Strona 1 z 2

Wątek kotów p. Aldony - reaktywacja

PostNapisane: Nie mar 18, 2007 9:51
przez Jowita
Chciałam odświeżyć wątek sprzed roku, ale oczywiście nie mogę go znaleźć. Dla tych, którzy nie znają historii p. Aldony - jest to pani, która mieszka na działkach w Warszawie, opiekuje się stadkiem kotów. Opiekuje się mądrze, bo nie zbiera nowych, a swoje ma wysterylizowane i wykastrowane. Kiedy w zeszłym roku zabrałyśmy od niej 5 kotów, a ona straciła lokum i musiała się przenieść na działki, miała 11 kotów. Dziś, prawie po roku zostało 8. Losu trzech pani Aldona nie zna, ale raczej nie ma dobrych przeczuć. Niestety, miejsce w którym mieszka zamieszkują też łobuzy różnego autoramentu... :(
Pani Aldona coraz gorzej się czuje. W listopadzie chorowała przez miesiąc, SM chciała ja zabrać do szpitala, ale nie zgodziła się - bo koty... Ale ma świadomość tego, że jeśli jej zabraknie, koty czeka zły los. Podjęła więc niezwykle trudną decyzję o szukaniu domów dla 7 kotów. 1 nie nadaje sie do adopcji. Wszystkim kotom zakładam wątek na Kociarni.
Wczoraj 6 z nich zabrałyśmy na przegląd na Białobrzeską. Mówiąc szczerze byłyśmy nastawione na dantejskie sceny, grube rękawice, wirujące pazury i ogólnie stado dzikich kotów. No i szok. ONE WSZYSTKIE NADAJą SIę DO ADOPCJI. Rok mieszkania na działkach nie zaszkodził im ani trochę. To łagodne, miziaste koty, które przy nieprzyjemnych dla nich zabiegach wtulały się w człowieka. Proszę, przejrzyjcie wątki na Kociarni. Może komuś zapadnie w serce któryś z nich. Jeden jest chory i naprawdę natychmiast potrzebuje tymczasu... Cała szóstka została wczoraj odpchlona, odrobaczona i zaoridermylowana.

PostNapisane: Nie mar 18, 2007 9:54
przez CoToMa
ja mogę tylko kciuki potrzymać za dobre domki dla kotuchów
:ok: :ok: :ok: :ok: :ok:

PostNapisane: Nie mar 18, 2007 10:53
przez Jowita
Ja tez trzymam kciuki, chociaż czarno to widzę :(

PostNapisane: Nie mar 18, 2007 10:55
przez Kattys
Kciuki za dobre domki! :ok: :ok: :ok:

PostNapisane: Nie mar 18, 2007 10:57
przez Agneska
Jowita, nie kracz :lol: Poranek mamy pochmurny, fakt, depresyjność wzrasta... ale koty są przytulaste, to i ludzie się znajdą :ok:

PostNapisane: Nie mar 18, 2007 13:35
przez Jowita
ja nie kraczę, ja sie boję :(

PostNapisane: Nie mar 18, 2007 22:12
przez Mysza
ech :(

PostNapisane: Pon mar 19, 2007 11:28
przez puss
sprawa wygląda tak:

zaraz napiszę pw w sprawie kotka, który trafi do P-nia na DT.
rozmawiałam z TŻtem, który jest rodowitym warszawiakiem, dopiero pół roku temu przeniósł się do mnie do Poznania, i on twierdzi, że wożenie kotów z Warszawy do Poznania jest bez sensu, bo Warszawa jest tak ogromna i ma takie możliwości, że powinna sama rozwiązać problem tymczasów...

na razie nie wiem czy weźmiemy więcej niż jednego z tych kitków do Poznania...

PostNapisane: Pon mar 19, 2007 13:30
przez Kattys
puss pisze:sprawa wygląda tak:

zaraz napiszę pw w sprawie kotka, który trafi do P-nia na DT.
rozmawiałam z TŻtem, który jest rodowitym warszawiakiem, dopiero pół roku temu przeniósł się do mnie do Poznania, i on twierdzi, że wożenie kotów z Warszawy do Poznania jest bez sensu, bo Warszawa jest tak ogromna i ma takie możliwości, że powinna sama rozwiązać problem tymczasów...

na razie nie wiem czy weźmiemy więcej niż jednego z tych kitków do Poznania...


