Strona 1 z 13

Koty ks.Twardowskiego - Piękna - bez happy endu...str 12

PostNapisane: Śro sty 03, 2007 12:17
przez Amica
Kotka Piękna dokładnie w Dniu Kota czyli 17 lutego zamieszkała u met, w Fundacji Nasza Szkapa. Szukamy dla niej wirtualnego opiekuna. Koszt takiej adopcji to 30 zł miesięcznie. Kontakt z met poprzez stronę www.nasza-szkapa.idl.pl lub PW.

Z ostatniej chwili: Piekna ma wirtualnego opiekuna - jest nim AGNESKA. Bardzo dziękujemy :1luvu:


***
Pamiętacie dramatyczną historię kotów, które zostały w klasztorze po śmierci ks. Jana Twardowskiego? To jest ich wątek: http://forum.miau.pl/viewtopic.php?t=38280

Dwa z tych kotów Sfinks i Piekna trafiły do myszy70. Wczoraj w nocy odebrałam wiadomość - mysza70 po tragicznym wydarzeniu, jakie miało miejsce w jej rodzinie w ciągu doby przeniosła się do rodziców na Mazury. Miała w domu (jak sie okazało wynajmowanym) dwa psy (w tym jeden sparalizowany na wózku) oraz pięć kotów (w tym Sfinksa i Piekną). Trzy z kotów zostały zabrane przez zaprzyjaźnioną osobę - na miejscu zostały Sfinks i Piękna. To koty, które mimo blisko roku przebywania w domu myszy70 nie dały się udomowić. Pozostały na pół wolno żyjącymi kotami, Sfinks dal się domownikom dotykać, Piękna - nigdy. Koty zostały same na zewnątrz domu z pełnym dostępem do piwnicy (głównie tam spały), są karmione przez sąsiadkę z domu obok. Za dwa tygodnie mysza70 musi zdać dom i oddac klucze, koty zostana pozbawione miejsca do spania. Mysza70 nie może ich zabrać ze sobą do rodziców (nie zabrała żadnego kota) z powodu sfory psów myśliwskich u rodziców. Nie spałam całą noc i nic nie wymyśliłam. Błagam - pomóżcie! Co można zrobić? Te koty nie przeżyją same pozbawione opieki, nawet gdyby były dokarmiane. Złapanie ich będzie bardzo problematyczne, chociaz z pomoca myszy70 może by sie i udało... Tylko co dalej? Zamknięcie ich w schronisku to gorsze dla nich niż śmierć, to wolne i niezależne zwierzęta. Do adopcji się nie nadają, przynajmniej dla przeciętnych domów. Mogłyby mieszkać np. w stadninie albo dużym gospodarstwie, ale takim gdzie koty są karmione - one nie potrzebują mieszkać w domu, ale muszą mieć bezpieczne i cieple schronienie przed zimne. Poradźcie cos proszę, bo sama nie dam rady.
Postaram sie jak najszybciej podjechać tam gdzie są i zobaczyć jak to wszystko wygląda - mysza70 prosila, żebym podwiozła trochę karmy. Zaraz zrobię aukcję na bazarku, bo w tej chwili nie bardzo mogę sobie pozwolić na jakiekolwiek nieplanowane wydatki.[/b]

PostNapisane: Śro sty 03, 2007 13:26
przez Prakseda
Boże, więc to nie koniec ich poniewierki.
Nie wiem co powiedzieć.

PostNapisane: Śro sty 03, 2007 14:26
przez CoToMa
:(

PostNapisane: Śro sty 03, 2007 19:30
przez Wielbłądzio
niewiele mogę poza hop :oops:

PostNapisane: Czw sty 04, 2007 0:49
przez zosia&ziemowit
Wielbłądzio pisze:niewiele mogę poza hop :oops:

Ja też :(

PostNapisane: Czw sty 04, 2007 0:55
przez Tosza
Przepraszam, za głupią (z pozoru) wypowiedz, ale myślę, że przede wszystkim trzeba je...złapać. Nawet, gdy nie ma dalszych planów. Bez tego żadna dalsza pomoć nie bedzie możliwa. Sama pomóc nie mogę-koty wychodzące są przez moich sąsiadów ta k źle odbierane, że musiałam własne zaaresztować.

PostNapisane: Czw sty 04, 2007 9:04
przez Amica
Tosza, masz oczywiście rację, ale jak juz sie je złapie to trzeba miec je gdzie przetrzymać chocby przez pierwsze godziny.

Byłam tam wczoraj, pojechałysmy wieczorem - sutuacja jest o wiele powqzniejsza niz to wyglądało. Pod furtka spotkałysmy osoby, ktore miały klucze (okazało się, że to pani sprzatająca dom). Na spotkanie przez dziurę w plocie wybiegl kot! Okazało się, że jest to szylkretka, która Mysza70 wzięła ode mnie na tymczas i postanowiła zostawić na stałe. Byłam w szoku, bo powiedziała mi, że "domowe" koty sa u zaprzyjaźnionej osoby. A okazało się, że mieszkają w ogdrodzie (okienka do piwnicy są niestety zamknięte :evil: ) Wczoraj była tylko szylkretka, rudy zniknął podobno w niedziele i jeszcze nie wrócił. Trzeci kotek, niewidomy, został jednak zabrany przez mysze70 do rodziców. Podobnie jak oba psy.
Jeżeli chodzi o koty ks. Twardowskiego to wczoraj podszedl pod dom Sfinks, ale natychmiast uciekł. Pani, która pracowala u myszy70 od pół roku powiedziała, że Piekna juz od dawna się nie pokazuje (przynajmniej ona jej nie widziała).

