Wyszła, zaszła, i wróciła czyli TAK kociej aborcji:)

niemozliwie_glupi pisze:Niech ten post będzie moją spowiedzią, chociaż na rozgrzeszenie nie zasługuję:( Pusię znalazłem zawiniętą w worek na śmieci i wyrzuconą do śmietnika... Nawet nie zastanawiałem się, czy ją przygarnąć. Przez tydzień bała się gwałtowniejszego ruchu, jednak później była WYJĄTKOWO miłym kotkiem. Spała w łóżku, non stop domagała się kontaktu, spała na kolanach... Termin sterylizacji dopiero się zbliżał. Pusia swoje 'ciężkie dni' miała za sobą, więc gdy ewidentnie złośliwie przeszkadzała mi całą noc domagając się wypuszczenia na dwór... po prostu otworzyłem balkon. Czemu to zrobiłem? Nie wiem... była późna godzina nocna, przed przeprowadzką mieszkałem w domku i kotek czasami wychodził na zewnątrz i wracał. Dlaczego nie pomyślałem o tym że: teraz mieszkam w bloku niedaleko ruchliwej ulicy? Na ogromnym blokowisku pełnym śmietnisk, ogródków, piwnic, głupich bachorów... Obudziłem się z ręką w nocniku, do tej pory Puśka nie wróciła:( Uganiałem się już za kilkoma podobnymi kotkami, jednak wszystkie były bezdomnymi, dzikimi dachowcami. Dajcie mi jakąś nadzieję, ja nie mam bo: nie miałem żadnych zdjęć kotki oraz... Pusia nie miała obroży z karteczką z adresem:( Męczę się wyrzutami sumienia; jak mogłem postąpić tak głupio i nieodpowiedzialnie? Może powiecie że przesadzam ale jak patrzę na miseczki, w których jest jeszcze jej jedzonko, kuwetę, jej posłanko to płakać mi się chcę. Jestem niemożliwie głupi i czuję się jak kryminalista. Jedna z najgłupszych rzeczy jakie w życiu zrobiłem.
Tak pisałem kilka dni temu. Zrozpaczony losem Pusi i swoją głupotą, naznaczyłem się na stałe na tym forum^^ Pusi nie sterylizowałem, wychodząc z głupiego założenia ,,a po co, nie dopuszczę jej do faceta a nocne miaukania jakoś wytrzymam''. Błąd - niewysterylizowany kot śmignie przez okno/balkon w ciągu ułamka sekundy, niech tylko niuchnie świeże powietrze;)
Modom radzę wątek oczyścić i zostawić dla potomnych:)