Negocjuj. Wrszawa nie ma aż tyle 'możliwości' aby się rozwijać w tym kierunku. Powiedz, że to ważne dla Ciebie. Będzie dobrze :ok:

Re: Wątek kotów p. Aldony - reaktywacja

PostNapisane: Pon mar 19, 2007 14:00
przez Prakseda
Jowita pisze:No i szok. ONE WSZYSTKIE NADAJą SIę DO ADOPCJI. Rok mieszkania na działkach nie zaszkodził im ani trochę. T


Bo to nie zależy od tego gdzie mieszkają, tylko z kim.
Dobrych domów życzę.
A p. Aldona, ma szanse na lepsze lokum?

PostNapisane: Pon mar 19, 2007 15:26
przez Agneska
Prakseda, szanse na lokum tym razem wydają się lepsze niż poprzednio. Podobno już w tym roku... Ale już tyle razy 'coś' miało być, że poczekamy, zobaczymy...

PostNapisane: Śro mar 21, 2007 11:58
przez puss
Duży - warszawiak, tak się przejął losem p. Aldony i jej zwierzyńca, że zgodził się na tymczaska u nas. niestety domek, który zawsze chciał tymczasy, właśnie mi się zablokował i nie będzie już brał, więc tylko jedna kicia do nas trafi :(

ale jako opiekunka Elma, mówię Wam - bierzcie brata Bodzia, jego wątek jest na kociarni. on jest jak Elmo, tylko mniejszy!!! :D

PostNapisane: Czw mar 22, 2007 11:35
przez Agneska
Z dobrych wieści: w sobotę Kocida i Myszaczek jadą do Puss do Poznania :dance: :1luvu:
Zajrzałam dziś rano do pani Aldony - z płaczem odda koty. :oops: Ona je kocha, więc dla ich dobra odda je do dobrego domu. Ale łzy będą, jak nic... Bardzo bym chciała, żeby wreszcie ta kobieta mogła osiąść na stałe w jakimś godziwym miejscu, swoim - nie przeganiana, nie narażona na ataki ze strony 'nieciekawych' typów. Może 2007 rok będzie tym wreszcie pomyślnym, znowu jest nadzieja :ok:

Bodzio i jego brat leżą razem, wtuleni w siebie. P. Aldona bardzo chciałaby, żeby oba mogły trafić razem do jednego domu - kochają się bardzo mocno. Ale czy takie 2 koty specjalnej troski mogą jeszcze na coś liczyć od życia?

PostNapisane: Czw mar 22, 2007 12:10
przez puss
Bodzio i jego brat leżą razem, wtuleni w siebie. P. Aldona bardzo chciałaby, żeby oba mogły trafić razem do jednego domu - kochają się bardzo mocno. Ale czy takie 2 koty specjalnej troski mogą jeszcze na coś liczyć od życia?


:cry:

bo ja bym ich wzięła razem. ale nie mam warunków :placz:

może ktoś się zlituje nad nimi?

PostNapisane: Sob mar 24, 2007 23:00
przez Agneska
Dobre wieści tym razem nie tutaj... 2 super tymczasy w Poznaniu przygotowane przez Puss nie wykorzystane...

Dzis rano okazalo się, ze pani Aldony nie ma na dzialkach. Jedynie kicia Trusia krążyla po dzialce, wszystko zamknięte na glucho. Pierwszy raz zdarzylo się, ze p. Aldona umówiona nie pokazala się.
Mam wątpliwości, co się dzieje: po pierwsze mam nadzieję, że nic się nie stalo... Może po prostu rozmyślila się, nie chce oddać swoich kotów (mając nadzieję, że ich wspólny los się poprawi?). W końcu te koty to duża część jej obecnego życia, może wystraszyla się, że naciskamy na nią, chcemy zabrać gdzieś koty?

Może któregoś dnia w przyszlym tygodniu uda mi się z nią jakoś skontaktować. Zobaczymy...

Jeszcze raz dziekuje Ci Puss za dobrą wolę, szkoda, że tym razem się nie udalo.

pozdrawiam cieplutko