Zostawiłyśmy wyłożone jedzenie na zewnątrz, zostawiłyśmy też zapas karmy pani, która ma klucze - wstęp do domu będzie jeszcze przez kilkanaście dni. Dom jest do sprzedania - jeśli ktos go kupi to tylko do rozbiórki. Postanowiłyśmy, że będziemy starały się złapać Sfinksa na klatkę-łapkę. Potem będziemy starały sie łapać Piekną (jeśli sie pokaże). Szylkretka dzisiejszą noc spędziła zamknieta w pustym domu. Dziś chcemy ją stamtąd zabrać. I rudego, jak tylko wróci. Jestem załamana, ta sytuacja mnie po prostu przerasta.

PostNapisane: Czw sty 04, 2007 9:31
przez Prakseda
Amico, widzę, że piszesz z właściwą sobie delikatnością.
A tu się cisną na usta ostre słowa. Zakręty życiowe sie zdarzają. Mysza 70 zostawiła koty na pastwę losu. Ale dlaczego kłamie?.
Sprawa jest poważna.

PostNapisane: Czw sty 04, 2007 10:18
przez Amica
Praksedo ja po prostu nie mogę wszystkiego napisac wprost. Z Myszą70 nie ma żadnej rozmowy, jest cały czas na środkach uspakajających. Za kilka dni ma pojawic się na forum - nie chciałabym zaszkodzić kotom, trzeba je po prostu ratować. Odbierz PW.

PostNapisane: Czw sty 04, 2007 15:52
przez Ska
:(

PostNapisane: Czw sty 04, 2007 17:17
przez TyMa
Między wierszami czytam, że sytuacja jest poważna, zły los, więc nie napadajcie, żeby ten wątek nie przerodził się w kłótnię. Może zainteresować kotami księdza jakiegoś redaktora i ktoś z miłośników Jego poezji dałby im miejsce przy swoim domu? Pozostałym kotm trzeba wątki na kociarni ze zdjęciami pozakładać.

SOS

PostNapisane: Czw sty 04, 2007 18:06
przez Beabi
Wybaczcie Mili!
Rzadko sie odzywam, ale moze ktos mnie pamieta...Moze mnie nie zlinczujecie. Sprobuje moze wytlumaczyc Mysze...Ja tez przezylam tragedie. Wtedy nie pamieta sie niemal o niczym...Pytalam:"a co koty?" -Uspokajano mnie, ze wszystko dobrze... Przetrwaly. Zwierzeta maja taka mozliwosc dana przez nature. Jesli Mysza przezyla tragedie, jesli porzucila swoj dom, porzucila wszystko, bo zawalil jej sie caly swiat - a nie wiemy, co sie stalo naprawde; sprobujcie byc wyrozumiali. Zadbala, o co mogla; zadzwonila po ratunek do Amichi. Moze juz na wiecej nie bylo jej stac.Nie mogla. Przeroslo ja. Moze inne byly u zaprzyjaznionej osoby, ale uciekly, wrocily... Pozwolcie sie Myszy otrzasnac z bolu, odnalezc; uwierzcie jej i wspierajcie. Na pewno jest jej bardzo ciezko. Ja bardzo czesto mysle:"A w razie mojej smierci? Co z kotami?" Kazac uspic? Oddac na niewiadome? Zadysponowac? Jak ?! A gdybym zginela w tym wypadku ? Co by sie z nimi stalo? I kto mialby glowe o tym myslec, kiedy ginie czlowiek?!"
Wiem, powiecie o odpowiedzialnosci... Ale zycie tworzy swoja hierarchie.
Prosze o wybaczenie Myszy, bo moze nie starczylo jej sil na zadbanie o Wszystko i bol ja przerosl ? Moze uda sie pomoc kotom... Bea

PostNapisane: Czw sty 04, 2007 20:54
przez Maryla
telefon do osób które były zaangazowane w pomoc kotom księdza T. to chyba mozna wykonać w każdej, nawet osobiscie trudnej sytuacji
nie wiem na ile by pomogły -ale by wiedziały
porzucenie zwierzat to chyba najgorsze co mozna zrobic :(

współczuję Amica sytuacji i tego co zobaczyłaś
okazuje się ze znalezienie jakiegokolwiek domu to nie rozwiazanie problemu tylko odwleczenie go w czasie

PostNapisane: Czw sty 04, 2007 22:50
przez Siean
hop do góry koteczki... po nowy dom...

PostNapisane: Nie sty 07, 2007 18:48
przez Magdziak
Co z kociakami??