Strona 1 z 4

Julka z Włoszczowy - własny domek!!!!!!!!!!!!! :-)

PostNapisane: Pt mar 16, 2007 10:34
przez JoasiaS
Żeby znów nie wcinać się w wątek Gałki, Julka poprosiła o założenie osobnego wątku...

A więc, w dużym skrócie - Julkę znam od września ubiegłego roku. Wtedy właśnie przyprowadziła mi pod firmę trójkę swoich kociąt. Historia ich oswajania znajduje się w tym wątku: http://forum.miau.pl/viewtopic.php?t=49 ... sc&start=0

Kiedy ja zajmowałam się gwałtownym oswajaniem kociąt i wydawaniem ich do domków docelowych, Julka gdzieś przepadła. Prawdę mówiąc, byłam przekonana, że stało się coś złego...

Oniemiałam, gdy dwa tygodnie temu pojawiła się w miejscu, w którym ubiegłej jesieni karmiłam ją i jej dzieci. Oniemiałam jeszcze bardziej, gdy zobaczyłam jej dość pokaźny już brzuch...

Postanowiłam, że powtórki z rozrywki nie będzie. Obdzwoniłam kieleckich wetów, żeby jak najszybciej załatwić jej sterylkę. Kieleccy specjaliści nie podjęli się zabiegu, strasząc mnie poważnymi komplikacjami. A ponieważ moje doświadczenie w sterylizacji dzikich kotek jest żadne, pogodziłam się z myślą, że Julka musi urodzić i popłakałam sobie trochę z tego powodu w wątku Gałki na stronie 31:
http://forum.miau.pl/viewtopic.php?t=47 ... &start=450
I dzięki Bogu że to zrobiłam! Odezwały się specjalistki m.in. z Krakowa i przekonały mnie do sterylki aborcyjnej.

Wczoraj miała ona miejsce. Moja „dzika” Julka bez problemu dała się zwabić do transporterka i z dużym zrozumieniem sytuacji ;-) spokojnie wyruszyła ze mną w dwugodzinna podróż samochodem. Zniosła ją bez „słowa” protestu :-).
Wróciłyśmy późnym wieczorem. W trakcie długiej drogi, kicia zupełnie odzyskała przytomność. Kiedy w domu przeniosłam ją do specjalnie przygotowanej klatki z posłaniem i kuwetką, głośno zaprotestowała! Zupełnie jakby mówiła: „Daj spokój, przecież nie jestem DZIKA KOTKA!”. I wiecie – ona mówiła prawdę! Wieczór skończył się mizianiem do upadłego. Do tej pory nie mogę uwierzyć, że kotka, która w terenie dawała mi się pogłaskać tylko przy jedzeniu, w domu cały czas domaga się pieszczot :-)!

Kochane forumowe dziewczyny, bardzo serdecznie Wam dziękuję! :-)

Gauce – za użyczenie wątku i wczorajszą gościnę podczas mojego czekania na zabieg i wybudzenie Julki (Kasiu - pyszny obiad, pyszna kawa, cudna Lolka i Gałka! Przemiło spędziłam czas! :-))
Rusti – za moc przekonywania, umówienie wizyty u wspaniałej wetki i gotowość przetrzymania Julki po zabiegu (Elu, naprawdę okropnie się bałam, zanim podjęłam decyzję, że czas rekonwalescencji kotka spędzi jednak u mnie...)
Wszystkim dziewczynom, które wypowiedziały się na temat konieczności wysterylizowania Julki – miałyście świętą i jedynie słuszną rację!!

pozdrawiamy serdecznie
Joasia i ekspresowo wracająca do formy Julka (wszak my tu we Włoszczowie lubimy ekspresy ;-))

PostNapisane: Pt mar 16, 2007 10:50
przez IzaW
:roll:

PostNapisane: Pt mar 16, 2007 10:52
przez JoasiaS
na Wrzosowej robią sterylki najwyżej dwa tygodnie po rujce. Jak usłyszeli, że kotka z brzuchem, kategorycznie odmówili wykonania zabiegu...

