miałam czarne dni
Milu wróciła ze spaceru z uchem poszarpanym i pozlepianym ciemnoczerwonym czymś. Ja głupia myślałam, że to efekt kociej utarczki.
Postanowiłam ranę przemyć rivanolem. Zadanie było bardzo trudne, bo Milu wyrywała się z całych sił. poszłam do pracy. Milu schowała się w ciemny kąt.
Następnego dnia okazało się, że ucho jest oblepione nie krwią, ale ciemnoczerwoną farbą, albo lakierem. Ucho wygladało okropnie.
Z butelką rozpuszczalnika pojechałam do najbliższej lecznicy.
Niestety farba spowodowała martwice tkanek. Trzeba ją było zeskrobywać, czyścić ranę
Bardzo się martwie. Boje sie zatrucia organizmu. mam też okropne wyrzuty sumienia, że od razu nie zauwazyłam co się stało.
Przez 24 godziny od wizyty lekarskiej nie korzystała z kuwety. Umierałam ze strachu, że nerki nie pracują. Totalna panika i histeria.
Nigdy nie myślałam, że kocie siuśki i kupa to będzie coś czego można pragnąć najbardziej na świecie. O szczęsciu gdy kot wreszcie skorzystał z kuwety nie musze pisać.
Trzymajcie kciuki za moją koteczkę. Prosze!