć oczka w porządku i oddycha przez nos - wygląda rozpaczliwie! W 2 godziny po antybiotyku zjadła odrobine kurczaka gotowanego, sapiąc okropnie. Pokazałam jej kuwetę - jestem pewna , że widziała ją pierwszy raz w życiu, ale mimo to za chwilę zrobiła do niej jedno i drugie. Bez przerwy mruczy, tuli się, a po moim wyjściu do pracy usiadła pod drzwiami i zaczęła płakać.
Jutro ide z nią do weta i poprosze o leki także dla braciszka. Poradźcie, co mogę zrobić jeszcze dziś. Mój Bungo jest szczepiony na KK, ale nie wiem, czy mu nie zaszkodzę? No i błagam o domek dla niej po wyleczeniu i ew. starylce, bo zatrzymac jej nie mogę - i tak cud się stał, że TŻ zgodził się na tymczas. jest jeszcze jej braciszek - zwyczajny, biało-bury kotek, też jest strasznie miziasty i pcha się do domu. Jeśli i z nim zrobi się gorzej - nie dam rady go wziąć do siebie. Kicia jest buraską z białym przodem, strasznie kochaną, przylepna i niekłopotliwą. Może jutro uda mi się wstawić jej fotki.
Jutro ide z nią do weta i poprosze o leki także dla braciszka. Poradźcie, co mogę zrobić jeszcze dziś. Mój Bungo jest szczepiony na KK, ale nie wiem, czy mu nie zaszkodzę? No i błagam o domek dla niej po wyleczeniu i ew. starylce, bo zatrzymac jej nie mogę - i tak cud się stał, że TŻ zgodził się na tymczas. jest jeszcze jej braciszek - zwyczajny, biało-bury kotek, też jest strasznie miziasty i pcha się do domu. Jeśli i z nim zrobi się gorzej - nie dam rady go wziąć do siebie. Kicia jest buraską z białym przodem, strasznie kochaną, przylepna i niekłopotliwą. Może jutro uda mi się wstawić jej fotki.