Joasia

PostNapisane: Pt mar 16, 2007 10:59
przez IzaW
:roll:

PostNapisane: Pt mar 16, 2007 11:36
przez berni
super że akcja się udała :ok:

co do wetów to różnie bywa, u mnie też jedni nie chcą kastrować w ciąży, szczególnie już w drugiej połowie :? polecają urodzenie maluchów, odchowanie i wtedy sterylkę matki, co jednak w przypadku dzikich kotek (zwłaszcza kiedy jest ich wieksza ilość) jest po prostu awykonalne.
Inni sterylizują do ostatnich dni ciąży.

najważniejsze że Julka juz po :D

PostNapisane: Pt mar 16, 2007 12:06
przez gauka1
Strasznie się cieszę, że humorki we Włoszczowej dopisują,...
...a dzicz wcale nie taka strasznaaa ;)
(i nie dziękuj - cieszę się, że nie byłam wczoraj w pracy - naprawdę!! :D )

Teraz tylko kuknęłam, ale po południu zajdę na dłużej.
Narazie przeklejam fotkę Głównej Bohaterki wątku - Julki
(z nadzieją na WIĘCEJ ;) )

Obrazek

Joasiu, mogę to napisać?
W tamtym roku miałaś dylemat z dzieciakami Julki i trzy domy do znalezienia (i znowu dylematy...), a co by było w tym roku?
Świetna decyzja (wiesz przecież)!!

Duże, duże i nieprzerwane kciuki za rakonwalescencję...
...i za to, żeby Kropa nie zasyczała się do oniemienia...

PostNapisane: Pt mar 16, 2007 12:16
przez JoasiaS
taa, w tym roku miałabym 5 domków do znalezienia... :? . Naprawdę się cieszę, że udało się tego uniknąć :D

Uciekam dziś wcześniej z pracy, żeby pobyć z Juleczką i ugłaskać warczącą i ziejącą od wczoraj ogniem Kropkę :twisted:

Fotki będę robić, obiecuję - dziewuszka będzie na nich zdecydowanie szczuplejsza :wink:

Joasia

PostNapisane: Pt mar 16, 2007 16:06
przez JoasiaS
no cóż - nie mam jak zrobić tych fotek! Julka cały czas barankuje moją rękę i aparat :lol: . Wszystkie foty dobrze poruszone... :? . Spróbuje jeszcze jutro coś podziałać.

Dziewczynka czuje się znakomicie - apetyt dopisuje, błyskawicznie zorientowała się do czego służy kuweta.

Kropka ze swoim syczeniem przez szparę w drzwiach w ogóle nie zrobiła na niej wrażenia. Podeszła tam i po prostu osyczała rezydentkę, tylko znacznie głośniej. Widać, że świetnie sobie radzi w kocim świecie :wink:

Ja nie wiem, czy to tak już jest "w tej branży", czy ja jestem nienormalna, ale zamiast odliczać dni i cieszyć się, że za chwilę problem będę mieć z głowy, już zaczynam się zamartwiać, jak ja ją za 10 dni mam tak PO PROSTU WYPUśCIć... :roll:

Joasia

PostNapisane: Pt mar 16, 2007 17:32
przez Bungo
Joasiu, gratuluje Julce szybkiej rekowalenscencji - cos jednak jest na rzeczy z tymi ekspresami we Włoszczowej :twisted: Widać, że jest Ci wdzięczna za decyzję, skoro taka z niej przylepa się zrobiła. I pozdrowienia od Bunga, który dziś po raz pierwszy został wypuszczony (nie dał się przekonać że wychodzenie to gooopi pomysł i przekonał mnie obsikując:a. moją pościel, b.poduszkę z wesalki, c. kable od komputera, d. ponownie torbę TŻ. Też w tempie ekspresowym - między 4 a 9 rano). Może wróci...
:evil:

PostNapisane: Pt mar 16, 2007 17:51
przez gauka1
Rety, rety!

