Cóż, ci ludzie jak się okazało tacy są.
Nie wnikam w ich motywy, niemniej jednak taka postawa jest dla nas absolutnie nie do zaakceptowania. Bo trudno nazwać wścibstwem to, że dzwoni się raz dziennie i pyta czy był weterynarz, co orzekł, jak się koty czuja... Dzwonilibyśmy nawet rzadziej, ale ani razu nie dostaliśmy satysfakcjonującej odpowiedzi. A nie rozmawialiśmy nawet bezpośrednio z nimi, tylko z ich córką, która też zresztą usłyszała żeby się odczepiła bo kotom nic nie jest i tyle informacji jej wystarczy.
Dziwna rodzina i bardzo się cieszę że nie nasza.
Na to co się u nich dzieje nie mamy żadnego wpływu. Wiemy tylko że podobno weterynarz był.
My w każdym razie piątego kota i tak mieć będziemy
Pewne kroki zaczynamy podejmować, ale żadnych szczegółów nie podam żeby nie zapeszyć
A gdy wieczorem pójdziesz do łóżka, przyjdzie z wizytą Wróżka Zębuszka...
Na razie zjadła mi zdjęcie.