Strona 1 z 13

Tosia ze Śniegowego Lasu- nadzieja umarła razem z nia :(

PostNapisane: Nie mar 04, 2007 10:57
przez dryncia
Tosia to jedna z burasek która do wczoraj mieszkała w schronisku w Głownie http://forum.miau.pl/viewtopic.php?t=56 ... sc&start=0 ( na tej stronie zwana Filonka Bezogonka). Mieszkała bo teraz zamieszkuje moja łazienkę. Gdyby nie dwie ciotki Gosia i Georg-inia pewnie dzisiaj by tam tez mieszkała, jednak co z jutrem nie wiem, a może wiem ale wole nie myśleć. Tosia siedziała skulona, cichutka, nie zwracała uwagi na wielkie zamieszanie związane z kłuciem kocich karków oraz czyszczeniem kocich uszu. Ją zabiegi ominęły z racji bycia rekonwalescentka ogonowa ( miała amputowany spory kawał ogonka). Na szczeście ( wielkie i ogromniaste) ww ciocie zainteresowały się nie, wzięły na raczki a tam wszystko żeziło i grało w tych małych płuckach. Podjęłyśmy wspólna decyzje, kota jedzie do Łodzi, nie może tam zostać w tym stanie. Wetka potwierdziła diagnozę naszych domorosłych lekarek, kicia ma cos z płuckami ( trudno dokładnie powiedzieć co bo mruczała na sam widok stetoskopu, nawet z watką nasączoną śmierdzidłem jakim pod samym noskiem). Coś niedobrego zaczęło się dziać już z Tosiowym ogonkiem.
Tosia bardzo bała się jeść z innymi kotami, rezultat odwodnienie i niedożywienie. Wetka dojrzała coś zażółconego w oczkach ( niestety byłam za bardzo przejęta i nie zrozumiałam co), po czym stwierdziła, ze być może z tego głodu już cos się biedna wątroba uszkadza.
Tosia jest bardzo grzeczna, przymilna, domaga się głasków. Transport zniosła cudownie. Pierwsza noc u mnie również. Je z wielkim apetytem specjalne saszetki royala convalescence i intestinal oraz pyszne suche, wodą tez nie pogardzi. Dzisiaj dostała kroplówkę, znaczy ja sama podałam ( pierwszy raz w życiu to się chwale). Wczoraj tez kroplowa była i masa zastrzyków.
Tosia jest piękna i taka kochana, widać w jej oczach wdzięczność za wszystko.
Tak wygladam
ObrazekObrazek
Zwróćcie uwaglę na moje piekne umaszczone plecy i na te rudosci
Obrazek
o wlasnie zobaczcie jakie te plecki ciekawe sa i uszko orudziałe
Obrazek
a tu jestem z kroplówka, patrzcie jaka jestem grzeczna i dzielna
Obrazek

PostNapisane: Nie mar 04, 2007 12:24
przez dorcia44
Bardzo ,bardzo chuda i grzeczna koteczka ,napewno tez bardzo szczęśliwa i wdzięczna po kociemu za darowanie jej nowego życia :aniolek:

PostNapisane: Nie mar 04, 2007 13:46
przez dryncia
siedzi grzecznie w łazience w kaciku, wychodzi jak slyszy człowieka, swoim cichym miauczeniem domaga sie czułości. Odmaczałam jej bolacy ogonek, a ona byla taka grzeczna, taka ufna.
Chetnie je. ale malo chodzi, w zasadzie to prawie nic nie łazi.
Dzisiaj idziemy znowu do weta, mam nadzieje, ze jest jakas poprawa

PostNapisane: Nie mar 04, 2007 13:58
przez Slonko_Łódź
Drynciu- jak Ona trafiła w Twoje łapki to już wiadomo, że będzie wkrótce, zdrowa i wychuchana :lol: Łazienka Drynci to magiczne miejsce :wink: A Dryncia to - wiadomo :lol: I domek pewnie też znajdzie najcudowniejszy na świecie (Dryncia ma najlepszą rękę do adopcji :lol: ). Ciumeczki dla zrudziałej Piękności :)

PostNapisane: Nie mar 04, 2007 14:18
przez dryncia
Słonko nie chce zapeszac, ale to jest chyba mój najgrzeczniejszy kot. Przy kroplówce nie wyrywala sie tylko pozycje do miziania zmieniała, czyszczenie ogonka znosiła dzielnie ( a tam nie wszystko zagojone, jakas ciecz sie wydobywala z ropa chyba) a ona tak dzielnie znosiła. Razem z TŻtem jestesmy pod wrazeniem.
a taka jestem miziasta
Obrazek
Obrazek

a to mój chory ogonek, nie lubie jak mi go foca :oops:
Obrazek

PostNapisane: Nie mar 04, 2007 16:26
przez Slonko_Łódź
Drynciu bo jak Ty takie pierdki malutkie brałaś to nawet nie wiesz, że koty potrafią być grzeczne :lol: A Twojego zbawiennego wpływu też nie da się przecenić :) Jaką Ona ma puchatą szyjkę- wygląda jak broda świętego Mikołaja :) Zdrowiej Maleńka i nic się nie martw :)