Jakie cudne wiadomości...
(konto w komórce mi się skończyło, wybacz Joasiu :oops: )

Nie, absolutnie nie możesz jej teraz tak wypuścić...
Przecież Ona miała być obrażona...i przerażona...a tu taki numer wykręciła, no!
Szukamy domku??
A może pacyfikujemy Kropę?

:mrgreen:

PostNapisane: Sob mar 17, 2007 10:26
przez JoasiaS
Bungo - ja też miałam kiedyś pomysł, żeby z mojego Sznycka zrobic kota niewychodzącego... Szybko mi udowodnił, że to idiotyczny pomysł... Pozwoliłam mu zamieszkać w firmie, skąd swobodnie wychodzi sobie przez kocie drzwiczki, kiedy ma na to ochotę. Trwa to już trzeci rok. Mimo, że okolica jest bezpieczna, podobnie jak ty nieustannie drżę o to czy wróci. Pocieszam się tym, że on ma już swoje lata i najwięcej czasu spędza jednak tuż przy firmie. Myślę, że on po prostu musi mieć poczucie wolności i w swojej kociej głowie kombinuje tak: "Mógłym co prawda łazić gdzie mi się podoba, tylko... straszliwie mi się nie chce..." Mizianki dla Bunga!!

Wczoraj wieczorem Julka została przeze mnie wymiziana do granic przyzwoitości, choc w jej przypadku takie granice chyba w ogóle nie istnieją - ona domaga się pieszczot cały czas! :roll: W życiu nie spotkałam takiego kota! :P Mruczy, ugniata, tańczy przy nogach, zagaduje, miłośnie patrzy głeboko w oczy... Jeszcze raz pytam: jak ja w ogóle mogłam myśleć, że ona jest DZIKA??? :roll:

Dziś rano zastałam dziewczynkę... na parapecie 8O . Wylazła tam po dachu swojej budki, przez deskę do prasowania. To chyba najlepszy dowód na to, że kicia ma sie świetnie :D Od rana deska to jej ulubione miejsce - z góry patrzy na zapuszczających do się do niej chyłkiem rezydentów, a kiedy odważą się podejść za blisko syczy i warczy ostrzegawczo. Moja "dzielna" trójka wycofuje sie wtedy, szorując brzuchami po ziemi. Dotyczy to również Kropy... :wink:

Oto fotka wyluzowanej Julki:
Obrazek

Gauka - ja poczekam na rozwój sytuacji i zadecyduję czy ją wypuścić, czy szukać domku. Na razie ona wyraźnie rozkoszuje się ciepłem domu i pełną michą. Ale jak poczuje się naprawdę zdrowa, może jednak zatęsknić za dawnym życiem. Dajmy jej czas :)

Joasia

PostNapisane: Sob mar 17, 2007 10:53
przez Bungo
Ojojoj, czuję że masz nowego kotka domowego 8O . Dzikunię też łąpałam jako dziczkę, po czym okazałą się kotem domowym, kuwetkowym i miziastym. No i znalazłą cudowny domek, gdzie zresztą sterroryzowała rezydentkę :twisted:
A Bungo - włóczy się - mimo deszczu i NAPASTUJE pewną kotkę. Wypłoszył przy okazji wszystkie zboczone kocury z okolicy. Czyli - bojowy kastrat jako alternatywa dla sterylki :ryk:

PostNapisane: Sob mar 17, 2007 16:31
przez gauka1
No, nie mogę :lol:
suuuper...

PostNapisane: Sob mar 17, 2007 19:20
przez skaskaNH
Joasiu, wreszcie znalazlam Wasz watek :)
Bardzo sie ciesze, ze jednak udalo sie ciachnac Julke i ze tak ladnie dochodzi do siebie. Dzielna kocinka 8)

I tak sobie mysle, ze skoro ona taka miziasta, to moze cie czeka dokocenie... :roll: ;)

PostNapisane: Sob mar 17, 2007 20:42
przez Kattys
Śliczny ma pysio :1luvu:

Kciuki za Julkę :ok: :ok: :ok: