No i jest...Rudy.
Przyjechałam z synem w odwiedziny do męża do straży...W drzwiach przywitał mnie kolega "Zaczekaj zaraz powinni wrócić, pojechali do kota na drzewie, biedak od 3 dni nie może zejść". Myślę sobie, pewnie pojechali zdjąć kolejnego czarnego, zlęknionego dzikusa, który znowu go podrapie i mi chłop będzie w domu jojczał przez następne dwa dni do służby. Byłam niepocieszona
W końcu wrócił i ....moim oczom ukazał się najpiękniejszy widok świata....Niespełna roczny rudy pręgowany KOT o prześlicznych orzechowych oczętach
.
Kiedy zapytałam z niedowierzaniem czy możemy go zatrzymać, mąż odpowiedział " No przecież bym go tam nie zostawił, skoro jak tylko mnie zauważył że sięgam po niego to wyciągnął łapki, a potem wtulony we mnie wracał śpiąc na ramieniu. No cóż, miał być w domu pies będzie kot i pies:D".
A teraz wykąpany, najedzony śpi na moich kolanach i pomrukuje ze szczęścia.
Czeka nas jak widzę ciekawe życie, bo Rudy już wybrał sobie za pupila młodszego syna, mnie traktuje jak chodzącą spiżarnię z żarełkiem, a Pana domu uważa za swoje prywatne pieścidełko.Starszy syn...hmm..no cóż, musiał pożegnać się ze swoją ulubioną piłką do tenisa:)...A jak prezentujemy się w piątkę nieomieszkam Was powiadomić jak tylko wywołamy zdjęcia
.
PS. Na razie jutro weterynarz i parę wydatków. Trzymajcie kciuki.
01.04.06
No i jest zmiana ...jesteśmy do przodu o jednego kota i psa (owczarkowatego) więcej. Kicia w popisie a Rudy obrażony.