PostNapisane: Nie mar 04, 2007 16:39
przez skrzydelkomexico27
Jak ja uwielbiam takie historie,
Oj, odwdzięczy się ona wam za to
Dozgonną miłością

PostNapisane: Pon mar 05, 2007 6:50
przez dryncia
Kolejna noc minełam bardzo dobrze. Toska ma teraz mniejszy apetyt, ale to moze z powodu leczenia. Niedlugo dostanie poranna kroplówe

PostNapisane: Pon mar 05, 2007 8:22
przez Toska
Toska, trzymaj sie i zdowiej szybciutko... trzymamy kciuki razem z moja krówka Tosik...

PostNapisane: Pon mar 05, 2007 8:35
przez dryncia
Dziekujemy, dziekujemy :)
Tosia juz po kroplowaniu, zniosla dobrze, tylko juz jej sie to lezenie nudziło. Kurcze martwi mnie to, ze jesc nie chce. Jak tak bedzie do wieczora to bede musiala do weta zadzwonic, na razie sie nie martwie az tak bardzo, jak by co to bede reagowała odpowiednio. A siki Tosi jest najbardziej smierdliwy na swiecie, ale o tym mnie uprzedzono, wiec dajemy rade.
A Toska to nadal wspanialy grzeczny miziak

PostNapisane: Pon mar 05, 2007 19:25
przez Georg-inia
a ja już myślałam, że Tosia jeszcze nie ma wątku... 8)

Drynciu, Tosia jest nawadniana tymi kroplówkami między innymi po to, żeby wypłukać wszystkie stężone w jej ciałku "śmieci" dlatego siuśki tak śmierdzą :( miała zażółcone śluzówki, zwłaszcza powieki - czyli wątroba troszkę dostała w kość :( a ogonek... eh... lepiej nie mówić. Tydzień temu miała amputowany, zrobił to podobno weterynarz :twisted: tylko nie wiem jak, skoro zabrakło skóry do zakrycia rany i Tosi wystaje chrząstka... podejrzewam, że dlatego tak strasznie wtedy płakała - musiało ją to bardzo boleć :cry: w dodatku na kikutku zrobiła się skorupa z kału i brudu :( na szczęście Dryncia ma cierpliwość i dobra rękę i udało jej się to odmoczyć... ogonek trzeba będzie naprawić - ale to już przy okazji sterylki.

Teraz najważniejsze, żeby Tosia jadła...
Drynciu, gdybyś czegoś potrzebowała, to daj znać. Zresztą jutro się zobaczymy, bo jutro ja mam dyżur w wożeniu Tosi do weta :D Jesteś bardzo dzielna - to komplement odnośnie samodzielnie podanej kroplówki ;)

PostNapisane: Pon mar 05, 2007 22:23
przez dryncia
Tosi sie pogorszyło, ma zapalenie pluc i cholernie wysoka goracxzke, były chwile, ze leciała mi przez rece. dostala dodatkowe leki miedzyinnymi jakis teryd :(
Po powrocie od weta troszke sie ozywila i zaczeła sama pic, bo wcześniej nic nie chciala :(
Ciezka noc przed nami, ale damy rade

PostNapisane: Pon mar 05, 2007 22:29
przez Toska
bardzo mocno trzymamy kciuki i jestesmy z wami... Trzymaj sie Tosiku malutki...

PostNapisane: Wto mar 06, 2007 0:33
przez wibryska
biedna Tosia - jaka ona śliczna
drynciu trzymaj się - jesteś wspaniała

PostNapisane: Wto mar 06, 2007 6:57
przez Slonko_Łódź
Drynciu- Ona może przez temperatrę nie mieć apetytu... Możesz spróbować z żółtkiem, śmietaną albo rzadką kaszką dla niemowląt (ryżowa bez smaku na mleku z obniżoną zawartością laktozy)..... Może płynnego troszkę skubnie.... Zapalenie płuc to poważna sprawa.... A ogon- matko myślałam sądząc po zdjęciu, że Jej coś koniec urwało :evil: Widzieliście kikut Krokera po amputacji u dr Ewy?
Obrazek[/quote]

Inaczej to wygląda..... I właśnie dr Ewa uświadomiła mi, że największą trudnością tego zabiegu jest takie odpreparowanie skóry i mięśni, żeby zakryć "poduszeczką" kość.... Goiło się 3 dni. Nawet strupka szczególnie nie było..... No szkoda słów. Biedna Tosieńka... Ten ogon pewnie nie tylko boli- jest siedliskiem bakterii w takim stanie.... Trzymam kciuki, żeby zdrowiala jak najszybciej :lol: