Kicia z piwnicy. Lala (Walentynka) [']

Koteczka z piwnicy na Płockiej 4. Młodziutka. Bura. Ze zniszczonym oczkiem. Nieładna...
Mieszka w piwnicy od urodzenia, ciężko chorowała. Karmiciel leczył ją jak umiał. Nie zawsze trafiał z lekami... Nie wszystko się udało, na jednym oczku jest wada, która już zostanie.
Kotenia pomieszkuje w "swojej" piwniczce, ale przesiaduje głównie pod drzwiami czekając na karmiciela. Bo pan, który karmi, również ją głaszcze, drapie za uszkiem. A ona to uwielbia i bardzo potrzebuje. Pieszczocha mruczy z przejęcia i ugniata podłogę łapkami. Ma cudowny charakter.
Kotenia ma już ok. pół roku. Zaczęły się nią interesować kocury. Lada dzień trafi na sterylkę. Ale co potem?
W lecznicy może zostać najwyżej trzy dni. Do piwnicy nie może wrócić...
Widziałam ją i głaskałam. Wtedy jeszcze zaflukana, mruczała aż gile wylatywały jej z noska
Bardzo chciałabym znaleźć dla niej dom. Nie mogę jej dać nawet tymczasowego, mam chore koty, przede wszystkim Niunia zapadła na przedziwną chorobę, wobec której nawet profesor jest bezradny. Nie mogę ryzykować pogorszenia jej stanu, a stres może być dla niej niebezpieczny.
Bura kotenia z zepsutym oczkiem. Trudny tymczas. Wyzwanie. Jej los leży w Waszych rękach. Czy znajdzie się ktoś, kto się nią zaopiekuje? Chociaż na trochę? Pomogę szukać domu (ogłoszenia, allegro). Więcej nie mogę, chociaż płakać mi się chce, kiedy o niej myślę.
Postaram się pojechać i zrobić jej zdjęcia.
Mieszka w piwnicy od urodzenia, ciężko chorowała. Karmiciel leczył ją jak umiał. Nie zawsze trafiał z lekami... Nie wszystko się udało, na jednym oczku jest wada, która już zostanie.
Kotenia pomieszkuje w "swojej" piwniczce, ale przesiaduje głównie pod drzwiami czekając na karmiciela. Bo pan, który karmi, również ją głaszcze, drapie za uszkiem. A ona to uwielbia i bardzo potrzebuje. Pieszczocha mruczy z przejęcia i ugniata podłogę łapkami. Ma cudowny charakter.
Kotenia ma już ok. pół roku. Zaczęły się nią interesować kocury. Lada dzień trafi na sterylkę. Ale co potem?

Widziałam ją i głaskałam. Wtedy jeszcze zaflukana, mruczała aż gile wylatywały jej z noska

Bura kotenia z zepsutym oczkiem. Trudny tymczas. Wyzwanie. Jej los leży w Waszych rękach. Czy znajdzie się ktoś, kto się nią zaopiekuje? Chociaż na trochę? Pomogę szukać domu (ogłoszenia, allegro). Więcej nie mogę, chociaż płakać mi się chce, kiedy o niej myślę.
Postaram się pojechać i zrobić jej zdjęcia.