Ach, dzięki za zainteresowanie! Weekend minął spokojnie i no... po kociemu. Wszystkie okna mojego mieszkanka wychodzą na południe, więc w tak piękną pogodę przez większość dnia wszystko jest zalane słońcem. No i my wszystkie po prostu walałyśmy się na tym słoneczku, rozleniwione, rozanielone i rozmruczane. To znaczy ja chyba nie mruczałam, choć nie jestem do końca pewna. Przy takim stałym obcowaniu wyłącznie z kocim towarzystwem mogło mi się coś wymknąć...
A to, że "schodzę na koty" jest faktem, nawet w pracy chyba jestem już uważana za formę kotopodobną. Bo jak inaczej uzasadnić np. to, że kolegom zdarza się przywoływać mnie per "kici-kici"?
Aha, przy okazji! W wątku o myciu stwierdzono, że rzeczony proces ma na celu przyswojenie obiektowi mytemu zapachu myjącego
To jak w takim razie objaśnić takie zdarzenie?
Tusiaczek naraziła się Lolicie zbyt natarczywie wwąchując się w jej karczek. Lola wyraziła niezadowolenie przywalając Tusi łapką. Ale tuż obok leżała Gina i znalazła się "na linii strzału". Gdy Lolita spostrzegła, że oberwała "osoba postronna", natychmiast rzuciła się do wylizywania Ginki. No i gdzie tu przyswajanie zapachu? Ja jestem pewna, że Lola najzwyczajniej
przepraszała Ginkę...